Zakochany mąż wciąż staje do licytacji, by odzyskać niewierną
"Bengtsson" w reż. Ryszarda Jaśniewicza w Domu Zarazy w Gdańsku. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
W Domu Zarazy w Oliwie monodram Axela Oxenstjerny "Bengtsson". Na scenie stary aktor - obłąkany miłością do teatru i żony, wspaniałej aktorki. Tak znakomitej, że wciąż ktoś mu ją porywa ze sceny, a to pasza, a to książę, a to inny amant - o monodramie w wykonaniu Ryszarda Jaśniewicza pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
W wyniku dramatycznych okoliczności małżonka trafia potem do internetu na aukcję. Zakochany mąż niezmiennie staje do licytacji i odzyskuje niewierną...
- I wylicytowałem ją - oznajmia z dumą, a publiczność bawi się do łez.
Niekiedy jednak jest to uśmiech pełen melancholii czy wzruszenia. Bowiem "Bengtsson" to historia aktora, który na scenie nosił halabardę, wcielał się w Koguta czy Maślaka, a jakże boską kreacją była odegrana przez niego...
Mgła. W tej roli kapitalny Ryszard Jaśniewicz - niczym paw kroczy dostojnie, w wizytowej marynarce i eleganckim kapeluszu, ale na nogach ma podarte portki. Puszy się, podryguje, śpiewając "Muszę się żenić dzisiaj rano" (z musicalu "My fair lady"). Mistrzowsko wciela się w starego aktora, który wierzy, że wielka kariera nadal jest przed nim, że znów stanie w blasku reflektorów i zagra: Lokaja I, Lokaja II, a może nawet służącego Bengtssona w "Sonacie widm".
Teatr to jak mówił Peter Brook: dwie deski i namiętność. Czego potrzeba, by powstał dobry teatr? Dobrego aktora przede wszystkim, a takim na pewno jest Ryszard Jaśniewicz - co udowodnił, tworząc przemyślaną, wielowarstwową kreację.
Oxenstjerna to ponoć pseudonim, ale sztukę napisał ktoś, kto dobrze zna teatralne kulisy i jak główny bohater "obłąkany jest teatrem".