Artykuły

Aktorka niezwykła

- Pierwszym warunkiem sukcesu aktorki jest mieć duszę; potem ładną buzię, zniewalający głos, atrakcyjną osobowość, ale ten warunek jest pierwszy - mówiła Helena Modrzejewska, o życiu której opowiada Tygodnikowi Angora prof. Emil Orzechowski.

Jaką kobietą była Modrzejewska? Mądrą, piękną, wyzwoloną, czy może wręcz przeciwnie?

- Mądrą na pewno. Czy piękną? - to pojęcie względne. Żaden malarz nie potrafił uchwycić jej rysów twarzy - tak była żywa, zmienna. Bardzo krytyczny i kompetentny "Słownik Biograficzny Teatru Polskiego" daje taką oto syntezę: "Była jedną z najpiękniejszych kobiet swojej epoki. Miała nieskazitelnie regularne rysy, duże, wyraziste oczy, ciemne, ale nie czarne, długie włosy, również ciemne, ale również nie wpadające w czarny kolor". Smukła, wiotka, gibka w ruchach, długo zachowała wielką sprawność fizyczną (dobrze pływała, do późnego wieku uprawiała jazdę konną). Głos miała dobrze postawiony - ale niezbyt duży. Tylko usilna praca poszerzyła jego naturalną, dość wąską skalę (mezzosopran) o nieco niższe rejestry. Za to z reguły zachwycano się barwą i melodyjnością jej głosu...".

Czy wyzwoloną? - o tak, i to pod wieloma względami. Uwielbiali ją mężczyźni, ale jeszcze bardziej uwielbiały ją kobiety, a zwłaszcza dziewczęta. Zresztą - o czym tu mówić? Jako jedyna wystąpiła dwukrotnie na światowym Kongresie Kobiet w Chicago (1893), nie zrezygnowała ze sceny po wyjściu za mąż za Karola Chłapowskiego, przedstawiciela jednego z najbardziej zasłużonych polskich rodów. Sama, siłą swojej woli, wydobyła się z młodzieńczych, bardzo ryzykownych sytuacji. Często grała role kobiet "upadłych", nadając im cechy sympatyczne; próbowała przekonać publiczność do bohaterek Sudermanna i Ibsena. Znała jednak granice konwencji. W jednym z listów pisała do amerykańskiej przyjaciółki: "Absurdem byłoby mówić, że mąż i żona to jedno. Gdy odpowiadałam na twój list, mój pan i władca był w Kalifornii, lecz natychmiast gdy przyjechał, poinformowałam go o naszych planach. Zrobił wówczas skwaszoną minę". I dalej: "Ponieważ mężczyzny honor jest ważniejszy niż kobiety, muszę złamać moje przyrzeczenie, aby on mógł dotrzymać danego słowa".

Podobno była dzieckiem nieślubnym?

- To prawda. Plotka mówi, że była dzieckiem księcia Sanguszki, którego córka - zresztą też Helena - była jakoby bardzo do naszej bohaterki podobna; obydwie panie znały się.

Co jednak nie przeszkodziło hrabiemu Chłapowskiemu, by poślubić tę kobietę z nizin społecznych, a na dokładkę aktorkę, co w XIX w. brzmiało prawie jak kurtyzana.

- Trzeba stanowczo podkreślić, że gdy Karol poznał Helenę, była ona na wyżynach osiągalnych dla aktorki galicyjskiej, była zgoła inną osobowością, niż kilka lat wcześniej. Skoro otwarty był dla niej salon Potockich w pałacu "Pod Baranami". Inna rzecz - małżeństwo z partnerem z tzw. wyższych sfer. To automatycznie oznaczało rezygnację z kariery scenicznej. W jej przypadku była to długa i wcale nie do końca rozstrzygnięta batalia o zaakceptowanie przez klan Chłapowskich. Karol ją jednak kochał, ona go zapewne też, a z całą pewnością rozumieli się doskonale i wszelkim wyzwaniom losu stawiali czoła razem.

Co pchnęło Modrzejewską do aktorstwa?

- A któż to wie? Może była to atmosfera domu; bracia byli artystami: Feliks dobrym aktorem, Szymon muzykiem, Adolf budowniczym, który to m.in. odnawiał Sukiennice. Wszystko jedno, kto nazywał się Benda, kto Opid, a kto Misel - to była jedna, rozumiejąca się dobrze rodzina skupiona wokół mamy - Józefy. Może to była atmosfera Krakowa: prowincjonalnej dziury z wielkimi ambicjami patriotycznymi. Była to na pewno też i egzaltacja, sięgająca niekiedy granic zatracenia poczucia rzeczywistości; cudne są wspomnienia dziecięcych konwersacji Heleny z Matką Boską - figurką na domu naprzeciwko jej okna. Zaś impulsy bezpośrednie były dwa: ambicje Zimajera, by mieć własny zespół teatralny (nie zapominajmy, że gdy rzuciła go Modrzejewska, znalazł wielki talent Adolfiny Wodeckiej - początkowo występowali jako Modrzejewscy! I ukształtował karierę ich córki - notabene Heleny; słynnej Zimajerki). A impuls drugi to cel charytatywny występu amatorskiego w Bochni. To zdumiewające, ale taka ona była: życie sceniczne zaczęła, by pomóc potrzebującym, życie sceniczne zakończyła występem w Los Angeles na dochód ofiar strasznego trzęsienia ziemi na Sycylii.

Czy Modrzejewska rywalizowała z Sarah Bernhardt? Obie żyły w tym samym czasie i obie słynęły z mistrzowskiej interpretacji ról szekspirowskich.

- Trudno to nazwać rywalizacją, to były na słońcach przeciwnych dwie boginie. Przy czym Sara miała ułatwione zadanie: nie była znikąd, jak Helena, grała po francusku, miała rzesze popleczników już z racji swojego pochodzenia; to zresztą widać do dziś - poprzez promocję pamięci Sary - wystawy, katalogi. Kto dba o Helenę? Paru pamiętliwych. Ale wracając do pytania, Helena grała w obcym dla siebie języku. Swe ambicje w tym względzie definiowała prosto, pisząc w liście do matki: "Chcę, żeby publiczność nie rozpoznała we mnie cudzoziemki, lecz sądziła, że pochodzę z jakiejś angielskiej prowincji". Odmówiła zagrania po polsku Ofelii z E. Boothem i J. McCulloghiem, bo chciała dotrzymać danego sobie słowa, a równocześnie - gdy już odniosła sukces, grała jedną ze scen po polsku z przyczyn czysto patriotycznych. Musiała zrezygnować, bo dawało to efekt nie najlepszy.

A wreszcie spójrzmy, jakimi metodami obie aktorki budowały swój wizerunek. Sara opierała swoją popularność na stałej obecności w mediach, skandalu - wszystko było dobre, byle tylko o niej pisano. Helena też o media dbała, ale jakże inaczej. Dla dziennikarzy była to Madame, czasami Contess Bozenta Chłapowski - nie prostowała tych durnot. Przez media przejawiała się jako autorytet w wielu sprawach, bawiła się popularnością, czasem drwiła z niej, jak np., gdy proszona - jako jedna z kilku wybranych osób - o podanie swego ulubionego przepisu, przesłała przepis na czerninę ("polska czarna zupa, zwykle podawana dla odstręczenia zalotników"), zaczynający się od słów: Zabij gęś lub kaczkę, podcinając tył jej szyi, zaraz tam, gdzie kończy się głowa". Prawdziwa jednak fala obecności (pozaartystycznej) Modjeskiej w mediach to jej akcja pomocy dla ofiar rugów pruskich, a zwłaszcza szok po tym, jak dostała zakaz wjazdu na teren imperium rosyjskiego. Takie nagłówki, jak: "Modrzejewska i carska tyrania", "Stawiła czoła carowi" utrzymywały się długie miesiące w najbardziej popularnych gazetach amerykańskich.

Szekspira zostawmy w spokoju, bo to temat na inne opowiadanie; grały obie zresztą nie tylko Szekspira.

Po co właściwie Modrzejewska popłynęła za ocean, do Ameryki? Dla sławy czy dla pieniędzy?

- I dla sławy, i dla pieniędzy, choć tych ostatnich zarabiała - jako gwiazda sceny warszawskiej - wystarczająco dużo. Pisała kiedyś w liście do warszawskiej przyjaciółki: "Szalony, kto nie chce wyżej, jeżeli może". I to była cała Modrzejewska. Miała do wypełnienia pewną misję; pewnie określiła ją jeszcze w czasach krakowskiego nad sobą namysłu. Myślę, że było to jakoś tak: chcę, muszę pokazać światu, że Polka (z Krakowa) potrafi być najlepsza w swojej profesji. A jakież w niej jest zadanie najtrudniejsze, najbardziej ambitne? Zagrać największego z dramaturgów świata, Szekspira, w jego języku, w jego ojczyźnie. Dlaczego najpierw była Ameryka, i to nie Nowy Jork, nie Boston, ale Kalifornia i San Francisco - to opowieść osobna o tym, jak budować skuteczną strategię osiągnięcia tak ambitnego celu.

A pieniądze? Pieniądze to tylko środek potrzebny, by wyżyć, by innym pomagać. Tak! By innym pomagać. Modrzejewska zapłaciła wielką grzywnę za zerwanie kontraktu ze sceną warszawską, zapłaciła Zimajerowi za wykup i potem na wykształcenie syna, utrzymywała matkę i niewiarygodnie głodną pieniędzy bliższą i dalszą rodzinę. Potrzebowała pieniędzy na kostiumy, na utrzymanie farmy (bo tak sobie życzył jej mąż), listę można długo kontynuować. Ale zobaczmy, co pisze do matki z Kalifornii, gdy wszystko postawiła na jedną szalę: wygra, albo przegra. "Sprzedałam wiele rzeczy, zastawiłam moją biżuterię i koronki i pożyczyłam trochę pieniędzy, tylko trochę, na przygotowanie kostiumów...". Po debiucie, przyjętym entuzjastycznie (choć nie od razu) pisze, jakże inaczej: "Droga do bogactwa stoi otworem. Już mi proponowano 50.000 dolarów na rok plus wydatki związane z podróżowaniem. Nie przyjęłam, bo to za mało...". 50.000 dolarów w roku 1877 to jest "za mało"!!! Było to więcej, niż zarabiają dziś najlepiej płatne aktorki świata!!! A zaraz potem przytomnieje i donosi matce: "Zapłacili mi za moje występy dobrze, jako że wzięłam 1.700 dolarów za dwa tygodnie. Ale miałam 1.000 dolarów długu ...".

Niedawno ukazała się książka "Helena Modrzejewska", do której zebrał pan rozmaite artykuły, wywiady poświęcone tej wybitnej aktorce. Które fragmenty tej książki mają dla pana wymiar najważniejszy, by tak rzec, osobisty?

- Zwierzeń nie będzie, ale proszę wziąć stronę 124 - jest tam jakby synteza Madame; jakiś amerykański dziennikarz zrobił ekstrakt z jej wywiadów. Tytuł "Aktorstwo i dusza". A treść: "Znaczy utrzymywać młodość w samym źródle życia. Zawsze byłam wierna swoim ideałom. Nie utraciłam wiary w ludność. Nie zapomniałam, jak być zadowoloną i cieszyć się. Nie mogę w ogóle zagrać roli, dopóki jej nie odczuję. Nie chodzę do szpitalnych sal, by studiować śmierć w jej okropnościach. Mój sukces polega na mojej uczciwości. A poza tym, choć wiem, że to niemodne być poetyczną, są pewne zarodki poezji w mej duszy; wreszcie jestem religijną kobietą. Są pewne postaci, które nie mogą być zagrane przez kobietę, która nie wierzy w Boga. Pierwszym warunkiem sukcesu aktorki jest mieć duszę; potem ładną buzię, zniewalający głos, atrakcyjną osobowość, ale ten warunek jest pierwszy".

O każdym wielkim człowieku krążą setki anegdot. O Modrzejewskiej pewnie też. To sympatyczne opowiastki czy raczej złośliwe?

- W Warszawie jej czasów było i sympatycznie, i złośliwie. M.in. warszawska złośliwość motywowała jej wyjazd za ocean. Potem, co zupełnie zdumiewające, nawet największe brukowce amerykańskie nie znalazły w niej skazy. Jedna z gazet próbowała montować jej romans z E. Boothem (licząc pewnie na zazdrość Karola Chłapowskiego), ale spotkała się z taką reakcją, że pokornie przeprosiła. Oczywiście, także i w Ameryce krążyły dziwne, tajemnicze opowieści: że w jej domu - Ardenie w Santiago Canyon są jakieś niesamowite czerwone szyby w oknach - wiele było domysłów, ale to była po prostu ciemnia fotograficzna, bo Madame eksperymentowała z fotografią; były wiadomości o morderstwach na farmie - to była niestety prawda, o słynnym bandycie Torresie w górach farmę otaczających, etc. etc. - wszystko to jednak jakby poza nią, mało tego, jakby budujące wizerunek tajemniczej damy. Ale i tak najbardziej lubię historyjkę o tym, jak to jakaś firma ochroniarska wyniosła z jej wagonu (bo Madame podróżowała często wagonem o nazwie nieistniejącego państwa Poland, albo o nazwie Modjeska) szkatułkę z kosztownościami, by ją zdeponować w banku. Ileż było wiadomości o tym, że to klejnoty od królowej brytyjskiej, od carycy itp., podczas gdy były to zwykłe świecidełka za parę dolarów.

Czy wszystko już wiemy o życiu i twórczości Heleny Modrzejewskiej?

- Oczywista, że nie. Aby dać przykład; podobno w roli Marii Stuart miała w rękach Biblię drukowaną po węgiersku; sama pisała o swej domieszce krwi węgierskiej. W USA odnajdują się dziesiątki nowych eksponatów z nią związanych: listy, zastawy stołowe z jej nazwiskiem, karty do gry Modjeska, cukierki, perfumy, mydełka, etc, etc. Ale największa luka to kulisy zakazu jej występów na terenie Rosji; jej jakoby wywiezienie przez policję z teatru w Dublinie, aby uniknąć demonstracji ... wiele jeszcze do zrobienia. Ale to tylko fakty. A jej osobowość? - każdy ją może inaczej widzieć i oceniać.

* prof. dr hab. Emil Orzechowski - najwybitniejszy polski i międzynarodowy znawca życia i dzieła Heleny Modrzejewskiej. Profesor zwyczajny Uniwersytetu Jagiellońskiego, wykładowca m.in. w Stanford University, State University of New York of Buffalo. Twórca wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej UJ oraz Instytutu Kultury UJ, w ramach którego ma powstać Pracownia Heleny Modrzejewskiej. Autor kilkunastu książek, w tym między innymi: American Poets in Honour of Madame Modjeska (1993), Korespondencji Heleny Modrzejewskiej i Karola Chłapowskiego (2000) oraz Helena Modrzejewska. Artykuły, referaty, wywiady, varia (2008).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji