Artykuły

Schiller majestatyczny

Kurtyna idzie w górę i oto oczom widzów ukazuje się piękna dekoracja, przedstawiająca królewskie ogrody Aranjuezu. Nie ma w niej żadnego naturalistycznego szczegółu, a jednak złudzenie zieleni drzew, trawników i pałacu w głębi jest absolutne. W ogóle scenografia jest najmocniejszą stroną tego przedstawienia. Korzystając z elementów zaczerpniętych z arsenału taszystowskich środków wyrazu, stworzył OTTO AXER znakomite dekoracje, proste, logiczne, zmieniające się błyskawicznie wraz z akcją, stwarzające jej wymowną oprawę i tło, a zarazem grające bogatymi walorami kolorystycznymi i plastycznymi.

Na tle tych przejrzystych i nowoczesnych dekoracji rozgrywa się akcja "Don Carlosa". Ogromny to dramat. Wydany nakładem PiW-u liczy w druku przeszło 300 stron. I to stron bardzo nierównej wartości. Sąsiadują tu bowiem ze sobą brylanty i perły światowej literatury ze szkiełkami j błyskotkami słabego melodramatu. Wspaniały monolog margrabiego Posy o wolności myśli, zbierający zawsze i wszędzie burze oklasków, jest równie trwałą i istotną częścią tego poematu dramatycznego, jak pośledniejszego gatunku karty, które mogłyby znaleźć się w byle jakim awanturniczym dramacie "płaszcza i szpady". W całości grać "Don Carlosa" nie można. Było by to ponad ludzką wytrzymałość, gdyż takie przedstawienie trwałoby pewno ponad 6 godzin. Wszystko zależy więc od skrótów. Reżyser jest tu więc jak rzeźbiarz, wykuwający z tej ogromnej i bezkształtnej masy tors monumentalnego dramatu. Pisał już o tym zresztą Boy, stwierdzając: "Od charakteru skrótów wiele zależy: co weźmie górę: miłość czy polityka?". Dyrektor Teatru Polskiego stwierdza w programie: "odpowiedzieliśmy sobie: polityka". I trudno nie zgodzić się z takim stanowiskiem. Rzeczywiście najcenniejsza jest w "Don Carlosie'' jego treść polityczna, analiza zdarzeń, które tak wielki wpływ miały na ówczesne losy Hiszpanii i Europy, oraz ów żar wolnościowy młodego - Schillera, owa nienawiść do tyranów i umiłowanie swobody, człowieczeństwa, które promieniuje z najlepszych strof dramatu.

Czy jednak zamiar teatru został w pełni zrealizowany? Czy sprawdził się w pracy nad sztuką? Niestety tylko częściowo i bardzo połowicznie. Wadą przedstawienia jest jego długość 4 godziny i 15 minut to stanowczo za wiele. Można było śmiało skrócić spektakl o godzinę, nie tylko bez szkody dla tekstu, lecz nawet z korzyścią dlań, gdyż wypadłyby wtedy mełodramatyczne sceny miłosne, które tylko psują obraz całości. Prawdą jest, że poczyniono w tekście znaczne skróty. Ale to wszystko za mało. W dodatku nie usuwając wielu scen zupełnie zbytecznych, skreślono niektóre fragmenty, mające poważne znaczenie dla politycznego sensu sztuki, jak np. scenę szóstą i siódmą aktu trzeciego, w której admirał Medina Sidonja składa sprawę królowi z klęski poniesionej przez Wielką Armadę w bitwie z angielską flotą królowej Elżbiety, lub tak wymowne słowa margrabiny Mondecar, która mówi o Madrycie:

"odświeżają Plaża Mayor i wzniesienia

nowe budują do wspanialej walki

byków.

I jeszcze - spalić mają znowu

heretyków

kilku: auto da fe w najbliższym

czasie obiecuje nam trybunał".

Nie sądzę też, aby słuszne było usunięcie jasnego wykładu całego planu politycznego markiza Posy. Mówi o nim książę Alba: "Z wyspy Rodos flota Solimana już wyruszyła i mocą przymierzy, zawartych z powstańcami, na naszą uderzy śródziemnomorską flotę. Dalej widać z tych listów, jakie były cele po Europie maltańczyka podróży tak wielu. Chodziło o to, by północne mocarstwa, zwłaszcza Anglię, pozyskać dla niepodległości powstańczej Flamandii. Niderlandy by od hiszpańskiej odpadły Korony".

Natomiast rozliczne sceny melodramatyczne, łzy z oczu co bardziej tkliwych widzów wyciskające, można sobie było śmiało podarować. Przedstawienie jest okazałe. Imponujące i majestatyczne. Toczy się wolno, celebrowane przez aktorów trochę tak, jak w dworskim teatrze księcia von Meiningen. Widać, że reżyserem spektaklu był aktor, tak wybitny, jak WŁADYSŁAW HAŃCZA. Nie skąpi on swym kolegom możliwości "wygrania się", żal mu było skreślić im tę czy inną efektowną kwestię, którą wypowiadają, jak arie w operze, twarzą do publiczności. Najlepiej wypada w spektaklu akt drugi i trzeci, w których treść polityczna sztuki najmocniej dochodzi do głosu, najgorzej akt ostatni, dłużący się w nieskończoność zmęczonym widzom. Właściwym bohaterem politycznego dramatu "Don Carlosa" jest król Filip. To on jest centralnym filarem dramatu i wokół niego to - czy się walka. Z jednej strony siły wsteczne: kler, inkwizycja, książę Alba. Z drugiej bojownicy o wolność i postęp z margrabią Posa i don Carlosem na czele. A w pośrodku stary król, sterany życiem i zmęczony, ale silny jeszcze i krzepki, żelazny Filip, którego nie złamały ani klęski wojenne, ani tragedie osobiste. Wyrywał się z tego stylu JAN KRECZMAR dając w roli Filipa ciekawe studium psychologiczne starego króla. Szczególnie w akcie drugim i trzecim był znakomity. Jego rozmowa z synem i dialog z markizem Posą pozostają na długo w pamięci. Gorzej wypadł w akcie czwartym i piątym, ale to raczej wina tekstu i reżysera. Pięknie partnerował Kreczmarowi STANISŁAW JASIUKIEWICZ, szlachetny, rycerski, prawdziwie romantyczny, jako margrabia Posa, oraz CZESŁAW WOŁŁEJKO, w tytułowej roli Don Carlosa. NINA ANDRYCZ wyglądała po królewsku we wspaniałych toaletach od Axera, które nosiła z monarszą godnością. Śpiewnym i dźwięcznym głosem interpretowała tekst Schillera, wydobywając zeń poetyczną melodię. ALICJA RACISZOWNA zbierała zasłużone oklaski za role księżniczki Eboli; miło stwierdzić, że utalentowana ta aktorka rozwija się stale i z każdą rolą gra pewniej, swobodniej, czując się coraz lepiej na scenie Teatru Polskiego w towarzystwie swych głośnych i sławnych koleżanek. Szczególnie jej czysta i ładna dykcja zasługuje na uznanie. Groźnym i okrutnym księciem Alba był MARIUSZ DMOCHOWSKI, odrażjącym kapelanem królewskim i intrygantem dworskim - MACIEJ MACIEJEWSKI. Gromkimi brawami nagrodziła publiczność występ prawdziwego nestora sceny polskiej WOJCIECHA BRYDZIŃSKIEGO w roli opata kartuzów. LEOKADIA PANCEWICZ-LESZCZYNSKA była margrabiną Mondecar, MARIA HOMERSKA wyróżniła się zaś wśród dam dworu królowej, jako fanatyczka etykiety, twarda i bezwzględna ochmistrzyni, księżna Olivarez. Wielkim Inkwizytorem Hiszpanii był reżyser przedstawienia WŁADYSŁAW HAŃCZA.

Teatr Polski nawiązuje dziś świadomie do pięknych tradycji naszej sceny. Jego przedstawienia przypominają coraz częściej słynne spektakle dawnych "Rozmaitości", które roiły się od gwiazd aktorskich najpierwszej wielkości. Reżyser odgrywa jak wiadomo, w tych przedstawieniach mniejszą rolę, gdyż wielcy mistrzowie polskiej sceny grali zwykle, jak chcieli nikt nie śmiał im niczego doradzić, czy wskazać. Jest w Polsce na pewno miejsce na taki teatr, przypominający swym stylem może najbardziej wiedeński Burgtheater, czy mos kiewski Teatr Mały. Paradoks tylko na tym, że Teatr Polski powstał ongiś przed blisko 50 laty jako trybuna walki z "gwiazdorskim" stylem "Rozmaitości" . Dziś krąg się zamyka i teatr, który realizował kiedyś założenia gry zespołowej i był szermierzem nowoczesnego kunsztu scenicznego teatr, na którego scenie realizował Leon Schiller niejedną z swych wielkich inscenizacji przeszedł na, pozycje, od których zwalczania swą działalność rozpoczął.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji