Artykuły

Gardzienice nie dla Lublina

- Odnoszę wrażenie, że wadzimy władzom miasta, że się na nas boczą, że ślą sygnały, iż nie jesteśmy potrzebni. Niby są rozmowy, ale nic z nich nie wynika. Na razie korzystam z zaproszenia pani prezydent Gronkiewicz-Waltz do Warszawy - z Włodzimierzem Staniewskim, dyrektorem i założycielem Ośrodka Praktyk Teatralnych Gardzienice rozmawia Teresa Dras z Polski Kuriera Lubelskiego.

Teresa Dras: Co się dzieje w Gardzienicach, a raczej z Gardzienicami, bo wciąż jesteście w podróżach?

Włodzimierz Staniewski: W Gardzienicach, mówiąc krótko, dzieje się bardzo dużo, przelewa się. I to od początku roku. Co miesiąc gramy maratony teatralne w naszej siedzibie. Publiczność przyjeżdża nawet zimą, w czasie zawieruchy śnieżnej, jadąc zewsząd, inwestując w tę wyprawę sporo grosza i czasu. Prowadzimy comiesięczne, międzynarodowe kursy Akademii Praktyk Teatralnych, w której każdego roku powstaje nowe przedstawienie. Działa galeria sztuki, regularnie odbywają się Spotkania Literackie, a w sierpniu - coroczny międzynarodowy staż, rodzaj szkoły aktorskiej. W listopadzie graliśmy w Rydze. W styczniu z trójką aktorów, Joanną Holcgreber, Mariuszem Goła-jem i Marcinem Mrowcą byliśmy w Izraelu. Miałem wykłady i "master class" dla studentów wydziału teatru Uniwersytetu w Tel Aviwie, na koniec wspólnymi siłami powstał spektakl w rodzaju "work in progress". Świetnie to odebrano, w czołowym izraelskim dzienniku "Haaretz" ukazał się entuzjastyczny artykuł o Gardzienicach. W lutym pokazywaliśmy "Ifigenię z A" [na zdjęciu] w Bibliotheca Aleksandrina w Egipcie, z towarzyszeniem 30-osobowej orkiestry filharmonicznej, dla 500-osobowej międzynarodowej widowni. To było nowe, niezwykłe doświadczenie, które chcę kontynuować. Dziennik "Al-Ahram" opublikował piękny esej o tej inscenizacji, można go prze-czytać na naszej stronie internetowej.

Muzyka skomponowana dla "Ifigenii" przez Zygmunta Koniecznego była wykonywana kameralnie, siłami teatru. Czy przedsięwzięcie takie jak w Egipcie, z orkiestrą symfoniczną, usłyszą także lublinianie?

- Chciałbym, aby tak się stało, właśnie "badam teren". Myślę o występach w październiku, najlepiej w filharmonii.

Zygmunt Konieczny napisał bardzo dużą muzykę, która w pełni pokazuje swoją siłę, kiedy jest zagrana przez orkiestrę. Wykorzystałem tylko część kompozycji, dlate-go chcę zrobić z "Ifigenii" nową formę teatralną. We współpracy z dyrygentem i solistami z Krakowa, przygotowujemy koncert z 70-osobową orkiestrą Filharmonii Dolnośląskiej w Jeleniej Górze. Będzie to spektakl oratoryjny, w wykonaniu naszego zespołu i z gościnnym udziałem Krzysztofa Globisza. Chcemy to potem grać w rożnych miejscach w Polsce. Mamy zaproszenie na 5 listopada, na festiwal Conradowski w Krakowie, później do stolicy, gdzie od 12 listopada zaczyna się trzytygodniowa "Rezydencja Gardzienic w Warszawie".

Więc scena w pałacowej oficynie w Gardzienicach zrobiła się już dla Was za mała?

- Zawsze była za mała, jak i wszystkie inne ruiny w Gardzienicach, w których gramy od 32 lat. W konkursach o środki europejskie , dochodzimy zawsze do czołówki najlepszych projektów, mamy najlepsze oceny merytoryczne, po czym, w ostatniej chwili jesteśmy tajemniczo odrzucani. Ostatnio argumentem było oddalenie od metropolii i głównych szlaków komunikacyjnych. To, co jest atrakcją dla odwiedzających nas , staje się pretekstem do degradacji dla weryfikatorów. Włos sie jeży. Elitarność i ekskluzywność, którą zarzucaj ą nam niektórzy decydenci i tzw. dobrze życzący, jest wymuszona przez życie i przez tychże decydentów. "Tłamszcie się w ruinach i pakamerach, my wam nie pomożemy, ale będziemy psuć opinię zarzutami o elitarność". Nie jestem entuzjastą populistycznego prestidigitatorstwa w stylu sztuki dla mas, ale to nie znaczy, że nie możemy grać dla większej publiczności niż 100-osobowa. Robimy to w Nowym Jorku, teatrach antycznych w Grecji, w Aleksandrii czy w wirydarzu dominikańskim w czasie Nocy Kultury.

Czy "Ifigenia" przytrzyma Was w najbliższych miesiącach w kraju?

- Wygraliśmy konkurs organizowany przez Ministerstwo Kultury w ramach tzw. mechanizmu norweskiego (alternatywa dla dotacji UE) i przez wrzesień będziemy w Norwegii. Projekt Gardzienic, zatytułowany "Ogrody teatru", uznano za najlepszy i w polskim i w norweskim ministerstwie kultury. Pokażemy Skandynawom cały nasz pakiet, czyli to, co dotyczy sfery teatralnej - nasze flagowe spektakle plus przedstawienia Akademii Praktyk Teatralnych oraz program dydaktyczny, warsztaty, filmy, wykłady. "Ogrody i Ogrody Teatru" zrealizujemy we współpracy ze znanym w Lublinie teatrem Stella Polaris. Z kolei Norwegowie przez cały październik będą u nas, w Gardzienicach i w Lublinie.

Co się kryje pod nazwą "Ogrody teatru"?

- Chcę połączyć dwie sfery myślenia, teatr i ogrody. Teatr ma być ogrodem, a ogród powinien być teatrem! I to się tak bardzo spodobało Norwegom w moim projekcie. Zresztą to jest myślenie właściwe Gardzienicom od samego początku, sytuuje się w planie ekologii teatru ; stworzonej przeze mnie konstrukcji ideowej , która funkcjonuje już w światowej teorii teatru. Zapraszam na międzynarodową konferencję dotyczącą architektury krajobrazu, która ma służyć rewitalizacji parku w Gardzie-nicach. Będą specjaliści z Norwegii, Japonii i z Polski.

Wspominał Pan, że powstanie filmowa wersja "Ifigenii w A". Udało się?

- W maju będzie premiera, w Warszawie, a już otrzymałem dwa zaproszenia na pokazy filmu, od organizatorów Festiwalu Dramatu Antycznego w Delfach (lipiec) i z Oxfordu ( październik). Producentem "Ifigenii" są Polskie Wydawnictwa Audiowizualne, reżyseria moja, za kamerą stał Wojciech Staroń. Zdjęcia kręciliśmy w Gardzienicach, nad Zatoką Koryncką, w górach Parnasu i w grocie korykejskiej, czyli w "sanctum sanctoris" kultury i teatru starożytnej Grecji. W przyszłym roku, w Egipcie, sfilmujemy "Elektrę", a w planach mamy filmową wyprawę do Gruzji. Wkrótce ukaże się też nowa książka o Gardzienicach "Teatr Obiecany".

Dlaczego żadne z Pana przedsięwzięć nie ma premiery w Lublinie, dlaczego Pan nas omija?

- Trudny temat. Miasto zgodziło się np. partycypować w filmie, ale się wycofało, stawiając cały projekt na skraju rozpadu. Relacje Gardzienic z Lublinem są kłopotliwe. Odnoszę wrażenie, że wadzimy władzom miasta, że się na nas boczą, że ślą sygnały, iż nie jesteśmy potrzebni. Niby są rozmowy, ale nic z nich nie wynika. Na razie korzystam z zaproszenia pani prezydent Gronkiewicz-Waltz do Warszawy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji