Artykuły

Czarno-białe konflikty

Dwie jednoaktówki anglosaskie o problemie murzyńskim. O probiernie - to może za wielkie słowo. Dotykają one tylko jednej strony tego problemu i rasizmu w ogóle - strony, rzec można psychologicznej. Kompleksów, jakie mają w stosunku do siebie Czarni i Biali. I tego, jak sobie siebie nawzajem wyobrażają. Co myślą Czarni, że myślą o nich Biali i jak się do tego wyobrażonego obrazu sami dopasowują w swym działaniu. Słowem sprawy, które tak świetnie przedstawił w teatrze Genet w "Murzynach", a w powieści James Baldwin w "Innym kraju".

Jednoaktówki: amerykańskie "METRO" Leroi Jones'a i angielscy "SĄSIEDZI" James Saunders'a są dosyć dalekie od tamtych szczytów, ale usiłują się ku nim wspinać. Sprawy czarno-białe pokazane są tu od strony seksu. W każdym razie wydobywają się przy tej okazji. I doprowadzają do konfliktów. Toteż trafnie przedstawieniu nadano wspólny tytuł "Konflikt". Z dwu jednoaktówek wolę "Sąsiadów". Wydaje się, że tu myśl została przeprowadzona w sposób celniejszy, bardziej subtelny i dramaturgicznie sprawniejszy. Oczywiście, nie można zapominać, że jedna sztuka dzieje się w Nowym Jorku, druga w Londynie - stąd różnica w atmosferach. W "Metrze" atakuje biała dziewczyna, zwariowana w swym rozwydrzeniu erotycznym. Atakuje młodego poetę murzyńskiego. W starciu wyrasta mur niezrozumienia i nienawiści. W sztuce jest sporo rezonerstwa i realizm miesza się w niej z umownym wyjaskrawieniem.

W "Sąsiadach" ataku dokonuje Murzyn, też trochę zwariowany na tle gnębiących go kompleksów niższości. Broni się biała kobieta, młoda rozwódka, bez uprzedzeń rasowych, a jednak w dyskusji pewne uprzedzenia wychodzą na jaw tak samo, jak kompleksy partnera. Całą tę grę autor ustawia zręcznie i przekonująco. Śledzi się ją z zainteresowaniem aż do ostatecznego argumentu, którym jest łóżko, a raczej tapczan.

W Teatrze Współczesnym przedstawienie "Konfliktu" było murzyńskim benefisem braci Englertów. Wiadomo, jak trudno jest grać posmarowanych farbą Murzynów, żeby nie wpaść w śmieszność i nie zademonstrować jeszcze jednej wersji, jak sobie Biali wyobrażają Czarnego. Obaj aktorzy dali sobie-radę z tym innym zadaniem. Młodszy Maciej Englert w "Metrze" miał wiele naturalnego wdzięku, prostoty i wewnętrznego przekonania. Pewne onieśmielenie sceniczne zrozumiałe jest u tak młodego aktora w tak odpowiedzialnej roli. Podołał jej jednak w sposób godny uznania. Jan Englert prawdziwie zabłysnął w "Sąsiadach" swobodą, umiejętnością wydobywania podtekstu z każdego słowa, dojrzałością środków aktorskich. Englert (Jan) od czasów "Irydiona", w którym po raz pierwszy zwrócił na siebie uwagę, stopniowo rozwijał się, aż urósł na aktora pierwszej klasy. Przyjemnie stwierdzić to recenzentowi, który etapy tego rozwoju obserwował i nie zawiódł się w swoich oczekiwaniach.

Białą partnerką w "Sąsiadach" była Marta Lipińska, pełna uroku w swej bezradności i przeciętności młodej Angielki. W "Metrze" Barbara Wrzesińska brawurowo pokazała histeryczne wyuzdanie, z jakim dziewczyna pożerała jednego i szykowała się do pożarcia następnego Murzyna (Włodzimierz Nowakowski). - Przedstawienie wyreżyserował z właściwą sobie precyzją Jerzy Kreczmar. Dekoracje - proste i wymowne - Ewy Starowieyskiej. Dobry przekład Anny Frąckiewicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji