Artykuły

Skorupiaka polskie prawo na pewno nie obroni

Zgodnie z polskim prawem nie można nikogo oskarżyć o dręczenie homara. Ale z całą pewnością Rodrigo Garcia zaserwował publiczności znęcanie się nad zwierzęciem, w sensie psychicznym i moralnym - o spektakalach pokazywanaych na festiwalu Europejskiej Nagrody Teatralnej mówi prof. Andrzej Elżanowski z Uniwersytetu Wrocławskiego w rozmowie z Magdą Piekarską z Gazety Wyborczej - Wrocław.

Magda Piekarska: Czy sądową rozprawę w obronie homara i chomików, zwierząt wykorzystanych w spektaklach Rodriga Garcii, można wygrać?

Prof. Andrzej Elżanowski: - Homar jest w zdecydowanie trudniejszej sytuacji od chomików. Nie ma podstaw prawnych, żeby go bronić, bo to nie jest kręgowiec.

Jakie to ma znaczenie?

- Takie, że w Polsce tylko kręgowce są objęte ustawą o ochronie zwierząt. Tak jest zresztą także w wielu innych krajach świata. I chyba tak zostanie, bo czy wyobraża sobie Pani sejmową dyskusję o ochronie praw skorupiaków?

Akurat w polskim Sejmie wszystko można sobie wyobrazić, ale byłaby to pewnie kolejna komedia.

- Dlatego lepiej dopracowywać standardy dotyczące ochrony zwierząt już objętych ustawą, niż walczyć o poszerzenie jej oddziaływania. Co powoduje, że nie można nikogo oskarżyć o dręczenie homarów. Ale z całą pewnością było to znęcanie się - w sensie psychicznym i moralnym - nad tym zwierzęciem. Już święty Tomasz i Imanuel Kant tego zakazywali, dowodząc, że zadawanie cierpienia zwierzętom degraduje człowieka.

Reżyser broniłby się, tłumacząc, że swoimi spektaklami z użyciem homarów, chomików i żab chce pokazać, jakimi jesteśmy hipokrytami: sprzeciwiamy się przemocy, a tymczasem przyzwalamy na jej obecność tuż obok nas.

- I temu ma służyć dwudziestominutowy spektakl z homarem czy podtapianie chomików? To jakaś absurdalna konstrukcja i skandal. Za spektakl z podtapianiem chomików reżyser zgodnie z polskim ustawodawstwem powinien zostać ukarany. Oczywiście, trzeba byłoby wziąć pod uwagę różne aspekty, m.in. czas, jaki te zwierzęta spędziły pod wodą.

Spektakl z homarem podzielił widownię - część widziała na scenie barbarzyński pokaz przemocy, fałszywie uzasadniony sztuką. Inni nazywali hipokrytami przeciwników Garcii: protestują przeciwko sprawianiu skorupiaka, a potem idą na kolację ze schabowym w menu. Widzi Pan różnicę między przyrządzaniem homara w restauracyjnej kuchni a zastosowaniem identycznych zabiegów na teatralnej scenie?

- Widzę ogromną. Jak się chce uświadamiać publiczność, są inne, lepsze środki. Mamy dzisiaj tak ogromne możliwości dokumentacji tego, co się dzieje w restauracyjnych kuchniach, że skoro Garcia chciał pokazać śmierć homara, mógł zapisać się do Vivy czy innej organizacji obrońców praw zwierząt, zainstalować nad kuchennym blatem ukrytą kamerę i pokazać film w telewizji czy internecie. Ręczę, że siła rażenia takiej akcji byłaby nieporównywalnie większa od spektaklu, który mogło zobaczyć 300 osób. Poza tym, kto wymyślił taką zasadę, że sztuka ma naśladować rzeczywistość? Na tym to właśnie ma polegać? Żeby opowiedzieć w teatrze o śmierci i przemocy, nie musimy zabijać na scenie. Potem dochodzi do takich absurdalnych sytuacji, że ktoś próbuje zyskać sławę z powodu takiego wydziwiania. I wystarczy, że kiwnie palcem, a krytycy odkrywają w tym głęboki sens. Jeśli przy tej okazji nie zadaje się nikomu cierpienia, proszę bardzo - ich wybór. Ale tylko do tego momentu.

Czy homar jako bezkręgowiec odczuwa cierpienie?

- To wciąż pozostaje zagadką dla naukowców. Nie wiemy, czy skorupiaki mają doznania porównywalne ze ssakami czy ptakami. Mają zupełnie inny system nerwowy. Ale jednocześnie są jednymi z pierwszych kandydatów na tę sferę doznań. Wskazują na to doświadczenia z narkotykami - wracają do miejsca w akwarium, w którym się je umieści. Są więc poważne dowody, żeby sądzić, że mogą także odczuwać ból.

Udział homara w spektaklu dopuścił główny lekarz weterynarii...

- A właściwie umył ręce, uznając, że jest to pokaz gastronomiczny. Co jest absurdalne - przecież o opinię nie zwrócili się restauratorzy, ale organizatorzy festiwalu teatralnego. Główny lekarz weterynarii ma obowiązek wdrażania ustawy o ochronie zwierząt. A ten przykład pokazuje jego postawę wobec tego obowiązku. Inny problem, że w sprawie homara nie mógł wiele zrobić, poza aspektami higieniczno-sanitarnymi. Organizatorzy chcieli się w ten sposób zabezpieczyć od strony formalnej przed zarzutami o zgodność z prawem takiego pokazu.

Ale nie obronili się od strony moralnej.

- Tutaj są inne możliwości na zablokowanie takiej produkcji - w Wielkiej Brytanii obowiązuje już zakaz produkcji futer ze względu na obrazę moralności publicznej. Można było dowieść, że taki spektakl wywołuje odrazę, stres, przykry szok u publiczności.

Spektakle "Wypadki: zabić, by zjeść" i "Rozsypcie moje prochy nad Myszką Miki" wywołały skandal, a tymczasem w wielu filmach fabularnych oglądamy rzeź zwierząt. W niedzielę wieczorem w TVP Kultura można było zobaczyć piękny film Tadeusza Konwickiego "Dolina Issy", w którym strzela się do psa, wiewiórki i na oczach widzów szlachtuje kurę. W dwóch pierwszych przypadkach była to inscenizacja - zwierzętom prawdopodobnie krzywda się nie stała, ale widok kury biegającej po podwórzu z uciętą głową był bez wątpienia kręcony na żywo. Czy artystom wolno poświęcać zwierzęta w imię przekazu?

- W świetle obowiązującego dzisiaj prawa - nie. Nie ma ustawy dającej artystom pod tym względem jakiś specjalny status. Tak jak wszyscy, w tym samym stopniu podlegają ustawie o ochronie zwierząt. Nawet w stosunku do naukowców obowiązujące dziś przepisy są o wiele bardziej restrykcyjne niż przed laty. Jeżeli używa się zwierząt w celach naukowych, trzeba wykazać odpowiednie proporcje stopnia zadawanego cierpienia do spodziewanych korzyści z tych badań. Trzeba uprawiać bardzo dobrą naukę, udowodnić, że korzyści biomedyczne będą naprawdę znaczne, żeby uzyskać na to zgodę.

Widział Pan spektakle Garcii?

- Nie.

Co zrobiłby Pan, gdyby znalazł się na widowni?

- Na pewno chciałbym, żeby spektakl został przerwany. To, że jestem osobą, która stara się wpływać na ustawodawstwo, być może powstrzymałoby mnie od działania wprost. Ale miałbym dużo szacunku dla kogoś, kto podjąłby taką interwencję.

Reżyser oburzył się reakcją jednego z widzów, który homara umieścił z powrotem w akwarium z wodą.

- To sprawia, że nie wierzę w jego czyste intencje. Jeśli miał szczery zamiar pobudzenia wrażliwości publiczności, powinien być przecież zadowolony z takich działań. Ja dostrzegam jeszcze jedno niebezpieczeństwo takich pokazów - można sobie wyobrazić grono naśladowców Garcii, którzy w imię sztuki będą dręczyć kota czy psa. Niezależnie od tego, czy homar coś odczuwa, jest to demoralizujące. I to jest najgorszym skutkiem spektaklu.

***

Prof. Andrzej Elżanowski, zoolog, paleontolog. Kierownik Zakładu Zoologii Kręgowców na Uniwersytecie Wrocławskim, członek Krajowej Komisji Etycznej ds. Doświadczeń na Zwierzętach

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji