Artykuły

Zawsze można coś popsuć

- Zawsze można coś popsuć, ale jestem głęboko przekonany, że jest to przedstawienie piękne, wdzięczne i puszczone akurat w trakcie Bożego Narodzenia przypadnie do gustów i serc publiczności - stwierdza LACO ADAMIK, reżyser "Strasznego dworu" w Operze Krakowskiej.

- Mamy współczesne wojsko, które dosyć zaskakująco obiecuje sobie, że pozostanie w stanie kawalerskim - mówi reżyser Laco Adamik [na zdjęciu] o swojej najnowszej wersji "Strasznego dworu" Stanisława Moniuszki.

"Straszny Dwór", najlepsza opera Moniuszki, w Pańskiej reżyserii wystawiana była w wersji plenerowej przez dwa lata. Czy mimo, że spektakl został już "ograny", nie czuje Pan strachu przed występem na najwspanialszej krakowskiej scenie, w Teatrze Słowackiego?

- Nie, absolutnie. Na pewno z całej literatury operowej XIX wieku "Straszny dwór", obok "Halki", jest najciekawszym dziełem i każda szanująca się Opera powinna w swoim repertuarze mieć przynajmniej jedno z nich. Pierwszą wersję stworzyłem przed pięcioma laty, kiedy dyrektorem był Jerzy Noworol. Niestety, wtedy zabrakło funduszy na realizację. Kolejny dyrektor, Bogusław Nowak, wpadł na pomysł, aby wystawić "Straszny dwór" w plenerze. Takie widowiska, choć bardzo atrakcyjne, nigdy jednak nie zastąpią wykonania w porządnym teatrze, gdzie nie ma na przykład nieprzewidzianych "efektów przyrodniczych". Teraz mamy scenografię z prawdziwego zdarzenia, która z tą plenerową nie ma nic wspólnego.

Czy wykonawcy w nowych warunkach dobrze się czują?

- Myślę, że na scenie czują się jak ryba w wodzie. Mało się liczę z samopoczuciem wykonawców - mają tworzyć, pracować. Wydaje mi się jednak, że walor plastyczny tego, co zaproponowaliśmy, podoba im się.

Kiedy czuł Pan większe obawy, przed inscenizacją w Niepołomicach czy teraz?

- Jak w każdym plenerze obawialiśmy się, czy nie pojawi się jakieś zwierzę, nie nadciągną ptaki, nie będzie burzy, czy nie okaże się, że w pobliskim pubie ludzie ryczą i śpiewają. Plener to wielka niewiadoma, jednak nieprzewidziane wypadki są raczej zmartwieniem producenta. Gdy leje deszcz, to jest to siła wyższa. Pod tym względem, dla reżysera, między spektaklem plenerowym a teatralnym nie ma różnicy.

Pańską interpretację "Strasznego dworu" można określić jako dość tradycyjną. Choć są tu nowinki, jak choćby potraktowanie postaci Damazego, który z pajaca stał się...

- ...troszkę bardziej poważny.

Czy tym razem będą nowe pomysły?

- Ogólne założenia są te same, nowe jest natomiast uniwersum, w którym toczy się akcja. Sposób ukształtowania formy jest dosyć klarowny. Odnoszę się również do współczesności. Pierwsza scena jest zawieszona w przestrzeni i czasie. Mamy współczesne wojsko, które nagle dosyć zaskakująco obiecuje sobie, że pozostanie w stanie kawalerskim, aby służyć Ojczyźnie. Dzisiaj chyba nikt by takiej deklaracji nie złożył. Może i szkoda. Później staje się jasne, że są to jednak żołnierze z XVII wieku i cała historia, która mogła być współczesna, jest obrazem życia staropolskiego. To uwspółcześnienie było mi potrzebne, żeby trochę zaintrygować widza, pokazać, że podstawowe problemy narodu niewiele się zmieniły. Dzisiaj również zadajemy sobie pytanie, czy nasz pobyt w Iraku ma sens.

W inscenizacji niepołomickiej wiele fragmentów oryginału zostało wyciętych. Czy teraz powrócą?

- Spektakl jest troszkę pełniejszy w warstwie muzycznej, ale tak samo jak w Niepołomicach robię tylko jedną przerwę, po drugim akcie. Mazura, choć boli mnie to trochę, zgodnie z późniejszą tradycją przenoszę na koniec przedstawienia.

W drugim akcie córkom Miecznika spod igiełek kwiaty rosną, potem leją wosk na wróżbę. Nie mamy wosku, jednak poproszę o wróżbę. Jak będzie przyjęty spektakl?

- Tego pytania nigdy nie chcę sobie zadawać. Przy "Strasznym dworze" nie miałem tak dużych wątpliwości, jak choćby przy "Operze za trzy grosze", której premiera miała miejsce dwa tygodnie temu w Warszawie. W takich realizacjach obaw jest więcej, bo robimy coś jakby od nowa. "Straszny dwór" to kontynuacja przedstawienia, które już odniosło sukces. Oczywiście, zawsze można coś popsuć, ale jestem głęboko przekonany, że jest to przedstawienie piękne, wdzięczne i puszczone akurat w trakcie Bożego Narodzenia przypadnie do gustów i serc krakowskiej publiczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji