Artykuły

Fasada

O "Fasadzie" w reż. Eduardo de Paiva Souzy w Białostockim Teatrze Lalek prezentowanej podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych pisze Wojciech Morawski z Nowej Siły Krytycznej.

Wszystko zaczyna się od menela (Ryszard Doliński). Jego przepychanki z kapelą inicjują spektakl. Jak to zwykle. Trochę przepychanek i od razu jest na co popatrzeć. W tym czasie aktywizuje się Stara Baba (animuje Zbigniew Litwińczuk) - lalka ludzkich rozmiarów, o starczej, wyczekującej na potencjalny komunikat twarzy, wpatrzonej w nieskończoność, tymi swoimi szklanymi paciorkami, podpartymi żółtą gąbkowatą skórą. Pani Stara Baba robi dwie rzeczy - wynajmuje makietę wspomnianego już domu oraz umiera. Iście po starobabsku. Każde umieranie wypluwa z niej czerwoną niteczkę - taką do kłębuszka, na szaliczek. Zakłopotanie. Na szczęście od razu śpiew, gitara, łajdaczenie się i dalej. Po prostu sceny zbiorowe. Kolorowe i głośne - jak gitara i akordeon i gąbkowe lalki i menel i stara baba.

Jest śpiew ładny i czysty. Pan Ryszard Doliński "ma taką uroczą szmatę w głosie" - dopowiada publiczność. Wszystkie drobne i ckliwe emocje scen kameralnych lub solowych, roztrzaskują się o masyw tych poprzednich - powiedzmy jak o fasadę. Słowo, grymas, wysokie "c" i cięcie. Podobnie jak pocztowy stempel wyrównuje wszystkie perforacje listu, na którym odbija swoje znaczące. Stara Baba nie ma jednak źle. Odwiedzają ją Ptaszki (prowadzone przez Artura Dwulita i Grażynę Kozłowską gąbkowe maski, maszkarony to jakby twarze greckiego Zeusa, co sprawia, że śmiesznie jedzą chleb), szczebiocąc wesołe piosenki - Chopin, Moniuszko, Monteverdi, jeśli jeszcze nie wspomniałem. Ich hity lecą na okrągło. Rozpoczyna się karnawał etiud. Trochę znikąd nadciągają następne sceny. Ale to dobrze, w jakiś dziwny sposób zgrywa się to z rytmem spektaklu.

Gruba baba - jest wielka i gruba, z gąbki. Z trudem trzyma się na nogach, co jednocześnie nie przeszkadza jej kipieć erotyzmem. Czerwony stanik werżnięty w obwisłe piersi, stringi dzielące tłuszcze na dwa. Miłość przychodzi szybko, podobnie jak zmęczeniem wertykalnością i spokój w ramionach kochanka. Tak wielka masa musi znajdować się w spoczynku ze względu na to, że trudno znaleźć siłę która nada jej odpowiednie przyśpieszenie. Gdy aktorka (Barbara Muszyńska) opuszcza kostium, Gruba Baba umiera. Dobrze patrzy się na opór, jaki stawia martwocie.

Pokój Starej Baby, wynajmuje rodzina z walizką i z dzieckiem. Dziecko podobnie jak walizka nie jest wykonane z naturalnych tworzyw. Do ręki lalki przyczepiony jest wielki różowy balon, który pomaga utrzymywać ją w pionie. Rodzina wszystkim poniewiera z tą samą pogardą - dzieckiem, balonikiem i walizką. Jednak to dziecko zaśpiewa piosenkę. Lalki mają szklane oczy, pełne refleksów. To tylko dwa uśmiechy, dwie łzy i sceniczny świat potoczy się dalej, podobnie jak delikatnie zarysowana makieta domu, przesuwana z miejsca na miejsce, oddająca do dyspozycji postaci kolejne partie sceny. A wszystko w wirze. Lalki przekazywane są niezwykle płynnie. Trudno zarejestrować ten moment. W wirze, gdy część aktorów animuje pojedyncze postaci, na stałe im przypisane, reszta przerzuca się lalkami ponad swoimi własnymi rolami. Lalki wykonane przez Dude Paive urzekają pozwalają na śmiech i płacz, niemalże w jednym geście. Spektakl pomimo ostrych cięć i poklejonych scen, nie jest bez sensu. Posiada swój własny rytm, który pozwala mu wypowiedzieć zrozumiałe zdanie. Radośnie optymistyczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji