Artykuły

Denkverbot Ensamble

Co jest warunkiem prawdziwego myślenia w teatrze? - pyta w swoim cotygodniowym felietonie pisanym specjalnie dla e-teatru Igor Stokfiszewski

Krótko po otrzymaniu Paszportu Polityki, Michał Zadara w wywiadzie udzielonym Anecie Kyzioł powiedział: "Tam, gdzie polski teatr zawsze ucieka w stronę mistycyzmu i zadumy, niemiecki wprowadza teoretyzowanie i autorefleksję, które w tym momencie wydają mi się bardzo potrzebne w teatrze, i nie tylko w teatrze. Jest bardzo mało miejsc we współczesnym świecie, gdzie ludzie się zbierają, żeby pomyśleć". Teatr - myślące zgromadzenie. Ta wizja jest mi bliska. Ale czy do końca zdajemy sobie sprawę z tego, co oznacza myślenie w teatrze?

Określenie: "teatr zmuszający do myślenia" stało się liczmanem. Myślenie (w ramach owego liczmanu) odbywa się po przedstawieniu, które nami wstrząsnęło emocjonalnie (mistycyzm i zaduma) i polega na otwarciu enigmatycznych przestrzeni dla pytań, na które trudno znaleźć odpowiedzi. W ten sposób myślenie jest raptem pochodną katartycznego przeżywania teatru i w istocie proponuje intelektualny constans: ma nas pozostawić nie mniej zagubionymi niż w czasach sprzed spektaklu. To tak, jakby zgromadzenie, mające uporządkować życie wspólnoty, odbywało pusty rytuał debaty, uchwały, po czym rozchodziło się, pozostawiając chaos. Właśnie tak myślenie sprowadzone zostaje do gry teraźniejszości, ma być samozwrotnym zabiegiem dochodzenia do wniosku, iż najlepszy wniosek, to ten, że nie ma wniosku.

To nie jest "teatr zmuszający do myślenia", lecz podtrzymujący "zakaz myślenia" - "Denkverbot", jak powiedziałby Slavoj Žižek.

Co jest warunkiem prawdziwego myślenia "w teatrze, i nie tylko w teatrze"? Należy przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, gdzie przebiega granica, poza którą nie możemy wyjść myślą? Žižek mówi o tym wprost. W liberalnej demokracji możemy myśleć o wszystkim, o czym chcemy: że Bóg jest, lub go nie ma; że człowiek to raptem wypadek przy pracy ewolucji lub stworzenie czujące, które ma wyższe potrzeby; że pieniądze są ważne, albo nieważne; że zygota jest istotą. W liberalnej demokracji możemy przemyśleć wszystko oprócz... samej liberalnej demokracji. Nie można poważnie myśleć, że jest ona złą organizacją życia wspólnoty, że system demokratyczny w jego liberalnym wolnorynkowym kształcie czyni więcej krzywdy niż niesie realnego pożytku. Granicę myślenia wyznacza rama debaty o problemach wewnątrz demokratycznego systemu, samej ramy jednak podważać nam nie wolno. Gdy tylko to uczynimy, staje przed nami horda bezmyślnych reakcji, rzuca się gułagiem i czystkami, pluje socrealizmem i wojennym stanem, gada się, gada. W najlepszym razie trafiamy do "celi śmiechu", gdzie moc myślenia detonowana jest ironią cynicznych rozumów. Można myśleć o wszystkim, byle nie o zmianie politycznego systemu.

Ale wypierane powraca jako realne i spór o demokrację ujawni się wkrótce z siłą proporcjonalną do tej, z którą dziś jest spychany poza granicę myślenia. Powinniśmy być na to przygotowani.

Tylko teatr, który bada granice liberalnej demokracji, podważa jej aksjomaty i odsłania wypierane warunki, na jakich stała się ona hegemoniczną formą sprawowania władzy zasługuje na miano teatru - miejsca "gdzie ludzie się zbierają, żeby pomyśleć". Reszta jest liczmanem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji