Artykuły

Między Gombrowiczem a Cooneyem

- Dyrektorzy teatrów uciekają od "śmiesznego" repertuaru, jakby się go bali. A my chcemy stworzyć teatr, w którym widz nie będzie musiał wybierać pomiędzy Gombrowiczem, a Cooneyem - aktor WOJCIECH DĄBROWSKI o nowym teatrze - Wrocławskiej Scenie Komedii.

Z Wojciechem Dąbrowskim [na zdjęciu], współtwórcą Wrocławskiej Sceny Komedii, rozmawia Leszek Pułka.

Leszek Pułka: Po co jeszcze jeden teatr we Wrocławiu?

Wojciech Dąbrowski: Siedem lat temu wymyśliliśmy z Pawłem Okońskim Teatr Poniedziałkowy, który grał farsy i komedie dla ludzi chcących się śmiać. W dość dramatycznym polskim kapitalizmie nasz pomysł się sprawdził. Ale bez stałej siedziby wydawaliśmy się wrocławianom teatrem raczej objazdowym niż repertuarowym. Zadaliśmy sobie pytanie: skoro stałe sceny komediowe utrzymuje Warszawa, nie wspominając o Berlinie czy Londynie, czy musimy być gorsi?

Kogo chcecie rozbawić?

- Dyrektorzy teatrów uciekają od "śmiesznego" repertuaru, jakby się go bali. Mówili nam: już mamy farsę w repertuarze. A my chcemy stworzyć teatr, w którym widz nie będzie musiał wybierać pomiędzy Gombrowiczem, a Cooneyem. Kultowe "Mayday" Teatru Polskiego w ciągu 12 lat obejrzało ponad 200 tysięcy widzów. To poważny argument "za".

Gdzie będziecie grać?

- Do tej pory graliśmy prywatnie w Teatrze Kameralnym i na Scenie na Świebodzkim. Wynajmowaliśmy sale. Teraz prezydent Rafał Dutkiewicz uznał, że miastu potrzebny jest repertuarowy teatr komediowy. Zgodę na jego utworzenie dał też Wydział Kultury UM. Znaleźliśmy miejsce. Wrocławski Teatr Lalek (WTL) z reguły gra dla dzieci w południe. Często podróżuje. Chcielibyśmy zająć jego scenę w wolne wieczory. Zwłaszcza podczas weekendów.

Będziecie się bawić w teatr za pieniądze podatników?

- Układ jest czysty. Miasto formalnie powoła scenę komedii i przekaże konkretne pieniądze na jej funkcjonowanie. Ale to nie my dostaniemy pieniądze, lecz WTL. Otrzyma po prostu dodatkowe trzy etaty techniczne, aby nasz teatr mógł funkcjonować w czasie wolnym dla lalkarzy lub podczas wyjazdu tego zespołu. Nie płacąc za prawo do korzystania z pomieszczeń Teatru Lalek, uiścimy w zamian stosowne kwoty z wpływów. Sponsorów na opłacenie praw autorskich, reżysera czy scenografa musimy i tak znaleźć poza Wydziałem Kultury.

Trochę odmienicie image WTL-u. Nie ma obaw o konflikt z zespołem grającym prozę Brunona Schulza?

- Nie będzie konfliktu. Dyrektor Maksymiak i zespół WTL nasz pomysł zaakceptowali.

Mógłbyś wyżyć bez sceny komedii?

- Mam pracę. Gram w trzech serialach, m.in. w "Plebani" w TVP, w polsatowskiej "Pierwszej miłości". Ale chcę grać w teatrze. To ciekawsze niż narzekanie w bufecie na brak premier. Poza tym w naszym teatrze o pieniądze trzeba walczyć, czasem zaryzykować własne. Mimo to umiemy nadal zachować tyle dystansu do siebie, by nie zgodzić się na chałturzenie.

Kiedy premiera?

- Po raz pierwszy zagramy "Mayday 2" Raya Cooneya w reżyserii Marcina Sławińskiego w wieczór sylwestrowy. Oprócz przedstawienia teatralnego organizujemy bal w sali kolumnowej Teatru Lalek. Na inaugurację nowej sceny oraz na sylwestrowy bal zapowiedziało się wiele osobistości. Po premierze, od stycznia 2005 r., chcemy zagrać około 140 przedstawień dla około 25 tysięcy widzów. Tyle mamy marzeń.

Wojciech Dąbrowski (ur. 1959) - aktor teatralny i filmowy, m.in. "W labiryncie", "Frankenstein". Od 1984 r. we wrocławskim Teatrze Polskim. W 1997 r. założył z Pawłem Okońskim Teatr Poniedziałkowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji