Artykuły

Panny z Wilka, czyli rzecz o przemijaniu

"Panny z Wilka" w reż. Tomasza Koniny w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Iwona Kłopocka w Nowej Trybunie Opolskiej.

Tomasz Konina znakomite opowiadanie Iwaszkiewicza nie tylko wyreżyserował, ale też oprawił scenograficznie. Już pierwsza scena budzi zachwyt. Błękitnie rozświetlony horyzont i soczysto zielona murawa wypełniają całą przestrzeń. Na proscenium pojawia się Wiktor Ruben, a zza linii horyzontu wychodzi sześć zwiewnych kobiecych postaci i toczy ku niemu czerwone jabłka. Tak zaczyna się opowieść o tym, że w życiu liczą się tylko chwile, że wszystko przemija, a wspomnienia są idealizującym mitem, nie przystającym do rzeczywistości.

Jadalnię w Wilku - dworku, w którym przed 15 laty Ruben spędzał swą młodość wraz z kochającymi się w nim sześcioma pannami - Konina umieścił w czymś na kształt akwarium. To szklana pułapka, w której utknęli bohaterowie. Odżywają dawne uczucia, namiętności i tęsknoty, ale życie poszło już dalej. Nic nie jest takie samo, do przeszłości nie ma powrotu. Niewykorzystane szanse są na zawsze stracone. Przepięknie zostały pokazane sceny wspomnień Wiktora o Feli (świetna Aleksandra Cwen). Doskonale zagrały wszystkie panny, zwłaszcza Judyta Paradzińska i Grażyna Misiorowska. Nieco blado na ich tle wypada Andrzej Jakubczyk jako Wiktor.

W drugiej części spektaklu Konina, sięgając po inne opowiadania Iwaszkiewicza -

"Serenite" i "Przyjaciół", dopisuje kolejne piętro interpretacji. Nadaje opowieści o Wiktorze Rubenie wymiar bardziej uniwersalny - rozważań o człowieczym losie zawieszonym między indywidualnymi pragnieniami a historyczną koniecznością (obraz wojny), między poszukiwaniem piękna nadającego życiu chwilowy sens i uwznioślenie a przekonaniem o nieuchronnym końcu.

Filozoficzno-estetyczne rozważania reżyser ubiera w symboliczne obrazy o wielkiej urodzie (scena z lampionami i pannami w barwnych, malarskich sukniach). Zrealizowane w zupełnie odmiennej stylistyce niż opowieść o pobycie Rubena w Wilku, dopowiada nam to, czego nie wiedzieliśmy o bohaterze - że to człowiek o dużej wrażliwości i duszy artysty. Stanowi też rodzaj poszerzającego tamtą historię komentarza łączącego zachwyt nad urodą życia z fatalistycznym przekonaniem o jego przemijalności i niezgodą na to, co nieuchronne. Mam jednak wątpliwości czy szokująco odmienna konwencja tej części - mimo niezaprzeczalnej urody scen - dobrze służy spójności przedstawienia

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji