Artykuły

Ekonomiczny absurd

Rzeczą wielkich artystów jest nawoływać do subwencjonowania polskiej sztuki - pisze w felietonie dla e-teatru Marta Cabianka

Polskie instytucje kultury - teatry, filharmonie, muzea i galerie - są anachroniczne. Funkcjonują ciągle wbrew jakimkolwiek zasadom konkurencji. Tak twierdzi Agnieszka Holland, reżyserka filmowa, która swoje najlepsze filmy nakręciła w kraju ekonomicznego absurdu, w gospodarce nakazowo-rozdzielczej, gdzie o żadnym mechanizmie rynkowym czy zasadach konkurencji nie mogło być mowy.

Ale może Agnieszka Holland ma rację? Może rzeczywiście nasze instytucje kultury są anachroniczne? Na przykład w Bydgoszczy działa teatr dramatyczny, wspierany pieniędzmi podatnika wbrew jakimkolwiek zasadom konkurencji, bo najbliższą konkurencję ma dopiero w Toruniu. Czy Teatr Polski Pawła Łysaka nie działa przypadkiem w ekonomicznym absurdzie? Czy sztuka o rewolucji francuskiej, którą wprowadził na afisz, na pewno jest finansowo opłacalna? I czy na pewno opłacało się ją przywozić do Warszawy na Warszawskie Spotkania Teatralne, żeby zagrać ledwie parę razy, płacąc za transport i za hotel dla członków licznego zespołu?

Wśród instytucji kultury najmniejsza konkurencja panuje i tak wśród filharmonii, bo nawet w Warszawie jest tylko jedna. Inaczej przedstawia się sprawa z muzeami, których jest z kolei całkiem sporo: od Sandomierza po Słupsk. Mogą więc konkurować ze sobą do woli: Galeria Czartoryskich z Muzeum Matejki, Muzeum Kolejek Wąskotorowych z Oblęgorkiem, Narodowe z Galerią Raster...

"Nikt mi nie liczy pieniędzy. Czy tak może funkcjonować kultura?" - pyta Agnieszka Holland. Kultura w Polsce po dwudziestu latach gospodarki rynkowej jest nadal dotowana. Można pytać, czy jest dotowana mądrze, czy pieniądze trafiają tam, gdzie powinny, czy jest właściwie zarządzana. Ale to nie instytucje kultury są anachroniczne, ale żądanie, by były opłacalne i konkurencyjne. Anachroniczne, bo wiadomo, że w większości krajów Unii Europejskiej kultura dotowana jest znacznie lepiej i efektywniej niż w Polsce. Niebezpieczne, bo może usłyszeć to któryś z naszych ulubionych polityków i powołując się na autorytet Agnieszki Holland, zażądać wyrzeczeń od ministra kultury.

"Obecnie Reduta przestanie istnieć pod postacią teatru, zamieniając się na wyższego typu szkołę aktorską. Jeden z prywatnych teatrów warszawskich wydzierżawił swą halę kinematografowi. Najrozmaitsi grynderzy, wyrastający jak grzyby po deszczu, w podobnych koniunkturach znów coś przebąkują o kabaretach artystyczno-literackich, music-hallach, cafe-concertach itp. Jeśli tak dalej pójdzie kultura teatralna zniszczeje z kretesem. I jest rzeczą władz miejskich zapobiec tej katastrofie" - pisał jeszcze przed wojną Leon Schiller. Rzeczą wielkich artystów, także niespełna sto lat później, jest nawoływać do subwencjonowania polskiej sztuki, do wspierania ambitnych i niezależnych artystów, do utrzymywania i modernizowania tradycyjnych instytucji kultury. Zwłaszcza, jeśli jest się artystą, który nieraz korzystał z powodzeniem i pożytkiem dla nas wszystkich ze wsparcia państwowego mecenatu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji