Artykuły

Trzy siostry

Więc "dramat" czy "komedia"? Ale czy to jest jedyna z możliwych alternatywa? Stanisławski grał "Trzy siostry" Czechowa jako dramat, co podobno irytowało Czechowa. Tradycje sceniczne tej sztuki w Polsce wyrastały z MChAT. Również jej realizacje powojenne. Przekładając po wojnie "Trzy siostry" Artur Sandauer okreslił je w podtytule (w dwutomowym wydaniu PIW): "Dramat w czterech aktach". W przekładzie Natalii Gałczyńskiej, wystawionym obecnie przez Adama Hanuszkiewicza w Teatrze Narodowym, jest podtytuł: "komedia". A to ci dramat. A to ci komedia. Ale czy rzeczywiście nie ma innej, rozsądniejszej alternatywy? Komu potrzebne to szufladkowanie? "Trzy siostry" są po prostu dobrą sztuką teatralną - z elementami dramatu i komedii i nawet farsy. Hanuszkiewicz uparł się jednak przy komedii. W tym też kierunku poszedł wybór tekstów do programu teatralnego, mających wykazać racje reżysera. No więc reżyser powymyślał różne śmieszne kawałki - poza tekstem, niekiedy wbrew tekstowi - by udowodnić, że on ma rację a nie Stanisławski. Nikt dziś nie ma ochoty bronić tamtych tradycji, ale też niektóre elementy interpretacji, mające ną siłę przekonać widza, o "komediowości" sztuki, wywołują zdziwienie, bo przecież chodzi o twórcę teatralnego tej rangi co Hanuszkiewicz.

W pierwszej scenie aktu drugiego w wieczornej rozmowie Nataszy i Andrzeja, który jest wyraźnie niezadowolony, że żona przeszkodziła mu w czytaniu i że bez porozumienia z siostrami chce przepędzić zaproszone "maski", słucha więc jej terkotania "jednym uchem", na pytanie żony "Andriusza, dlaczego nic nie mówisz?" - Andrzej odpowiada: "tak się zamyśliłem..." U Hanuszkiewicza Andrzej wypowiada te słowa w sytacji, która wprawdzie wywołuje śmiech na sali ale sprzecznej z klimatem tej sceny: przydusił żonę na łóżku pod wpływem nagłej fali namiętności... Jest w przedstawieniu znacznie więcej podobnie konstruowanych sytuacji farsowych, jak np. scena lirycznych wyznań (z przymkniętymi oczami) Tuzenbacha, w której reżyser podstawia mu Fiedotika (M. Kalenik) zamiast Iriny... Najbardziej jednak zadziwia przedostatnia scena części pierwszej (w tekście: drugiego aktu), w której Solony wyznaje miłość Irinie. U Czechowa (jak wskazują didaskalia w rodzaju: "idzie za nią", "przez łzy", "pociera sobie czoło" _ w kontekście słów, które wypowiada) Solony jest raczej nieśmiały, zaaferowany. U Hanuszkiewicza Solony rzuca się na Irinę, przewraca ją na podłogę i zaczyna się z nią tarzać (tarzają się na podłodze niemal wszyscy lub przynajmniej leżą na niej). I scena ta przekreśla bardziej ciekawie budowaną i prowadzoną przez Krzysztofa Chamca postać Solonego - również tego ze sztuki.

Nie wiadomo, dlaczego Oldze i Wierszyninowi dodano po kilka lat: u Czechowa Olga ma lat 28 a Wierszynin 43 (a wiemy to od nich samych), u Hanuszkiewicza Oldze dodano cztery lata, a -Wierszyninowi aż siedem.

No ale to są mniej ważne detale. Rzecz w tym, że formuła "komedii" rzadko się sprawdzała, często natomiast dochodziło do zderzeń tekstu Czechowa z jego interpretacją i z sytuacjami na scenie.

Trafnie natomiast został chyba "odczytany" i przez reżysera i przez Gustawa Letkiewicza podpułkownik Wierszynin: żałosny, zakłamany, gładki kabotyn. Z Czechowa - właśnie z tej "komedii" ale komedii najwyższego lotu - jest też Czebutykin Henryka Bąka znakomity Fierapont Kazimierza Opalińskiego, nierówno prowadzony ale o kilku bardzo dobrych scenach (m. in. nocna scena "spowiedzi" wobec sióstr) Andrzej Prozorow Henryka Machaliby; ładnie "wyskoczył" trzecioplanowy zwykle w innych realizacjach Kułygin, czysto i mądrze grany przez Eugeniusza Robaczewskiego.

Tych kilka (męskich) kreacji i kilka po mistrzowsku wycieniowanych scen nie stworzyło jednak przedstawienia tej rangi, do jakich nas przyzwyczaił Hanuszkiewicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji