Artykuły

Wyznania dramaturżnicy

Świeczka dla Markiełowa - w cotygodniowym felietonie dla e-teatru pisze Małgorzata Sikorska-Miszczuk

19 stycznia 2009 r. adwokat Stanisław Markiełow w towarzystwie studentki V roku dziennikarstwa Anastazji Baburowej szli moskiewską ulicą Preczistienka w kierunku Bulwaru Gogola. Tam dogonił ich mężczyzna w czapce z otworami na oczy. Mężczyzna wystrzelił dwa razy: raz w głowę Markiełowa, drugi w głowę Baburowej. Potem udał się do pobliskiego metra - stacja "Kropotkinskaja" - i zniknął.

Markiełow zginął na miejscu, Baburowa zmarła tej samej nocy.

Na rosyjskich forach internetowych dominowała opinia, że gdyby Markiełow nie zajmował się tym, czym się Markiełow zajmował, to by żył. Żyłaby również Baburowa, gdyby nie zajmowała się tym, czym się zajmowała.

A czym się zajmowali?

Barburowa zajmowała się tematyką rosnących w siłę organizacji faszystowskich.

A Markiełow?

Zanim zginął, młodo zresztą (rocznik 1974), zajmował się - na przykład - reprezentowaniem przed sądem matki zamordowanego Aleksandra Riuchina. 16 kwietnia 2006 r. Riuchin został zadźgany nożami przez sześciu członków neofaszystowskiej organizacji "Związek słowiański".

Riuchin był członkiem organizacji antyneofaszystowskiej.

Sąd oskarżył trzech z sześciu sprawców napadu o chuligaństwo, niewielkie uszkodzenie ciała oraz rozbój. Pozostałą trójkę miano sądzić oddzielnie, prawdopodobnie licząc na to, że żadnemu konkretnie nic się nie uda się udowodnić.

Markiełow nie dopuścił do rozdzielenia spraw, a w 2007 r. wszystkich uczestników napadu skazano na 4 do 6 lat pozbawienia wolności.

Po ogłoszeniu wyroku na stronie internetowej jednej z organizacji neofaszystowskiej (podaję za rosyjskim tygodnikiem "Wlast") pojawiły się wpisy, że adwokat będzie wkrótce do odstrzału.

Inną sprawą, która zajmował się Markiełow, była sprawa Czeczenki Jachni Neserchowej, zakładniczki podczas zamachu terrorystycznego w teatrze na Dubrowce ("Nord-Ost"). Neserchowa na przedstawienie wybrała się z koleżanką. Po zajęciu teatru terroryści pozwolili wyjść wszystkim muzułmanom oraz przedstawicielom republik kaukaskich. Jachni została w teatrze. Po szturmie Czeczenka, jak i inni zatruci gazem widzowie, trafiła do szpitala. Następnie przewieziono ją do więzienia jako potencjalną terrorystkę. Markiełow był jedynym adwokatem, który zgodził się bronić jej podczas śledztwa. Po tygodniu Neserchowa została uniewinniona i wypuszczona na wolność.

No i co? Jak to się ma do Polski?

Wczoraj oglądałam w Bydgoszczy "Sprawę Dantona". Na widowni polska młodzież, na scenie sami Francuzi. Co robią? Ucinają sobie głowy. Terror.

Nam to nie grozi. My się nie boimy organizacji neofaszystowskich i tych miłych chłopaków od słynnego pozdrowienia "pięć piw, proszę". Żart pomaga utrzymać właściwy dystans do sprawy. My, Polacy, nie będziemy się przejmować tymi chłopakami. Niech tam sobie chłopcy działają. Niech sobie pracują dla dobra publicznego. Niech wypierają z życia naszego fałsz i brud, niech dokonują odnowy moralnej i wydają wojnę "doktrynom głoszącym samowolę liberalizm, tolerancjonizm (?!) i relatywizm". Niech nam robią błogo i wszechpolsko, a komu nado, tot i umier.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji