Artykuły

Kościelniak trzyma klasę

"Opera za trzy grosze" Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu na II Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

W sobotę wieczorem poznamy laureatów II Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni. Do piątku faworytem był wrocławski teatr Capitol i jego znakomita inscenizacja "Opery za trzy grosze".

Wierzyłam w Wojciecha Kościelniaka, który przed laty w Gdyni wyreżyserował "Sen nocy letniej", "Hair" i "Francesco" (za który czytelnicy "Gazety Wyborczej Trójmiasto" uhonorowali go nagrodą Sztorm Roku 2007), a teraz przywiózł do Trójmiasta inscenizację "Opery za trzy grosze" Bertolda Brechta z muzyką Kurta Weila w odświeżającej aranżacji Piotra Dziubka. Nie zawiodłam się ani ja, ani festiwalowa publiczność, która po spektaklu zgotowała burzę owacji na stojąco.

"Opera za trzy grosze" Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu to sztuka napisana na nowo własnym charakterem pisma, naznaczona talentem inscenizacyjnym Kościelniaka i grupy aktorów, którzy zaufali jego intuicji. Powstał spektakl porywający, wpisujący operę żebraczą w krajobraz postindustrialny, w którym londyńskie ulicznice są steranymi pracą wyrobnicami w fabryce rozkoszy, a żebracy doskonalą zawodowe kompetencje pod okiem Peachuma, szefa korporacji (znakomity Cezary Studniak jako król żebraków, pretendent do nagrody za najlepszą rolę męską). Mackie Majchcer zaś (Konrad Imiela) - bandyta i dziwkarz - szykuje się do objęcia posady szefa baku. Historia konfliktu Peachuma i jego zięcia Mackie Majchra prowadzi nas przez świat londyńskiego półświatka rządzonego przez pieniądz i chuć, a symbolem degrengolady wymiaru sprawiedliwości jest zdeprawowany do cna niejaki Brown, szef policji (wyśmienita kreacja Mariusza Kiljana). Jest jeszcze jedna rola, której nie sposób zapomnieć - misternie utkana z dowcipu i dziwactw postać Śpiewaka Podwórzowego (Sambor Dudziński).

Świetne aktorstwo to nie wszystko. Kościelniak dodaje do niego pyszne pomysły inscenizacyjne: proste, ale efektowne. Pojedynek dwóch kobiet wpisany w kontekst bokserskiego ringu, cela Mackie Majchra jako klatka dla lwów, metafory wywodzone z teatru cieni, dykteryjka opowiedziana z użyciem monidła, wyśmienita reżyseria światła - wszystko przemyślane i uzasadnione.

Wrocławski teatr Capitol wyrasta w tym roku na faworyta - także za sprawą startującego poza konkursem monodramu "Rzecze Budda Chinaski" według obrazoburczych tekstów Charlesa Bukowskiego, w reżyserii Cezarego Studniaka i z udziałem Justyny Szafran.

Żaden inny teatr (a przypomnijmy, że do Gdyni zjechały wszystkie polskie sceny muzyczne z wyjątkiem warszawskiej Romy) nie dorównał poziomem tegorocznym propozycjom Capitolu. Może poza gdyńskim "Chicago" i "Jesus Christ Superstar" teatru z Chorzowa. Dla porządku dodajmy, że w chwili zamknięcia tego numeru "Gazety" rozpoczynał się musical "Rent" szczecińskiej Opery na Zamku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji