Artykuły

Granice teatru

Spektakl, choć jest w dużej mierze wierny tekstowi, zdecydowanie wykracza poza jego ramy. Oprócz pijaństwa ważnym tematem staje się sam teatr i teatralność - o "Pijakach" w reżyserii Barbary Wysockiej w Starym Teatrze w Krakowie pisze Monika Kwaśniewska z Nowej Siły Krytycznej.

"Pijacy" Franciszka Bohomolca w reżyserii Barbary Wysockiej to kolejna premiera w ramach festiwalu Starego Teatru re_wizje / sarmatyzm. Spektakl, choć w dużej mierze wierny tekstowi, zdecydowanie wykracza poza jego ramy. Oprócz pijaństwa ważnym tematem staje się sam teatr i teatralność. Cały spektakl oparty jest na relacji teatralnej fikcji i mechanizmów jej tworzenia z realnością zdarzenia scenicznego oraz wdzierającego się na scenę konkretu pozateatralnego. Dzieje się to na różnych poziomach: dramatycznym, scenograficznym, muzycznym. Akcja wydaje się więc rozwarstwiać na dwie sfery: dramat Bohomolca i dodane lub wypreparowane z tekstu komentarze.

Sceny tworzące ramę spektaklu silnie eksponują jego teatralność. Przedstawienie otwiera dialog między "służącymi": Magdaleną i Wiernickim (Małgorzata Zawadzka i Marcin Kalisz), którzy dwukrotnie powtarzają wprowadzającą w akcję dramatu scenę. Na koniec ci sami bohaterowie przedstawiają cały zespół przy dźwiękach piosenki "Teatr uczy nas żyć" Zbigniewa Wodeckiego. Zresztą zmiany poczynione w tekście wpłynęły najsilniej właśnie na te postaci. Rola Wiernickiego powstała z połączenia trzech innych. Poza tym to "sługom" powierzono przerywające akcję "piosenki" i komentarze skierowane bezpośrednio do widzów. W rezultacie zajmują oni pozycję na granicy między sceną a widownią. Choć uczestniczą w akcji, pozostają cały czas gdzieś z boku: niezaangażowani, zdystansowani, cyniczni. Stwarzają przy tym wrażenie niezwykle świadomych - jakby, jako jedyni na scenie, znali scenariusz dalszych wydarzeń. Sekwencje z ich udziałem często przekraczają ramy spektaklu. Na przykład, gdy podczas sennych przerw między kolejnymi libacjami śpiewają współczesne opowieści o przestępstwach popełnionych po pijanemu. Ich zewnętrzna w stosunku do akcji dramatycznej pozycja zostaje jednak szczególnie podkreślona w scenie, w której Wiernicki wyznaje Magdalenie miłość, a ona stwierdza: "nie o tym jest ta sztuka". Z jednej strony więc postaci wykraczają poza ramy akcji teatralnej, z drugiej skrzętnie pilnują jej granic.

Podobne przenikanie się teatru z realnością zachodzi na poziomie przestrzeni (scenografia: Magdalena Musiał). Pierwsze, co rzuca się w oczy, to odsłonięte "bebechy" sceny: obdrapane ściany, rama sceniczna, sznury. Jednak w tym obnażonym teatrze postawiono bardzo konkretne przedmioty: trzy ciężkie, metalowe garaże, podest, balkon. W nich zaś przedmioty codziennego użytku: kanapy, telewizor, czerwony maluch, rower. Całości dopełniają stojący na przedzie sceny po lewej trzepak, a po prawej kontener na śmieci. Te często niewykorzystane bezpośrednio w spektaklu, lub służące jednej efektownej scenie przedmioty stanowią znak przenikającej na scenę realności. A jednocześnie tworzą kolejne sfery azylu bohaterów. W garażu picując swojego malucha przesiaduje Sobrecki (Arkadiusz Brykalski), na podeście, zaaranżowanym na domowe studio muzyczne, by grać na gitarze "chowa się" Iwroński (Krzysztof Zawadzki), balkon to schronienie Teresy (Ewa Kaim). Są to sfery "małej" i ograniczonej, bo cały czas podglądanej "prywatności". Właściwa akcja dzieje się natomiast przeważnie na pustym proscenium.

Sztucznie stworzone wrażenie realności tworzy również światło całkowicie dostosowane do pory dnia oraz końcowa projekcja, kiedy przedstawianiu aktorów towarzyszy film z ich udziałem nakręcony w plenerze.

Ciekawy kontekst do powyższych obserwacji wprowadza muzyka. Status granej na żywo przez Iwrońskiego/Zawadzkiego (bo granica między postacią a aktorem i muzykiem nieznacznie się zaciera) na gitarze muzyki wydaje się nie do końca jasny. Czasem jest niemal niezauważalnym podkładem współtworzącym rytm spektaklu, innym razem wciąga się ją wewnątrz teatralnej "iluzji" i jako taką komentuje. Towarzyszy jednak również momentom przełamania tejże "iluzji" i wykraczania poza schemat dramatyczny. W jeszcze innych scenach Iwroński gra przeboje "stare i lubiane". Muzyka podkreśla wtedy biesiadną atmosferę wydarzeń, ale odwołując się do pamięci i skojarzeń widzów - dodatkowo rozsadza i rozszerza "przestrzeń" sceniczną o kolejny wymiar.

Poza muzyką graną na żywo w spektaklu jest też kilka piosenek puszczonych z "offu". Na przykład jednej ze scen między Magdaleną a Wiernickim towarzyszy piosenka Aya RL "Skóra". Postaci siedzą wtedy na trzepaku patrząc w stronę widowni, a tekst piosenki wydaje się komentarzem ich sytuacji. Mimo, że piosenka zostaje dosłownie zacytowana, przeniesiona z rzeczywistości do teatru, wydaje się zrastać z postaciami, tworzy atmosferę intymności, gwałtownie potem przerwaną przez dalsze wydarzenia. No i ostatnia, wspomniana już piosenka: "Teatr uczy nas żyć", której tekst z jednej strony wydaje się rozsadzać i ostatecznie demaskować teatralność wydarzeń scenicznych, przy okazji jednak tematyzuje jej granice - konsekwentnie w spektaklu badane. Tytuł zaś może stanowić dość zabawny komentarz do dydaktycznego przeznaczenia sztuki Bohomolca.

Dramat Bohomolca nie stał się jednak jedynie pretekstem do dywagacji na temat teatru. Wręcz przeciwnie, inscenizacja świetnie wydobywa wszystko, co w tym tekście błyskotliwe, złośliwe, śmieszne i, niestety, chyba zawsze aktualne. Banda zgromadzona w domu Pijakiewoczów umieszczona we współczesnym kontekście i kostiumach jest widokiem chyba każdemu dobrze znanym, czy to z wesela, czy z imienin, czy z akademika. Nie trzeba zmieniać ani linijki, by kwestie postaci brzmiały wiarygodnie. Atmosfera spektaklu odpowiada w dużej mierze nastrojowi pijackiej imprezy i naznaczonych kacem poranków. Akcja rozwija się nieśpiesznie, trochę mimochodem, by potem wybuchnąć nadmiarem libacyjnych emocji i za chwilę powrócić do zwyczajnego, spowolnionego rytmu. Efekt pewnej "naturalności" scenicznych zdarzeń, oparty jest w dużej mierze na grze aktorskiej. Jest ona pełna "brudów", pochrząkiwań, zwyczajnego wałęsania i bezczynnego bycia na scenie. Również przerysowana, karykaturalna teatralność postaci jest na tyle wyważona, że wpisuje się świetnie w nazbyt ekspresyjny sposób zachowania osoby pijanej.

W tej atmosferze powtarzający się wciąż ten sam schemat - kac, picie - na początku śmieszy, potem zaczyna męczyć jak przedłużająca się w nieskończoność impreza. Kulminację tego stanu rzeczy stanowi scena totalnego chaosu, w której wszystkie postaci zaczynają wykonywać i powtarzać różne czynności. Przypomina to trochę "Tango" Rybczyńskiego, przedstawiające ludzkie życie jako serię wciąż powtarzających się, uporządkowanych w jakimś niemożliwym do ogarnięcia schemacie zachowań - wyuczonych, przejętych, wykonywanych rutynowo. W tym kontekście pijaństwo staje się częścią "rytuału życiowego", czymś wrośniętym z schemat kulturowo ukształtowanych zachowań.

Zabawnie i z pewną przekorą potratowany został dydaktyczny aspekt dramatu. Ostry podział na złych-pijących i dobrych-niepijących został lekko zatarty. Postaci pozytywne potraktowane zostały bowiem z takim samym, jak pozostałe, zacięciem satyrycznym. Sprzeciwiający się pijaństwu Roztropski jeździ na wózku inwalidzkim, głaszcząc cały czas trzymanego na kolanach, wypchanego kotka. W chwilach największej irytacji - wstaje jednak wywołując zadziwienie towarzyszy (zabieg ten świetnie wpisuje się również w kontekst refleksji nad teatralnością). Sobrecki to naiwny, bezradny chłoptaś, który wszystkich się słucha. Nawet odmowa picia nie jest jego autonomicznym gestem, bo przecież jego ukochana Teresa jest zdecydowaną przeciwniczką alkoholu. Teresa zaś w niczym nie przypomina naiwnej amantki - jest ostra, znudzona i zniechęcona. Mimo, że wybrała Sobreckiego ze względu na jego abstynencję, po ślubie przyjeżdża do domu kompletnie pijana.

Na koniec warto dodać, że "Pijacy" to świetna rozrywka. Zarówno intelektualna, jak i wynikająca z przyjemności zwyczajnego obcowania z teatrem. Spektakl zrobiony jest ze świetnym wyczuciem formy (potraktowanej autorefleksyjnie) i komizmu przełamanego nienachalną, ale jednak silnie wybrzmiewającą krytyką społeczną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji