Artykuły

Wampir i guru, czyli Jerzy Grotowski

Tyły opolskiego Rynku, przy wejściu do Klubu Związków Twórczych szyld: "Teatr Laboratorium 13 Rzędów". Nazwa oczywista; teatr ma tylko tyle rzędów krzeseł. Ale tym razem krzeseł nie ma. W niewielkiej sali długi stół krzyżaki ławy. Stół to scena, ławy - widownia. Siadamy przy stole niczym goście przybyli na ucztę - wspomina Zuzanna Śliwa w Gazecie Polskiej.

W półwiecze powołania do życia Teatru 13 Rzędów i w 10. rocznicę śmierci jego założyciela UNESCO ogłosiło rok 2009 Rokiem Grotowskiego. Rocznicowe imprezy planuje się w większości stolic Europy, w Nowym Jorku, a nawet w Hawanie. W bengalskim ośrodku uniwersyteckim Shanti Niketan odbędą się -jak w każdą rocznicę śmierci reżysera - trwające całą noc i dzień misteria muzyki i tańca

Jest wysoki, blady, powyżej kostek dyndają mankiety spodni, jakby zdjętych z młodszego brata. Zerka przez grube szkła i pyta: - Czy wolne?

- Proszę - mówię grzecznie, choć jestem zła. Kuję do egzaminu historię starożytną.

- Dzieje Rzymu? - pyta.

- Fakt - burczę, ucinając możność dalszego ciągu rozmowy.

- A zna pani teatr starożytny? - nie daje się zbić z pantałyku.

- Chciał nie chciał, bo studiuję historię i znać muszę. Ale nie kocham. Bohaterowie wykrzykują wyłącznie wzniosłe myśli, wszyściutko, co do milimetra, wygadane. Jakby widz nie miał grama rozumu. Wkurza mnie nadmiar pudru, krwi i lukru.

- Nadmiar pudru, krwi i lukru? Interesująca diagnoza - uśmiecha się. I zaczyna opowiadać o zupełnie innym teatrze. Takim, jaki mógłby być. Omal nie spóźniam się na następne zajęcia.

Może się poznamy

Po kilku dniach znów zachodzę do "Teatralnej". Tłok. Od stolika przy oknie gest zaproszenia. To ten nieznajomy od gadek o teatrze.

- Czekało na panią - podsuwa mi krzesło. - Kawa, wuzetka?

Chwilę potem pochłaniam już wuzetkę. Fundator przez chwilę podziwia szybkość, z jaką to robię, potem mówi:

- Może się poznamy. Grotowski. Jerzy.

- O, znam pańskie nazwisko z plakatu. Teatr 13 Rzędów? Jest pan tym reżyserem.

- Jest pani opolanką?

- Nie, rzeszowianką.

- Coś podobnego! Ja też. Urodziłem się w Rzeszowie. W Opolu jestem od 1959.

Swojak. Gadamy bite dwie godziny. Życie teatralne Opola to w latach 60. bardziej brak życia. Jeden teatr w budynku łkającym o generalny remont. W repertuarze - nudy Po rozmowie w "Teatralnej" nabieram chęci, by zobaczyć teatr sponsora wuzetki.

Jakiś wariat ugryzł mnie w nogo!

Tyły opolskiego Rynku, przy wejściu do Klubu Związków Twórczych szyld: "Teatr Laboratorium 13 Rzędów". Nazwa oczywista; teatr ma tylko tyle rzędów krzeseł. Ale tym razem krzeseł nie ma. W niewielkiej sali długi stół krzyżaki ławy. Stół to scena, ławy - widownia. Siadamy przy stole niczym goście przybyli na ucztę. Na afiszu "Kordian". Punktowe światło rozjaśnia stół. Na skraju ciemności szczupła postać. Kobieta-guma. Wije się w nienaturalnych skrętach, jakby ciało nie podlegało żadnym ograniczeniom. Wioletta. W tej roli Maja Komorowska. Pod stołem ktoś szaleńczo biega na czworakach. Dom wariatów. Chwila - i stół rozleci się na drzazgi.

- Au! - Wrzeszczę. Ktoś wpił się zębami w moją łydkę.

- Co się stało? - pyta, i to na głos, młody blondyn po prawej.

- Jakiś wariat ugryzł mnie w nogę ! - mimo woli odpowiadam głośno.

- Zabolało? - udaje zmartwionego. No tak, ta nasza gadka to chyba część sztuki. Dobra, ja też poudaję.

- Krew ciurka strumieniem. Wyżarł mi pół nogi - jęczę piskliwie. Śmieje się, zagląda pod stół.

- Nikogo tu nie ma.

- Był. Użarł. A może zwariowałam?

- Może - zgadza się. Koniec wtrętu. Akcja toczy się dalej, Wiolettą wykręcają spazmy. W tym teatrze nic nie jest przykryte, w grze uczestniczy wszystko. Od początku do końca bez kurtyny. Tkwimy w środku zdarzeń jako ich część.

Po jakimś czasie znów jestem w Teatrze 13 Rzędów. Tym razem "Tragiczne dzieje doktora Fausta". Ten sam stół, u szczytu rodzaj katedry, za którą zasiada Faust. Jeszcze nie wiem, nikt tego nie wie, że to ostatnie opolskie chwile Laboratorium. Jeszcze zdążę obejrzeć "Akropolis" Wyspiańskiego...

Teatr Grotowskiego to dla władców opolskiej kultury twór absolutnie niepojęty Obcinają dotację. Po latach, już po śmierci Grotowskiego, czytam wypowiedź Ludwika Flaszena, współtwórcy Teatru 13 Rzędów: "Chciał niemożliwego. Szukał teatru, który miał nie być teatrem, aktora, który by nie grał, widza nie będącego widzem". W klasycznym teatrze aktor "odgrywa", a więc poniekąd imituje, fałszuje. Osią teatru Grotowskiego jest totalna współzależność: sztuka, aktor, widz złączeni w przenikającym się wzajem kręgu, w tajemnym misterium. Jak mogli to pojąć urzędnicy, cenzorzy prawdy jedynej? Dotować awangardowe dziwadło? Nigdy! Decyzją z 1964 r. wymiatają teatr z Opola. Gdzieniegdzie na ścianach widać jeszcze strzępy czarno-białych afiszy. Wyglądają jak klepsydry.

Wrocław I świat

Grotowskiego przygarnia w 1965 r. Wrocław. Teatr dostaje salkę na trzecim piętrze kamienicy przy Starym Rynku. Administracja teatru nader skromna: 6 osób, w tym 3 pracowników technicznych.

Tu, w teatrze zwanym teraz Instytutem Badań Metody Aktorskiej, a od 1975 r. Teatrem Laboratorium, powstaną najwybitniejsze spektakle, które zyskają światowy rozgłos: "Książę niezłomny" i "Apocalypsis cum figuris". Tu zrodzi się legendarne aktorstwo Ryszarda Cieślaka, zwanego "księciem zawodu" i "aktorem totalnym". Tu widzowie zobaczą w roli Jana ("Apocalypsis") niesamowitego Staszka Ścierskiego. Kilka słów o tym ostatnim.

Nim zetknął się z Grotowskim, nim zakończył życie niepojętym samobójstwem (1983 r.), przez czas jakiś terminował w zawodzie... leśnika. Trafił do leśnictwa Sternalice. Ponoć ukrywał się po jakimś młodzieńczym wyskoku.

"Był to człowiek wielkiego serca i całkowitego oddania, lecz przez to bezbronny jak dziecko - pisał potem o Staszku Jacek Dobrowolski.

- Grot, jak jakiś toksyczny guru czy terapeuta, uzależnił pracujących z nim ludzi i nie umiał ich odłączyć. Po jego wyjeździe z Polski w 1982 r. niektórzy z nich całkowicie się rozpadli". Czy to jest wyjaśnieniem tragedii?

Kim był "Grot"? Czy toksycznym guru, czy też krańcowo wymagającym twórcą? Jego ideą był - zapamiętałam to z pierwszej rozmowy - teatr właśnie odarty z teatralnego "lukru i pudru". Jądro teatru - aktor - musi się temu, co czyni, oddać absolutnie, niemal ekstatycznie, trenując godzinami ułomne z natury ciało, bowiem gra aktora, to rodzaj aktu samoofiarowania. Reżyser ma zaś prawo do głębokiej ingerencji w tekst sztuki. Nie musi opowiadać fabuły; przekształca ją - by stworzyć nową jakość.

Koncepcja takiego teatru, opartego na osobie aktora, a nazwanego "teatrem ubogim", stała się drogowskazem dla teatrów poszukujących na całym świecie. Kiedy więc w 1975 r. zorganizowano we Wrocławiu Uniwersytet Poszukiwań Teatru Narodów, zjechali najwybitniejsi: Peter Brook, Eugenio Barba, Jean Louis Barrault, Joseph Chaikin, Andre Gregory, Luca Ronconi. Idea "Grota" pobiegła w świat.

Stan wojenny zastał większość członków zespołu za granicą. Dołączył do nich Grotowski, osiadając w 1982 r. w USA, a potem we włoskiej Toskanii, w Pontederze. W kraju - 31 grudnia 1984 r. - Teatr Laboratorium oficjalnie rozwiązano. Na Warsztaty Grotowskiego pielgrzymują do Pontedery ludzie teatru z całego świata. Aż do śmierci ich mistrza. Grotowski umiera w Pontederze w 1999 r. Ma 66 lat.

Po raz ostatni spotkałam się z Grotowskim w roku 2006. Przyjechałam do Opola na zaproszenie tutejszego uniwersytetu. Rektor, oprowadzając mnie po "uniwersyteckim wzgórzu", wskazał na postać z brązu:

-Jerzy Grotowski. Symbol Opola.

Dotknęłam zimnej dłoni pomnika.

- Poznaję go. Kiedyś zafundował mi ciastko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji