Artykuły

Smutki i bałamutki

Teatr Współczesny - stare, ale niezłe

Halina Skoczyńska, Bogusław Kierc, Elżbieta Golińska i Małgorzata Rudzka - to wyborny kwartet aktorów znów do obejrzenia na strychu Teatru Współczesnego.

Po premierze sądziłem, że Lars Noren jest kobietą, którą Piotr Tomaszuk reżyserował na klęczkach. Obaj - autor i reżyser - strasznie w tym spektaklu gadali. Ten nadmiar psychodelicznych powiastek przy niedomiarze wartkiej intrygi sprawiał, że po godzinie wzajemnej wiwisekcji bohaterowie po prostu zamierali w krzesłach, jakby powiedzieli od siebie już wszystko na godzinę przed końcem spektaklu.

Sztuka Norena opowiada o nas. Że krzywdzimy, skrywamy, mamy ciemne tajemnice miłości, patrzymy na świat przez pryzmat własnych doznań i samowiedzy, jakbyśmy - oglądając album rodzinny - każdą fotografię opatrywali pełnym skandali i tajemnic autokomentarzem. Dodajmy do tego freudowskie związki dziecka z matką, montowanie seksualne, problem alkoholowy, romanse na boku - a będzie sporo wrażeń jak na jeden wieczór. W sumie "Jesień i zima" to poziom dobrej telenoweli ze smutną puentą. Noren dowodzi, że brak miłości przeszkadza żyć, że agresja jest rodzajem uzależnienia. I że chyba nie ma na to lekarstwa.

Aktorów reżyser poprowadził konsekwentnie. Henryk (świetny Bogusław Kierc) podpija ukradkiem whisky i podjada czekoladki, Margareta ma stargane nerwy (kreacja Haliny Skoczyńskiej), Ann strzela oskarżeniami jak rewolwerowiec (Małgorzata Rudzka), kompletnie załamana jest Ewa (Elżbieta Golińska) - bo w życiu nic jej nie wyszło. Wszyscy są bardzo przekonujący, bardzo wyraziści i boleśnie prawdziwi.

Wizyta w tym teatrze to dobrze wydane pieniądze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji