Artykuły

Czytaj Szekspira, od niego się ucz

Mijają epoki, zmieniają się wartości nominałów pieniężnych, nawet walka o władzę może przybierać różne formy - jedno się tylko nie zmieniło od czasów Adama i Ewy - to, co dzieje się między kobietą a mężczyzną. Komedia {#au#136}Szekspira{/#} "Stracone zachody miłości" nie mogła się więc zestarzeć. Przekład Stanisława Barańczaka odnowił tylko jej werbalny kształt. Treść jest przecież wieczna.

Spektakl wyreżyserował Maciej Prus, a scenograficzną oprawę nadała mu Zofia de Ines. Dekoracje dostały brawa po odsłonięciu kurtyny. Są proste i funkcjonalne - składają się jedynie z przypominających francuski ogród zielonych żywopłotów. Seledynowo-trawiasta powierzchnia sceny wznosi się lekko. W ramie takiej zdyscyplinowanej przestrzeni, nawiązującej do najlepszych tradycji inscenizacji Petera Steina, flirtują cztery młode pary. Panie noszą kostiumy, które łączą archaiczną stylizację z sex-appealem. Stroje męskie też zwracają uwagę na te cechy płci, które nauka nazywa pierwszorzędnymi. Koncepcja plastyczna, piękno barw, wyrazistość ludzkich figur to zdecydowanie najmocniejsza strona przedstawienia.

Jeżeli kobieta i mężczyzna mają się ku sobie, to - nawet mając powody do tajemnicy - zdradzają to czasem w geście, ruchu, spojrzeniu. W teatrze zaś powinno się to umieć pokazać i zagrać. Temat w końcu stary jak świat. Jak panieńskie czy kawalerskie śluby, które zostają złożone, a potem podeptane. Nie sposób ich bowiem dotrzymać - miłość zwycięża. Aktorzy na scenie Polskiego nie przeżywają widocznego przełomu, ich zachowanie się nie zmienia, dlatego, choć są ładni i atrakcyjni fizycznie, to jednak nie porywający. (Mówię tu cały czas o amantach, bo role charakterystyczne wypadły ciekawiej, zwłaszcza starannie upozowana, konsekwentna i dzięki Bogu śmieszna kreacja Leona Charewicza jako Armada, ekscentrycznego Hiszpana).

Przekład, jak zwykle, był ekwilibrystycznym popisem spiętrzonych, jak cyrkowa piramida, kalamburów. Nagromadzonych aż w nadmiarze, tak że dialog momentami staje się sztuką dla sztuki, odciągając całkiem uwagę od akcji i treści całego tekstu. Geniusz filologiczny zdecydowanie przesłania tu wyczucie tzw. sceniczności teatralnego scenariusza. Pozwalam sobie na te uwagi, świadoma ich heretyckości wobec znaczenia wielkiej pracy Stanisława Barańczaka dla odświeżenia mowy Szekspira.

Ale Maciejowi Prusowi i tak ogromnie dziękuję, że zrobił w tym sezonie drugiego po {#re#7089}"Ryszardzie III"{/#} Szekspira, bowiem jest to klasyk, który zawsze wart jest grzechu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji