Artykuły

Zawieszenie w cierpieniu

"T.E.O.R.E.M.A.T." w reż. Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa. Pisze Tomasz Cyz w Zeszytach Literackich.

(...)

II. Zaczyna się niespodziewanie. Do stolika z przodu sceny z radiowym mikrofonem podchodzi Jan Englert (Paolo, ojciec) i zaczyna konferencję prasową. Światła na widowni pozostają jeszcze zapalone, a niektórzy z widzów zaczynają zadawać pytania. O kapitalizm, o Kościół, o telewizję publiczną. Padają odpowiedzi. Wreszcie słychać pytanie o Boga... "Nie rozumiem pytania... nie rozumiem pytania... nie rozumiem pytania..." - odpowiada stary przemysłowiec w gęstniejącej ciemności.

Kolejne kilka minut to powtarzające się sekwencje zdarzeń. Paolo-ojciec pracuje nad przemówieniem przy stoliku; Lucia-matka (Danuta Stenka) nakłada makijaż przy lustrze i czyta kobiecą gazetę; Odetta-córka (Katarzyna Wamke) i Pietro-syn (Jan Dravnel) czeszą się, stojąc przed oknem, po czym Odetta robi ojcu zdjęcia i pokazuje mu album, a syn pisze coś przy stole (wiersz? opowiadanie?) i daje ojcu do sprawdzenia, łaknąc akceptacji; jeszcze Emilia-służąca (Jadwiga Jankowska-Cieślak) przygotowuje stół do posiłku. Wszystko wystudiowane, zimne, puste. Wydrążone.

Od tej sceny "T.E.O.R.E.M.A.T." Grzegorza Jarzyny1 fabularnie staje się niemal odbiciem filmu Pasoliniego. A więc opowieścią o przybyciu w to miejsce, w tę rodzinną przestrzeń, Gościa (Sebastian Pawlak), który odmienia życie spotykanych. Budzi nowe pragnienia, odkrywa nieznane żądze. Niszczy. Jest jak Dionizos z "Bachantek" przynoszący spustoszenie. Jak anioł przemiany, zostawiający ślad, niezatarte znamię, wszystkim tym, których dotknie, na których spojrzy.

Ale jednocześnie Jarzyna opowiada tę historię dziś, kiedy mniej (pytanie: dlaczego? co się stało?) znaczy problem, czy Gość jest bogiem, czy szatanem, aniołem, czy diabłem, Chrystusem, czy Dionizosem. Obcy u Jarzyny ma zmysłową twarz (są w niej smutek i pragnienie, tęsknota i nadzieja), ale jawnie nieatrakcyjne ciało. Przyciąga wszystkich, po kolei (od służącej, przez syna, matkę, ojca, po córkę...), by odejść i zostawić ich samych sobie.

I właśnie tutaj zaczyna się prawdziwie dzisiejsza historia. Jarzynę bardziej interesuje to, co dzieje się z nimi później. Ich samych interesuje bardziej własny ból, pielęgnowanie cierpienia, męczeński onanizm niż przemiana. I wreszcie nas, widzów, fascynują wystudiowane, duszne, doskonałe obrazy, w których człowiek zamienia się w cierpiące zwierzę, po których najprawdopodobniej nie ma katharsis.

Tak to jest. Ostentacyjnie pogrążamy się w zwątpieniu i utrwalamy to na obrazie czy fotografii. Skaczemy w przepaść (jak matka szukająca w przygodnych ulicznych spotkaniach bólu rozkoszy) i przysłuchujemy się własnemu krzykowi. Wrzeszczymy w niebogłosy (jak ojciec otwierający okiennice na pierwsze promienie porannego ostrego słońca) i drżymy w spazmach. Nie ma przemiany. Jest zawieszenie w cierpieniu, rozkoszna katatonia, a wtedy nie musimy zdać sprawy, dać odpowiedzi...

Jest tylko jeden element tego przedstawienia, z którym się kłócę. Przeładowana, jawnie ilustracyjna, tendencyjna, kiczowata warstwa muzyczna. Dominująca, przekreślająca swoim istnieniem rodzące się półszeptem prawdy. U Pasoliniego grzmiało choćby "Requiem" Mozarta i czuliśmy Nienazywalne. Jarzyna nie znalazł na to odpowiedzi. Jeszcze.

1 "T.E.O.R.EM.A.T." na podstawie twórczości Pier Paolo Pasoliniego. Reż. i scen. Grzegorz Jarzyna, scenografia i kostiumy Magdalena Maciejewska, muzyka Jacek Grudzień i Piotr Domiński, światło Jacqueline Sobiszewski. TR Warszawa, premiera 1 II 2009.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji