Artykuły

Przestrzeń dla tajemnicy

- Chciałem zostawić przestrzeń dla tajemnicy. Tajemnica rodzi się w miejscu pustym. Jest milczeniem. Ciszą. Przepaścią poza słowami - mówi MARIUSZ TRELIŃSKI o inscenizacji "Damy pikowej".

Adrianna Ginał: Pierwszą od paru lat Pana operową premierę w Teatrze Wielkim - "Damę Pikową" Piotra Czajkowskiego, spektakl przygotowany ze Staatsoper w Berlinie - reklamuje piękny i tajemniczy plakat z białą maską na czarnym tle. Co się za tą maską kryje?

Mariusz Treliński: Sztuka ma taką cudowną właściwość, że potrafi penetrować tajemnice i snuć domniemania o tym, co się kryje za granicami poznania. Ta maska jest znakiem pewnej tajemnicy. To twarz tytułowej Damy Pik, kobiety otoczonej aurą tajemnicy. W talii to karta przynosząca nieszczęście. Można powiedzieć, że reprezentuje ona siły dla nas niepojęte, które przynoszą naszemu bohaterowi zgubę. Dama Pik to opowieść o opętaniu, o człowieku, który został pozbawiony własnej woli. Działa jakby wbrew sobie, nie do końca uświadamiając sobie motywy, które nim kierują. XIX wiek wpisywał w to kontekst sataniczny. Dzisiaj można mówić racjonalnie, że to nałóg czy opętanie grą w karty, jednak wciąż we współczesnym języku funkcjonuje zwrot "w szponach nałogu", sugerujący dawny demoniczny kontekst. Staram się w tej realizacji zostawić pootwierane furtki domysłu, po to, by tajemnica mogła być zaakceptowana przez nasze współczesne, racjonalne myślenie. Równocześnie otwieram się na sensy i konteksty metafizyczne, bez których "Dama Pikowa" nie funkcjonuje.

"Dama Pikowa" to ikona rosyjskiej opery, ale także rosyjskiej kobiety. Takiej, która oddaje życie za miłość. I takich kobiet jak Liza chyba już nie ma. To anachronizm.

Nie wiem, skąd Pani wrażenie, że to anachronizm. Myślę, że tak ostatnio modne pojęcie "bizneswoman" nie wyczerpuje w pełni pojęcia kobiecości.

Nawet jeśli dziś wstydzimy się mówić o uczuciach, to nie znaczy, że one nie istnieją. Współczesna wrażliwość to wrażliwość krzyku. Wrażliwość rozdarta rozpaczą, dopuszczająca rozwiązania ostateczne. Jestem przekonany, że wciąż jest możliwe samobójstwo z miłości, jak i nawet z braku miłości, o czym zaświadcza przypadek Sarah Kane.

Z nadejściem do naszego kraju nowej wspaniałej kapitalistycznej rzeczywistości te problemy nie zniknęły, choć próbujemy być wszyscy tacy doskonali, racjonalni i skuteczni. Z maską na twarzy udajemy, że wszystko jest w porządku.

Wybór Damy Pik to kluczowy wybór naszych czasów. W największym skrócie opera opowiada o tym, że ta kobieta poświęca miłość, siebie, wybierając grę, bogactwo i całe życie stawiając na jedną kartę. Ten wybór między miłością a pieniędzmi jest jednym z bolących i drażniących wyborów naszego świata.

Czajkowski miał absolutnie tego świadomość. W punkcie centralnym swojej opowieści buduje scenę teatru w teatrze, gdzie w żartobliwym świetle przedstawia tę problematykę. Kobiety, o których Pani mówi, wybrały to, co wybrała Dama Pik, a nasza opowieść mówi i o tym, że po tym wyborze następuje przegrana.

W Pana inscenizacji jest ponoć genialna scena z Damą Pikową, z której młodość i blichtr opadają wraz z piękną suknią.

Tego spektaklu nikt jeszcze nie oglądał, więc nie chcę komentować, co w nim dobre, a co złe. Ale rzeczywiście następuje taka dezluzja. W tradycji wystawiania Dama Pik jest z reguły staruchą, trzęsącą się nad grobem babcią, która wyciąga szpony w stroną bohaterów. Ale dziś przekleństwo starości polega na czym innym. Obserwacja chociażby 8O-letnich kobiet w Los Angeles, po serii operacji plastycznych upodabniających się do 3O-latek i robiących z siebie żywe monstra, była punktem wyjścia do myślenia o Damie Pik, jako postaci pozbawionej wieku. Czajkowski mówi o niej "Venus Moskovite", moskiewska Wenus. To postać współcześnie kojarząca się z kimś na kształt gwiazdy filmowej - Marleny Dietrich lub Grety Garbo - czy z kimś, kto dzięki kunsztowi chirurgów plastycznych utrzymuje się poza wiekiem. I nie wiemy, czy to medycyna, czy pakt z szatanem, o którym cały czas lekko ironicznie wspominam. I ta Dama Pik najpierw jawi nam się jako kobieta ciągle jeszcze ponętna i uwodząca, potem nagle rzeczywiście czar pryska i wszystko się rozsypuje.

Premiera "Damy Pikowej" rok temu w Staatsoper w Berlinie, z Placido Domingo w roli Hermana, została przyjęta owacyjnie. W Polsce dały się słyszeć po tym głosy, że ta inscenizacja to "The Best of Treliński". Zgadza się Pan z tym?

Trudno z tym dyskutować, bo co to rzeczywiście znaczy? Czy to rzeczywiście najlepszy Treliński, czy fragmenty z jego spektakli? Jeśli to drugie, byłoby to tragiczne. Uspokoję Panią w inny sposób - jakkolwiek by było, warszawska inscenizacja jest inna. Przede wszystkim inna jest koncepcja muzyczna. Dyrygent Kazimierz Kord przywrócił sceny, które poprzednio, w Berlinie, usunął Daniel Barenboim, sam z kolei zaproponował inne cięcia w muzyce. Spowodowało to efekt domina i w istocie odmienny spektakl. Wbrew temu, co często twierdzimy - że Europa jest jedna i tak szalenie do siebie podobna - różnice kulturowe były jednak bardzo istotne. W trakcie pracy w Berlinie zorientowałem się, jak różnie realizowane i rozumiane są pojęcia duchowości i tajemnicy - nam na wschodzie tak bliskie, na które jednak współcześni Niemcy patrzą trzeźwo i racjonalnie. I taki też jest ich szalenie realistyczny, stąpający po ziemi współczesny teatr; operujący naturalistycznymi, agresywnymi środkami wyrazu. Chcę tu zacytować słynną wypowiedź Dostojewskiego, o którym wiadomo, że był obsesyjnym graczem w ruletkę i doskonale wiedział, czym jest nałóg, czym jest hazard - jeden z głównych tematów "Damy Pik". Powiedział, że ruletka powinna być rosyjskim wynalazkiem, bo jej ukrytym celem jest zatrata duszy. W tej diagnozie jest coś istotnego i aktualnego także dzisiaj. Oczywiście, nasze społeczeństwo jest szalenie podzielone - i wiele osób kreuje swój system wartości według zachodniego wzorca. Niemniej nasze wschodnioeuropejskie korzenie są inne od tego wzorca kulturowego. Nie wierzę, by na dłuższą metę zachodnie modele przyjęły się w polskim społeczeństwie. Mnie się wydają bardzo jałowe i fałszywe. Mam wrażenie, że jesteśmy silniejsi duchowo.

Powinniśmy się skupić na tym, kim jesteśmy, a nie udawać kogoś innego.

Dlatego "Dama Pikowa" realizowana w tej części Europy dużo bardziej otwiera się na stronę duchową. Ale, co ciekawe, warszawski spektakl, choć pozornie bardziej racjonalny, operujący bardziej racjonalnymi środkami, paradoksalnie dużo szerzej otwiera się na metafizykę. W spektaklu berlińskim były na przykład specjalne postaci w maskach lisów, które niczym w teatrze kabuki, nieobecne dla bohaterów, widoczne dla widza kierowały losami bohaterów W Warszawie rezygnuję z tego motywu z całą świadomścią . Chciałem zostawić przestrzeń dla tajemnicy. Tajemnica rodzi się w miejscu pustym. Jest milczeniem. Ciszą. Przepaścią poza słowami.

Na zdjęciu Mariusz Treliński.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji