Artykuły

Sztuki z probówki

Przegląd Laboratorium Dramatu przy Teatrze Narodowym okazał się ostrym portretem polskiej rzeczywistości w sztukach nowych autorów - pisze Roman Pawłowski.

Laboratorium Dramatu, którym kieruje znany dramatopisarz Tadeusz Słobodzianek, powstało w odpowiedzi na ożywienie w polskiej dramaturgii. Ostatnie sezony przyniosły serię błyskotliwych debiutów, teatry rzuciły się na nowe utwory. Tylko w ostatnim sezonie na afisz weszło czterdzieści parę nowych polskich sztuk. Problem w tym, że nowa dramaturgia, choć tworzona z pasją, jest niedoskonała warsztatowo. To skutek braku praktyki teatralnej - autorzy mają rzadko kontakt z realizatorami swoich utworów, na ogół nie znają realiów pracy na scenie. W takich potęgach dramaturgicznych, jak Niemcy czy Anglia, dramaturg jest członkiem zespołu teatralnego, w Polsce tylko nieliczne teatry, jak gdański Teatr Wybrzeże, mają swojego dramaturga. Laboratorium Dramatu powstało, aby to zmienić.

Teatr prosto w oczy

Zakończony w sobotę [18 grudnia] przegląd siedmiu przedstawień warsztatowych pokazał, że współpraca autora z teatrem przynosi dobre efekty. Dramatopisarze wspomagani przez reżyserów i aktorów piszą coraz lepsze teksty, więcej uwagi poświęcają językowi i konstrukcji postaci. Obszerne didaskalia z drobiazgowym opisem scenografii, które jeszcze parę lat temu otwierały co drugi dramat, zniknęły. Autorzy przestali inscenizować swoje teksty, pozostawiając to reżyserom, z kolei reżyserzy zaczęli pracować nad wydobyciem myśli utworu zamiast swojego "ja".

Zmianę widać w najlepszych pokazach przeglądu. Sztuka "111" Tomasza Mana jeszcze rok temu liczyła dwie kartki. Był to szkic dramatu inspirowany prawdziwą historią nastolatka, który zamordował rodziców. Dzisiaj to jednoaktówka o niezwykłej konstrukcji - odpowiedzi na pytanie o przyczyny tragedii szukają razem z mordercą jego ofiary. Autentyzm dramatu podkreślił reżyser Redbad Klynstra, który w swoim przedstawieniu nawiązał do konwencji talk-show: bohaterowie siedzą twarz w twarz z publicznością i prosto w oczy opowiadają przerażającą historię. A w przerwach na reklamy piją herbatę.

Na równie nietypowym pomyśle zbudowany jest monodram "147 dni" Roberta Bolesto (reżyseria Krzysztof Rekowski). Monolog mordercy-pedofila w wykonaniu Janusza Łagodzińskiego przypomina spotkanie z ciekawym człowiekiem. Bohater zachowuje się tak, jakby wygłaszał pogadankę o pedofilii, podczas której demonstruje pomoce naukowe: nagrany na dyktafonie płacz dziecka, książkę z bajkami, paczkę gumy do żucia. Świadomość, że mogą być to dowody prawdziwych zbrodni jest paraliżująca.

Historie tu i teraz

Dramaty z Laboratorium są nie tylko dobrze skonstruowane, zawierają także ostrą wizję rzeczywistości, bliską offowym filmom, zaangażowanej sztuce wizualnej czy rapowi. Nowe są tematy - wpływ popkultury na system wartości człowieka, kryzys związku, pracoholizm. "147 dni" obnaża cynizm mediów, które z patologicznych przestępców robią widowisko. Groteska Tomasza Kaczmarka "Matka cierpiąca" jest chyba pierwszą sztuką o syndromie Radia Maryja - to historia katolickiej rodziny, żyjącej w mieszkaniu jak w twierdzy, oblężonej przez Żydów i masonów. A "Zabić Bonda" Roberta Bolesto to zjadliwy portret pożeraczy masowej kultury, którzy fikcję biorą za rzeczywistość i organizują zamach na filmowego idola.

Nowy jest także typ bohatera - to trzydziestoparoletni profesjonalista, który buduje polską klasę średnią kosztem własnego życia emocjonalnego. Tacy są bohaterowie "Dziecka" Marii Spiss (reż. Marcin Grota) - para pozbawionych emocji młodych ludzi, którzy pustkę niedzieli wypełniają zakupami. Ich rozmowa składa się z krótkich, nerwowych komunikatów, żaden nie jest dłuższy niż 160 znaków SMS-a.

Podobnych ludzi portretuje "Tiramisu" Joanny Owsianko (reż. Aldona Figura) - wydarzenie przeglądu. To ironiczna komedia o siedmiu pracownicach agencji reklamowej, które rywalizują ze sobą w każdej dziedzinie, nawet w liczbie orgazmów. Owsianko świetnie pokazuje prawdziwe oblicze kobiet sukcesu: w pracy dynamiczne i wyzwolone, w monologach odsłaniają drugą stronę medalu: samotność, brak sensu, sieczka z reklam zamiast myśli i snów.

Publiczność ma głos

Dramat nie powstaje na papierze, wymaga pracy z żywymi ludźmi. I ten proces sprawdził się w Laboratorium. - Teraz czeka nas następny krok: po czytaniach i pokazach zamkniętych potrzebna jest konfrontacja z publicznością - mówi Słobodzianek.

Jak ważna jest konfrontacja, pokazał przegląd. Oparte na dialogu z widownią spektakle rosły z wieczoru na wieczór. Dyskusje po pokazach nie przypominały typowych rozmów o teatrze. Zamiast o warsztacie widzowie dyskutowali o problemach poruszonych na scenie. Czy emocjonalne kalectwo młodych ludzi w "Dziecku" jest regułą czy wyjątkiem? Na czym polega układ społeczny, który chroni pedofila ze "147 dni"? W jaki sposób wyśmiane w "Tiramisu" wzorce z reklam i kolorowych czasopism zmieniły nasze odczuwanie świata?

Publiczność stała się w Laboratorium partnerem. Czas, aby wyhodowane w probówkach dramaty weszły do teatralnego krwiobiegu.

Metoda Laboratorium

W Laboratorium Dramatu nowa sztuka jest najpierw czytana w gronie reżyserów i dramatopisarzy. Po poprawkach trafia w ręce aktorów, którzy z reżyserem przygotowują kolejne czytanie, a później pokaz warsztatowy. Najlepsze utwory mogą liczyć na pełnospektaklowe wystawienie.

Dotąd poddano analizie ponad 50 dramatów. Dziesięć z nich zrealizowano w formie pokazów warsztatowych, dwa weszły do repertuaru Teatru Narodowego: "Koronacja" Marka Modzelewskiego w reż. Łukasza Kosa i "111" Tomasza Mana w reż. Redbada Klynstry. Pięćset sztuk czeka w kolejce do laboratoryjnej probówki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji