Artykuły

Adoracja Wiosny

Tegoroczny Festiwal Wiosny, przypadkowo albo i nie, oscylował między problemem istoty tańca, jego budulca, sposobu konstruowania choreografii a potrzebą indywidualnej ekspresji każdego człowieka. Inspiracje "Świętem Wiosny" sięgają głębiej niż tylko warstwy dźwiękowej, estetycznej czy tematycznej. Utwór Strawińskiego coraz częściej jest tylko bodźcem do snucia własnej refleksji nad tańcem, ruchem i jego znaczeniem w spektaklu. O Festiwlau Wiosny w Poznaniu pisze Jagna Burlaga z Nowej Siły Krytycznej.

Organizatorowi (Fundacja Nuova) IV Festiwalu Wiosny w Poznaniu po raz kolejny udało się zaprosić artystów działających na różnych obszarach sztuki, a jednocześnie w odmiennych kontekstach kulturowych. Cały Festiwal jest poświęcony jednemu dziełu - "Świętu Wiosny" Igora Strawińskiego, które, jak się okazuje, inspiruje twórczo do dnia dzisiejszego. Każdego roku powstaje około dwustu interpretacji i twórczych opracowań "Święta Wiosny". Dzięki Festiwalowi od czterech lat mamy możliwość oglądania w Poznaniu choć namiastki tych działań.

Przez te kilka dni widzowie mieli możliwość zapoznania się z różnorodnymi interpretacjami utworu Strawińskiego. Czasami twórca wykorzystywał całą kompozycję, czasami przetwarzał kilka dźwięków "Święta Wiosny", konstruując całkowicie odrębne, tematycznie i estetycznie dzieło. W tym roku dominowały spektakle taneczne i wydarzenia muzyczne. Całości dopełniły dyskusje "Potrzeba kontrowersyjności w sztuce", prowadzone przy wsparciu Jadwigi Majewskiej oraz wykładowców z poznańskiego Instytutu Kulturoznawstwa UAM, a także projekcja filmu "Rytm to jest to!" (reż. Thomas Grube, Enrique S. Lansch).

Festiwal rozpoczął recital polskiego pianisty - Marka Tomaszewskiego, który wykonał "Święto Wiosny" według własnej transkrypcji na jeden fortepian. Podczas koncertu wykonał także: suitę Carla Orff'a "Carmina burana", "Kołysankę" Krzysztofa Komedy oraz utwór inspirowany "Świętem Wiosny".

Drugiego dnia w wiosenną atmosferę kompozycji Strawińskiego wprowadził Rafał Zapała, ale głównym wydarzeniem wieczoru był spektakl izraelskiego zespołu Emanuel Gat Dance. "Adoracja Ziemi rmx" Zapały to elektroniczna dekompozycja pierwszej części "Święta Wiosny", wykorzystująca współczesną technikę remiksu. Muzyk nałożył dźwięki dzisiejszego miasta na, należący już do historii muzyki, utwór Strawińskiego. Zapała połączył prymitywny rytuał dawnej Rusi z rytmem wielkich aglomeracji miejskich, udowadniając, że nawet z poważnego, liczącego prawie sto lat dzieła, można stworzyć muzykę klubową, techno.

Zaskakującą wersję "Święta Wiosny" zaprezentował Emanuel Gat Dance. Z pewnością ani Niżyński, ani Strawiński nie pomyśleliby w 1913 roku, że można zestawić muzyczny barbaryzm "Święta" ze zmysłowymi i płynnymi ruchami salsy. W "The Rite of Spring", w wykonaniu izraelskiego zespołu, dominuje kolor czerwony, który symbolizuje świat namiętności. Czerwone światło wydobywa z ciemności dywan, który leży pośrodku sceny. To na nim rozegra się większa część spektaklu. Dywan jest terenem spotkania i relacji, zachodzących między ludźmi, które u Gata ograniczają się do miłosnej gry, pożądania i gorączkowego poszukiwania spełnienia w drugim człowieku. Spektakl rozpoczyna taniec trzech kobiet. Każda jest ubrana w zwiewną czarną sukienkę, która delikatnie faluje przy najmniejszym ruchu. Po chwili dołączają do nich dwaj mężczyźni. Zaczynają tańczyć salsę. Mężczyźni zamieniają się partnerkami i zawsze jedna kobieta tańczy samotnie. Symetria salsy została celowo zachwiana przez brak równowagi między liczbą kobiet a mężczyzn. Ruchy tancerzy są płynne i ciągłe. Tworzą wirujące spirale, przez co momentami nie można zauważyć przejścia między jedną a drugą kobietą. Każdy ruch idealnie wpasowuje się w muzykę Strawińskiego, wydobywając jej piękno i dramatyzm. Czasami monotonia płynącego ruchu zostaje przerwana. Tancerze schodzą z dywanu i zatracają się indywidualnym tańcu. Tańczą symultanicznie, ale każdy z nich w innym, sobie tylko odpowiednim stylu. Jedni wolno, ich ruch jest wydłużony i harmonijny, drudzy szybko, ostro i dynamicznie. Zejście z dywanu to jedyna chwila bycia sobą, kiedy poszukują własnej drogi, własnych środków wyrazu. Przez ten szaleńczy taniec przebija ich osobowość i jedyność. Jednak już za chwilę wrócą na "czerwony" dywan, by dalej odgrywać swoje role (kobiety/mężczyzny) i kontynuować rytualny taniec. Kobiety u Gat'a są zmysłowe, seksowne, a jednocześnie delikatne. Dominują mężczyźni - to oni "wybierają" swoją kobietę, by za moment ją porzucić. I jest to w zasadzie jedyny zarzut wobec choreografii Emanuela Gat'a - sposób ukazywania kobiety - zdanej na łaskę mężczyzny i zabiegającej o jego względy. W końcowej części spektaklu twórca nawiązał do oryginalnej wersji baletu i motywu ofiarowania. U Niżyńskiego ofiara-kobieta zatańczyła się na śmierć, u Gat'a ofiarą jest samotna, porzucona kobieta. Izraelski choreograf przeniósł motyw budzenia się ziemi i sił natury na sferę ludzkich uczuć i emocji. Świat damsko-męski jest tu pełen pożądania, pragnień, namiętności i zazdrości. Sublimacja tego świata dokonuje się w ruchu, dzięki któremu nawet najbardziej dramatyczne i brutalne "spotkania" nie odrzucają, a raczej pociągają widza. Ruch w "The Rite of Spring" charakteryzuje się przejrzystością i czystą artykulacją. Bogactwo detalu sprawia, że taniec intryguje. Emanuel Gat zaskoczył oryginalnym pomysłem i udowodnił, że tańczenie salsy do Strawińskiego jest możliwe i naprawdę piękne.

Kolejny - trzeci dzień Festiwalu, organizatorzy przewidzieli na, wspomniane już, dyskusje i projekcję filmu "Rytm to jest to!". Rozmowy dotyczyły dźwiękowej kontrowersji Święta Wiosny z 1913 roku i szoku, jakiego doznali ówcześni widzowie. Jadwiga Majewska opowiedziała o tanecznych kontrowersjach tego baletu, który pierwotnie opracował Niżyński. Mieliśmy możliwość zapoznania się z kilkoma wersjami "Święta" z II połowy XX wieku, jak i sposobami aranżacji tematu oraz tej trudnej muzyki w spektaklu tanecznym. Dzień zakończył Electo Concert - An On Bast w poznańskiej kluboksięgarni Głośna Samotność.

Ostatni dzień Festiwalu Wiosny rozpoczął projekt Zbigniewa Kozuba "poLY-RHYtm". Polirytm to brzmienie dwóch lub więcej rytmów jednocześnie. Kozub połączył rytm ciała tancerza (Mikołaj Mikołajczyk), brzmienia fortepianu (Anna Kozub) i perkusji oraz miarowo przetwarzanych dźwięków (Zbigniew Kozub). Stworzono swoisty koncert na trzy osoby, z których każda wytwarzała własny rytm, reagując jednocześnie na to, co robi drugi człowiek. "poLY-RHYtm" odbył się w jednej z sal Słodowni Starego Browaru. Można go było oglądać z każdej strony, ponieważ nie ma tam wyraźnego podziału na scena - widownia. W trakcie występu Mikołajczyk obierał różne punkty odniesienia, dlatego trudno było określić przód czy tył "sceny". Taneczna część tego projektu zajęła przestrzeń między dwoma rzędami kolumn. Mikołajczyk dodatkowo ją ograniczył, wyklejając na podłodze trzy kwadraty. Tańczył w nich po kolei. Każdy z kwadratów to inna jakość ruchu i inny rytm. Tancerz bazował na pewnym zakresie ruchów, które odmiennie komponował w każdym kwadracie. Pokazał, jak można tworzyć choreografię; jeden ruch wykonywany w sąsiedztwie innego, w rytm innej muzyki, daje zupełnie nową jakość. Warto wspomnieć, iż w tańcu Mikołajczyka można zauważyć wpływy stylizowanego ruchu Wacława Niżyńskiego. Wykorzystał jego kanciasty ruch, sposób poruszania się, przypominający postaci z greckich waz, kiedy tułów jest ułożony przodem do widza, a głowa, ręce i nogi podążają w kierunku ruchu. Niżyński zastosował ten chwyt w "Popołudniu Fauna", a następnie w "Święcie Wiosny". Mikołajczyk wyglądał chwilami, jak rzymski atleta; naprężony, skupiony, gotowy do kolejnego ruchu. Jego taniec był mocno osadzony na ziemi, raczej ostry, krótki i dynamiczny, jakby chciał zaznaczyć, wystukać rytm, któremu się poddaje. Co ciekawe, czasami miałam wrażenie, że Mikołajczyk reaguje na słyszany rytm, próbuje go wytańczyć, a w chwilę później to muzycy przetwarzają rytm ruchu tancerza, tworząc nowe dźwięki. Pod koniec przedstawienia, kiedy Mikołajczyk znajduje się w trzecim kwadracie, dołączyli do niego muzycy, zajmując każdy swój kwadrat. I nagle zobaczyliśmy prawdziwą radość tańca. Cała trójka tańczyła w rytm tej samej muzyki, jednak według własnego, wewnętrznego rytmu, poruszając się w zupełnie odmienny sposób. W ruchu nie da się niczego ukryć i zakłamać, przebija przez niego osobowość i temperament człowieka. Dlatego trzeba odnaleźć swój rytm.

Z własną wersją "Le Sacre du Printemps" przyjechał z Francji Xavier Le Roy. Jeżeli ktoś oczekiwał wirtuozerii i spektakularnego tańca, to wyszedł rozczarowany. Le Roy z wykształcenia jest mikrobiologiem, a od ośmiu lat prowadzi badania nad istotą tańca. Podczas swoich występów ukazuje widzowi esencję swoich poszukiwań. "Święto Wiosny" w wykonaniu Le Roy'a to wnikliwa analiza tańca, jego istoty i budulca. "Le Sacre du Printemps" to wariacja na temat dyrygowania. Przygotowując się do tego spektaklu, przez półtora roku pobierał nauki u dyrygenta Simona Rattle'a. Le Roy to bardzo świadomy twórca, który w swoim spektaklu na jedna osobę, zadaje pytanie - czy każdy ruch może być składnikiem tańca? A jeśli tak to, w którym momencie, ruch staje się tańcem, sztuką? Pod krzesłami widzów umieszczono głośniki, z których wydobywały się dźwięki poszczególnych instrumentów orkiestry. Le Roy stał na opustoszałej scenie "dyrygując" widzami-orkiestrą. Artysta obnażył sposób pracy dyrygenta, jego mimikę, gesty, całą ekspresję środków wyrazu. Przyglądając się dyrygującemu Le Roy'owi nagle dotarło do mnie, że on już nie tylko wymachuje rękami w specyficzny i zabawny sposób, ale tańczy. Tańczy każdą częścią ciała. Francuz poszukuje interesującego ruchu poza obszarem tańca. Udowadnia, że można tańczyć i nie potrzeba do tego żadnych udziwnień i trudnych kroków. Le Roy przekazuje oczywistą, ale bardzo ważną myśl - nie wystarczy idealne wykonanie tańca, trzeba być świadomych każdego ruchu, jego znaczeń i powodów obecności na scenie. W pewnej chwili muzyka milknie, a artysta kontynuuje swój taniec. Ciało zapamiętało rytm, któremu było poddawane przez dłuższy czas. Le Roy pokazuje także, iż bezruch jest elementem choreografii. "Aktywne" stanie, zastosowane w umiejętny sposób może być znaczące. Trzeba umieć wykorzystywać przerwę, konstruować swoje dzieło z różnych jakości ruchu. Le Roy nie podaje gotowej definicji ruchu czy ciała, jako środka wyrazu artystycznego. Nakłania raczej do własnych poszukiwań, do myślenia w ruchu.

Uwieńczeniem Festiwalu Wiosny był występ francuskiego zespołu Cie Sylvie Guillermin z przedstawieniem "Chant de courses". Wydarzenie to poprzedził spektakl Jakuba Królikowskiego "Lunatycy", z muzyką na żywo. Próbując odnaleźć różnicę pomiędzy jawą a snem, zestawiono zarejestrowany wcześniej i odtwarzany na telebimie taniec z tańcem "na żywo".

Sylvie Guillermin wybrała fortepianową wersję "Święta Wiosny" Fazil Saya. W spektaklu bierze udział czworo tancerzy: dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Francuzka kładzie duży nacisk na technikę taneczną. Cała choreografia charakteryzuje się mocnym, odpowiednio zaakcentowanym ruchem. Wszyscy tutaj poruszają się dynamicznie, szybko i ostro. Podskakują, przeskakują, biegają. Cały czas walczą z czymś i żadne z nich się nie poddaje. Kończą jedną walkę, zaczynają następną itd. Przestrzeń w "Chant de courses" jest organizowana przez metalową konstrukcję, która przypomina boksy podczas wyścigów konnych. Na końcu każdego "tunelu" znajdują się drzwiczki. Wszystko to staje się symbolem ram, ograniczeń, w których żyjemy i, z którymi ciągle się zmagamy. Metalowe rurki wyznaczają kontury realnego świata, panujących w nim zasad, dopuszczalnych relacji międzyludzkich, emocji i ekspresji. Początkowo każdy tancerz zajmuje swój boks. Próbuje oswoić tą przestrzeń - biega, skacze, obija się o drzwiczki, uderza dłońmi o barierki. Z czasem zaczynają się przemieszczać, zamieniają się miejscami z sąsiadami. To, co dzieje się na scenie odbywa się w bardzo szybkim tempie, wywołując hałas i niepokój. Niektórzy wydostają się poza tą ograniczoną przestrzeń. Ale każde takie wyjście to spotkanie z drugim człowiekiem, które u Guillermin często kończy się konfliktem. Krótki, urywany ruch oddaje trud poszukiwania własnej drogi w istniejących ramach społecznych, politycznych, ekonomicznych, kulturowych i in. Tancerze zatrzaskują sobie drzwi przed nosem, barykadują je, aby inni nie mogli wyjść. Drugi człowiek to ograniczenie; można z nim walczyć albo poddać mu się. I tak też się dzieje - spotkanie czwórki tancerzy owocuje identycznym, rutynowym i mechanicznym ruchem każdego z nich. Nikt się nie wychyla, wszyscy chcą nadążyć. Guillermin nie podaje gotowych rozwiązań, ale próbuje ukazać nam ograniczenia, które warto sobie uświadomić, nawet, jeśli nie możemy ich przeskoczyć.

Tegoroczny Festiwal Wiosny, przypadkowo albo i nie, oscylował między problemem istoty tańca, jego budulca, sposobu konstruowania choreografii a potrzebą indywidualnej ekspresji każdego człowieka. Inspiracje "Świętem Wiosny" sięgają głębiej niż tylko warstwy dźwiękowej, estetycznej czy tematycznej. Utwór Strawińskiego coraz częściej jest tylko bodźcem do snucia własnej refleksji nad tańcem, ruchem i jego znaczeniem w spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji