Artykuły

Ile Polski w Polsce?

Nadąsani wielbiciele martyrologii lepiej niech zostaną w domu - o "Szajbie" w reż. Jana Klaty w Teatrze Polskim we Wrocławiu pisze Sebastian Krysiak z Nowej Siły Krytycznej.

Rewolucja w kartografii? Wrocław zapełniły skrzące kolorami plakaty. Na każdym mapa Polski; kontury niby normalne, reszta na opak. Graniczymy z Hondurasem. W kraju zaznaczono miejsca, których na próżno szukać w szkolnych atlasach. Zamiast Dolnego Śląska - Kujawy, znaczy El-Kujawa. W regionie można odwiedzić męczeński cmentarz i ruiny do kontemplacji. Nad mapą słowo, które w słowniku języka polskiego jest definiowane jako "wariactwo", potocznie natomiast "obłęd, szał, stan nierównowagi umysłowej" - szajba.

Najnowsza premiera wrocławskiego Teatru Polskiego, jest oparta na sztuce Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk ("Śmierć człowieka wiewiórki", "Człowiek z Polski w czekoladzie"). Reżyserią zajął się Jan Klata, który właśnie w Teatrze Polskim stworzył "Sprawę Dantona", jeden z najlepszych spektakli poprzedniego sezonu.

Historia toczy się w szklarni, pełnej rosnącego rzepaku. Scenografia Mirka Kaczmarka, kolorowa i dopracowana, jest dużym atutem całego spektaklu. Doniczki rzepaku, rolnicza Polska, jest prywatnym gospodarstwem ludzi, którzy nią rządzą, w tym wypadku dożywotniego premiera Polski, Mistera Ble (Wojciech Ziemiański). Wystylizowany na wnętrze szklarni namiot, w którym toczy się akcja, także można odnieść do dzisiejszej Polski, która żyje w słodkim przeświadczeniu, że wszyscy się z nią liczą, jak i do każdego Polaka, przekonanego, że sytuacja polityczna w kraju nie wpływa na niego nic a nic.

Sztuka utrzymana jest w charakterystycznym dla Sikorskiej-Miszczuk stylu. Dobrze napisana, zgrabna językowo, dynamiczna, wypełniona absurdalnym humorem, który zapowiadała już kampania reklamowa poprzedzająca sam spektakl. Absurd przejawia się nie tylko w pomyśle na całą historię - której centralnym punktem jest trójkąt pomiędzy Misterem Ble, jego żoną Wiktorią (Kinga Preis) i islamskim terrorystą 99 groszy (Marcin Czarnik) - ale także w każdym momencie spektaklu. Kolejne sceny, spięte szybkim montażem, niosą ze sobą gagi - raz niskie i seksistowskie, kiedy indziej inteligentne i złośliwe. Humor przypomina trochę poziom dyskusji politycznej, która jest rozstrzelona pomiędzy intelektualną walką na argumenty, a absurdalną walką na wibratory, która wprowadza miliony Polaków w zażenowanie i osłupienie. Trudno powiedzieć, by spektakl niósł ze sobą jednoznaczne, zwarte przesłanie. Niejako mimochodem wskazuje jednak absurdy polskiej rzeczywistości, tytułowe "szajby": jednostronne odgrzebywanie własnej historii, istnienie polityków, którzy rządzą, choć nie powinni, bałwochwalcze przywiązanie do autorytetów społecznych. Spektakl gra także z konwencją filmów sensacyjnych, co szczególnie widać w wątku islamskich terrorystów, jest też pełny odniesień do popkultury. Muzyka, zazwyczaj mocny punkt spektakli Klaty, tym razem pozostawia obojętnym. Bit wali po uszach, wszystko drży, ale brakuje motywu, który mógłby tak mocno "weżreć się" w strukturę i wymowę spektaklu, jak "Children of the revolution" T-Rexa w "Sprawie Dantona".

"Szajba" to przede wszystkim popis aktorski. Fantastyczną kreację stworzyła Kinga Preis, jednocześnie zabawna i przejmująca w roli Wiktorii. Uwagę przykuwa ironiczny Marcin Czarnik, Wojciech Ziemiański prezentuje się zgoła inaczej niż w poprzednich produkcjach wrocławskiego teatru. Dobrze sprawdzają się postaci drugoplanowe, między innymi Anna Ilczuk, Bartosz Porczyk i Rafał Kronenberger.

Idąc na "Szajbę" trzeba zabrać ze sobą poczucie humoru. Spektakl nie był kreowany na mesjasza polskiej sceny teatralnej, kampania reklamowa towarzysząca premierze akcentowała przede wszystkim humor produkcji. Dopracowana od strony inscenizacyjnej, wymaga otwartego umysłu i dużego dystansu. Na próżno szukać tu bogatej, filozoficznej analizy dzisiejszej sytuacji Polski, prognoz dotyczących przyszłości kraju, albo psychologii rodem z filmów Bergmana. W zamian otrzymujemy Polskę w krzywym zwierciadle, pokręconą, wykoślawioną, a jednak boleśnie naszą, w której absurd goni absurd, rządzący błędnie rozumieją poczucie misji i zamiast naprawiać - psują, nawet wtedy, kiedy nikt nie prosił ich o ingerencję. Problemy są jedynie sygnalizowane, nie dostajemy recepty na ich rozwiązanie. Mimo trzech lat, jakie upłynęły od powstania pierwszej wersji tekstu, "Szajba" nie straciła na aktualności. Aluzje do rządów PiS odnalazły się w nowej rzeczywistości, w nowych znaczeniach, w dodatku, kiedy przebrzmiały już echa rządów Jarosława Kaczyńskiego i spółki, nie mogą być oskarżane o koniukturalizm, jakim atakowanie poprzedniej ekipy rządzącej bez wątpienia było. Sztuka zyskuje dzięki temu wdzięk i uniwersalność.

Na "Szajbie" najlepiej bawić się będą ci, którzy pójdą na spektakl bez zadęcia, z dystansem, zapominając o poprzednich dokonaniach reżysera. Zobaczą ostrą satyrę na Polskę, na tych, którzy nią rządzą, na tych, którzy w niej żyją, satyrę, która rozbawi do łez. Jest to spektakl dla widza, pozbawiony niezrozumiałych metafor, wielkich filozofii, oferujący dobrą zabawę i niegłupie spostrzeżenia. Nadąsani wielbiciele martyrologii lepiej niech zostaną w domu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji