Artykuły

Uwidocznić słowo

Utraciliśmy zdolność percypowania słów padających ze sceny - pisze w felietonie dla e-teatru Igor Stokfiszewski

"W teatrze panuje tendencja ku dominacji widzialnego nad słyszalnym" (Julian Przyboś, "Słowo uwidocznione")

Utraciliśmy zdolność percypowania słów padających ze sceny, nie rejestrujemy głosu aktorów, chyba że uzupełnia czytelną sceniczną sytuację, jeden do jednego pokrywa mówienie i czynienie. Nie potrafimy zrozumieć, co komunikuje aktor za pomocą wypowiadanego tekstu. Nie umiemy rozpoznać tezy, puenty, nawet jeśli wypowiedziana zostaje wprost przez aktora w finałowej scenie spektaklu. Dotyczy to zarówno widzów, jak i krytyki teatralnej. Nowoczesna idea autonomii teatru, którą wiek XX miał wygrać z pomocą kultu inscenizacji (szczególnej i niepowtarzalnej kompozycji wielu sztuk), a równolegle oderwania teatru od swego literackiego źródła - tekstu dramatycznego, sprawiła, że teatr zyskał niebywałą kompetencję w kreowaniu własnego świata wizualnego, kosztem słów. W owym szczególnym niesłyszeniu widzę powód, dlaczego nie potrafimy "przeczytać" sensu tekstów "obcych" wkomponowanych w spektakl, wyjątków filozoficznych, ale również dlaczego nie umiemy dosłyszeć najprostszych komunikatów, nawet jeśli produkowane są przy rampie, ze złamaniem scenicznej konwencji.

Jeśli miałbym przypisać jakąś szczególną rolę teatrowi politycznemu w warstwie języka inscenizacji, byłoby nią przede wszystkim "uwidocznienie słowa". Próba odnalezienia możliwie wielu narzędzi scenicznej prezentacji, która umożliwiałaby zaistnienie słów. Choć kilku słów. Jednego, ważnego zdania spektaklu.

W "Ifigenii", Michał Zadara projektuje cały tekst dramatu na scenografię, produkuje nadobecność słów, ich nad-uwidocznienie, pismo "zagłusza" aktorski głos. Pismo jest elitarne, nabieramy umiejętności posługiwania się nim na drodze edukacji, nie socjalizacji. Pismo segreguje, odklejone od mowy ciała wymaga znajomości danego języka, dzieli na umiejących i nie umiejących rozczytać alfabet, związki poszczególnych znaków. Głos, przez swoją cielesność, mowa, którą pozyskujemy w trakcie obcowania z "innymi" jest egalitarna. Może służyć ideologizacji, indoktrynacji w celu reprodukowania dominujących wyobrażeń o świecie, jak w "Kasparze" Barbary Wysockiej. By ocalić mowę przed ostateczną utratą swojego egalitarnego potencjału, reżyserka również projektuje pismo na scenografię. Ten gest prezentuje pismo jako wyższy stopień opresji edukatorów. Ale w obu spektaklach uwidocznienie słowa, jako "dosłowne", odbiera moc głosowi, wrzuca mowę w kołowrotek coraz słabiej rozpoznawalnych sygnałów życia. Ma nas zmęczyć, odebrać słowu "znaczenie".

W "Nirvanie" Krzysztofa Garbaczewskiego, opartej na "Tybetańskiej księdze umarłych", ledwie słyszymy słowa padające ze sceny, często nie słyszymy ich w ogóle. Śmierć, jej warianty, możliwe ujęcia, jest ukazana również poprzez utratę głosu. W spektaklu "Diamenty to węgiel, który wziął się do roboty" Monika Strzępka produkuje feerię głosów, słów, obrazów. W kluczowej scenie zrywa jednak tę kolorową zasłonę, pozwalając wybrzmieć jednemu zdaniu, uwidocznia słowa bez "dosłownej" ich wizualizacji, ustawia całą maszynerię inscenizacji - świateł, muzyki, scenografii - tak, by zapracowała na to jedno jedyne zdanie wypowiadane przez aktora. To tylko kilka różnych strategii podchodzenia do słów, ich uwidaczniania w dzisiejszym teatrze.

Odpowiedzmy na pytanie, po co? W jakim celu należy zastanawiać się nad charakterem uwidocznionego słowa? Tylko z pozoru idzie mi o techniczną grę, która pozwoli skupić uwagę widza, krytyka na komunikacie, tezie spektaklu. W istocie stosunek do "głosu" i "mowy" świadczy o naszej demokratycznej wrażliwości. "Zabrać głos" i "oddać głos" - oto dwie funkcje teatru i zgromadzenia. Kto posiada głos, słowo, posiada również polityczną podmiotowość, pozbawienie głosu, słowa, wyklucza z rozstrzygania spraw wspólnych. Mówi ten, kto aktualnie "ma głos", kto "zabrał głos"... innemu. Wizualność, która w nie mniejszym stopniu może rozstrzygać o demokracji, została zhomogenizowana przez rynek (wszyscy wyglądamy tak samo), zwłaszcza w społeczeństwie, które nie może poszczycić się wielością wizualnych różnic - kolorów skóry, odcieni oczu. W poszukiwaniu odmienności, bogactwa stanowisk wobec życia i świata, winniśmy szczególne dbać o słowo, uwidocznić je, na powrót nauczyć się wsłuchiwać w aktora, który zawsze oddzielony własną cielesnością pozostaje innym, różnym od nas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji