Artykuły

Puste serce Oniegina

"Eugeniusz Oniegin" w reż. Marka Weissa w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Urzekający spektakl, jeden z najlepszych, jakie w ostatnim czasie powstały w trójmiejskich teatrach. I najlepsza realizacja Marka Weiss-Grzesińskiego spośród tych, jakie przygotował w Gdańsku od czasu, gdy kieruje Operą Bałtycką.

"Eugeniusz Oniegin", porównywalny jest, moim zdaniem, z jego dawniejszą, wybitną gdańską "Madame Butterfly" Pucciniego.

Reżyser wydobył z libretta i muzyki "Eugeniusza Oniegina" to, co jest w nich najważniejsze: historię uczuć. Prawda, jest w tym spektaklu także delikatny koloryt dawnej Rosji, z samowarem na stole i poczciwym rosyjskim ludem, śpiewającym chóralne pieśni, w drugim akcie mamy zgryźliwy (i niekonieczny, słabszy reżysersko i choreograficznie) obraz współczesnej nowobogackiej Rosji - ale liczą się tu przede wszystkim ludzie i ich serca. Proponuję wszystkim widzom, by od pierwszych scen śledzili uczucia, jakie odbijają się w zachowaniach Tatiany (w premierowej obsadzie Anna Wierzbicka).

To najpierw niewinna marzycielka w białej sukni, dziewczyna, na którą nagle spada miłość, gdy do ogrodu jej rodzinnego domu na wsi wkracza po raz pierwszy Eugeniusz Oniegin. Przywitanie, sposób, w jaki reaguje na ucałowanie ręki, mówią nam wszystko o tym, co przeżywa, tak jak i późniejsze wykorzystywanie jako talizmanu, noszonego na piersi, rękawiczki, upuszczonej przez Oniegina.

W drugim akcie Tatiana staje się prawie posągową postacią, dojrzałą kobietą, wierną wyborom, jakich dokonała w swoim życiu. Przez dwa akty przebiegamy wraz z nią jakby przez całe życie. Piękna historia.

Jej ukochany, Oniegin (Mikołaj Zalasiński), jest przeciwieństwem Tatiany. To człowiek, który nie potrafi się zmienić. Całe jego życie polega na zabawie i zarazem na znudzeniu nią. Niezdolny do głębszych uczuć, do miłości po prostu, wciąga jedynie w swoje gry otaczających go ludzi. Dla zabawy odrzuca Tatianę, dla żartu kokietuje jej siostrę Olgę (Agata Bieńkowska), czym prowokuje pojedynek z kochającym Olgę Leńskim.

Na pojedynek przybywa wprost z całonocnej zabawy, jeszcze chwiejąc się na nogach. Gdy oddaje śmiertelny strzał w stronę swego przyjaciela, zasłania oczy. Jest rzeczywiście ślepcem, niezdolnym do tego, by dostrzegać innych obok siebie. By nam to unaocznić, reżyser w finałowej scenie rozstania Tatiany z Onieginem umieszcza pomiędzy nimi na wózku inwalidzkim sparaliżowaną Olgę. Tatiana jest jej opiekunką, Oniegin ledwie raz omiecie ją spojrzeniem. Bardziej niż cokolwiek innego pokazuje to, że jego słowa o miłości nadal są puste.

Para Anna Wierzbicka i Mikołaj Zalasiński rzeczywiście przykuwała uwagę na premierowym przedstawieniu. A przy okazji powtarzała powracającą w inscenizacjach Marka Weiss-Grzesińskiego myśl, że jedynie kobieta i jej miłość potrafią wydobyć mężczyznę z jego emocjonalnych pułapek...

Nie znaczy to jednak, że pozostali soliści są dla nich jedynie tłem. Jednym z powodów, dla których to przedstawienie dostarcza widzowi takiej satysfakcji, jest zespołowo grająca, wyrównana grupa śpiewaków. Praktycznie każdy ma tu swoje pięć minut i każdy bardzo dobrze je wykorzystuje, czy będzie to Beatriz Blanco w aktorskiej roli Niani, czy Paweł Skałuba jako Leński, czy Gremin Romualda Tesarowicza.

Wrażenie dobrego zestrojenia każdego elementu w tym spektaklu daje również świetna scenografia Jagny Janickiej. O upływaniu czasu, zmianach uczuć, nastrojów opowiada za każdym razem odpowiednio zaaranżowana scena, czy będzie to prześliczny, niemal rajski ogród domu Tatiany i Olgi w pierwszych scenach przedstawienia, przejmujący swoim chłodem zimowy las w scenie pojedynku Leńskiego i Oniegina, czy niemal całkowicie odarta z ozdób i kolorów finałowa scena rozstania Tatiany i Oniegina.

Komplementy, jakie wypowiedzieć należy po premierze "Eugeniusza Oniegina" pod adresem reżysera Marka Weiss-Grzesińskiego i realizatorów tej premiery, skłaniają też jednak do zadania na koniec jednego pytania dyrektorowi Markowi Weiss-Grzesińskiemu. Gdy obejmował on fotel dyrektora Opery Bałtyckiej, deklarował, że reżyserować będzie spektakle we własnym teatrze tak długo, jak długo nadawać będzie tej scenie własne piętno i dostateczną dojrzałość. Potem zaś zaprosi do gdańskiego teatru innych reżyserów, którzy poprowadzą jego dzieło dalej. "Eugeniusz Oniegin", próbka prawdziwie dojrzałego teatru operowego, czy jest już tym właściwym momentem?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji