Artykuły

Wiktoria Kingi Preis, klęska Jana Klaty

To nic więcej niż zwykła farsa. Owszem, perfekcyjnie zagrana, ale o tym, że Kinga Preis jest znakomitą aktorką, wie przecież każdy wrocławski widz - o "Szajbie" w reż. Jana Klaty w Teatrze Polskim we Wrocławiu pisze Tobiasz Papuczys z Nowej Siły Krytycznej.

Jan Klata chciał zrobić spektakl o Polsce. Albo mówiąc precyzyjniej - o polskości. Widzów posadził w wielkiej szklarni, która rozłożona w przestrzeni Sceny na Świebodzkim, pomimo dużych rozmiarów potęguje poczucie zamknięcia. Niby ta nasza Polska długa i szeroka, ale jednak trudno zupełnie wyzbyć się wrażenia klaustrofobii. Szajby od tego można dostać, mówiąc kolokwialnie. Ta szajba to nasza mentalność - polskość, którą mamy w DNA - jak mówił reżyser w przedpremierowych wywiadach.

Wiktoria, protagonistka spektaklu (w tej roli Kinga Preis), śpi na stole ustawionym na środku sceny. Dookoła przestrzeń zapełniają donice z kwiatami rzepaku. Wiktoria z długim blond warkoczem leży w kiczowatej sukience i plastikowych sandałach. Zanim się obudzi, mamy szansę posłuchać jej myśli, wejść w jej groteskowy sen. Sen jednak się rozpływa. Stan umysłu pozostaje.

Osią fabularną "Szajby", sztuki Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, jest pojawienie się w Polsce terrorystów, którzy walczą o odłączenie województwa kujawsko-pomorskiego i utworzenie autonomicznych Wielkich Kujaw. Sztuka utrzymana jest w konwencji, którą zwykło się nazywać political fiction. Całość okraszona jest farsowymi dialogami i ma podłoże groteski. Sytuacje są absurdalne, postaci zaś typowe, z wyolbrzymionymi charakterystycznymi cechami.

W spektaklu Klaty rzeczywistość jest zatem zdeformowana, ale z drugiej strony wcale nieobca widowni. Mamy tu nieustanne krzyżowanie się gazetowych tez rodem z pism brukowych, islamopodobnych modlitw komiksowych terrorystów, stereotypów życia politycznego, czy aluzji do kultury popularnej (kreskówki "Miasteczko South Park" i "Włatcy móch"). Głos Hansa (Marian Czerski), Niemca, który "wybacza" Żydom i Polakom wszystkie "zbrodnie" zadane jego narodowi podczas wojny, walczy o byt z głosem Osamy bin Ladena, który telefonuje do premiera Polski. Ten wielogłosowy mariaż nie wyszedł jednak na dobre reżyserowi. Przedstawienie nie wznosi się ponad poziom zwykłej farsy. Zrobione jest poprawnie, Klata ma świadomość teatralnego warsztatu, jednak w spektaklu brakuje sensów. Treść teatralnej wypowiedzi reżysera zupełnie pozbawiona jest zawartości ideowej - tego niezbędnego składnika, który odróżnia dzieło sztuki od komercyjnego produktu kultury - takiego, który ma za zadanie dostarczyć tylko rozrywki i tym samym dobrze się sprzedać. I trzeba powiedzieć wprost. Ten spektakl jest właśnie takim produktem. Masowość nie jest wprawdzie niczym zdrożnym - to dobrze, jeśli dzieło sztuki przyciąga szerszą widownię i trafia w gusta wielu różnych widzów. Tak było ze "Sprawą Dantona". Znakomity spektakl adresowany do wszystkich. Reżyser jednak tym razem pomylił masowość z komercyjnością. To co zrobił, to nie teatr społeczny, a teatr doraźny, który odwołuje się do najpłytszych ludzkich emocji, skojarzeń i przemyśleń. Stosunkowo niedawny tekst (sprzed dwóch lat) dawno stracił już swą aktualność, zatem i spektakl w świadomości widzów pożyje nie dłużej niż wczorajsze wydanie "Gazety Wyborczej".

Szkoda, naprawdę wielka szkoda, ponieważ we wrocławskiej premierze można znaleźć kilka dobrych zabiegów inscenizacyjnych. Sama metafora szklarni jest trafiona. Dożywotni premier Polski Mister Ble (Wojciech Ziemiański) roztacza nad tą przestrzenią swoją gospodarską "troskę". Poczuwa się do roli ogrodnika, który raz z czułością przytnie łodygę jednej ze swoich roślin, innym razem przy okazji dbając o swoje prywatne interesy, zleci nieoficjalnie wyrwać kilka "chwastów". Jego żona Wiktoria jest uwięziona w tej przezroczystej klatce. Zresztą wyjść poza nią nie mogą zarówno aktorzy, jak i każdy z widzów. Jesteśmy skazani na ten prowizoryczny świat. Co jakiś czas pojawiają się Widma - Charlie, John i Dziwka. Otaczają Wiktorię, sugerując tym samym jej stan psychiczny. Są wyraźnie jak ze snu i taki też klimat roztaczają. Dziwka (Anna Ilczuk) za sprawą makijażu i zielonej spódniczki z liści jawi się trochę jak leśna nimfa lub dobra wróżka (choć nieco zepsuta w tym przypadku). Gdy tylko się pojawia przywołuje na myśl takie postacie jak Tytania ze "Snu nocy letniej" czy Goplana z "Balladyny". Można było ten wątek rozbudować i pogłębić. Te osoby dramatu jawią się bowiem najciekawiej i najbardziej niejednoznacznie. Klata wolał jednak pójść bardziej dosłowną drogą.

Jest jednak w tym spektaklu jedna prawdziwa perełka. To rola Kingi Preis. Jej Wiktoria jest niewątpliwie prawdziwą aktorską wiktorią. Trzeba przyznać, że reżyser umie pracować z aktorami, jak zresztą można było przekonać się przy okazji "Sprawy Dantona". Tym razem cały zespół jest również bez zarzutu, jednak Preis wyraźnie wybija się na jego tle ze swoim wszechstronnym talentem. Gdy wypowiada kwestie dialogowe, jej twarz pozostaje bez wyrazu. Słowa brzmią, jakby były zupełnie poza nią. Beznamiętne, spokojne, jakby nie były dziełem jej umysłu i nie wyszły z jej ust. Jakby były poza jej ciałem lub wypowiadała je inna osoba. Świetnie to obrazuje stan umysłu bohaterki. Sugeruje chorobę psychiczną (tytułową szajbę), brak kontroli nad własną wolą, wreszcie sen, na którego treść przecież nigdy nie ma się bezpośredniego wpływu. Uzupełnione jest to grą na przemian w konwencji kabaretowej (nieoczekiwane puentowanie dłuższych dialogów) i psychologicznej. Psychologizm pojawia się w scenach niemych, na przykład podczas aktów seksualnych, kiedy oparta o poręcz Wiktoria, będąc w odległości nie większej niż metr od pierwszego rzędu, zwrócona twarzą do widowni wpatruje się nieruchomo w jeden punkt przestrzeni. Ta twarz, która przez większość czasu przedstawienia jest wyrażającą nieświadomość nieruchomą maską, tym razem głównie przez spojrzenie uzewnętrznia ludzkie uczucia - zagubienie, rozpacz, rozczarowanie. Bez dwóch zdań wybitna kreacja. Mimo że w finale pojawia się upersonifikowana postać Polski (Czesława Dąbrowska), to łatwo spostrzec, że ten zalążek polskości, o którym Klacie udało się powiedzieć wbrew zamierzeniom jedynie cichym głosem, albo nawet szeptem, objawia się właśnie w postaci Wiktorii. Długi warkocz blond włosów Kingi Preis i umowna scena kąpieli odsyła myśli widzów do Heleny z "Ogniem i mieczem". Do Polski pięknej, ale naiwnej i bezradnej jednocześnie. W "Szajbie" mocno niezrównoważonej i nieświadomej, ale zarazem bardzo odczuwającej swoją krzywdę. Wiktoria jest właśnie taką Heleną-Polską. Odbrązowioną z narodowych mitów, nagą w obliczu zewnętrznej sytuacji - czy to politycznej, czy to mentalnej.

Jan Klata zatem nawet w tak nieudanym spektaklu pokazuje umiejętności inscenizacyjne. Niektóre zabiegi mogą się podobać, zwłaszcza te, które charakteryzuje duża umowność znaku teatralnego - scena tortur Widm albo scena tai chi między Misterem Ble a Teofilem Gumą (dobra w tych momentach choreografia przygotowana przez Maćka Prusaka). Wszystko zabija jednak słowo. Kiedy się pojawia dyskredytuje wszelkie niewerbalne działania. Wybór tekstu, jego adaptacja i interpretacja to jeden z ważniejszych i zarazem trudniejszych obowiązków reżysera w teatrze dramatycznym. Jan Klata poniósł klęskę właśnie na tym etapie. Wybór okazał się nietrafiony, zabrakło też dobrego pomysłu na interpretację. Zastanawia mnie, dlaczego reżyser zdecydował się robić tak miałki tekst, z którego trudno cokolwiek wydobyć i przy którego pomocy niedużo da się powiedzieć. Bo o Polsce i polskości tak naprawdę usłyszałem prawie tyle co nic. Niewiele więcej gdybym przeglądał nagłówki "Faktu" czy przy okazji oglądania każdej innej farsy, czy to medialnej, czy to teatralnej. Bo "Szajba" to nic więcej niż zwykła farsa. Owszem, perfekcyjnie zagrana, ale o tym, że Kinga Preis jest znakomitą aktorką, wie przecież każdy wrocławski widz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji