Artykuły

Plotka, "Śnieg" i Orzechowska (fragm.)

To prawna - Warszawa jest miastem nieufnym. Nieufnośc ta wywodzi się z naj­cięższych doświadczeń - o tym też warto pamiętać. A lud warszawski zawsze był na plotkę podatny.

W ostanim dniu października wy­buchła plotka o zmianie pieniędzy. W sklepach wykupywano wszystko: spirytus i cukier, materiały i me­ble. A na pocztach i w oddziałach PKO ludzie stali w kilometrowych ogonkach dzierżąc w torebkach oszczędności. Cały misternie przygo­towywany miesiąc oszczędności, wszystkie plakaty reklamowe, hasła wypisane na murach nie nagoniły tylu oszczędnych do kas PKO, co podawana szeptem wiadomość. Mó­wiono, że u rzeźnika naprzeciwko remanent i że pustki w magazynach meblowych coś znaczą, i że wiado­mość w gazecie o zwołaniu jesien­nej sesji Sejmu ma "drugie dno". Nikt nie chciał słuchać, że wszyst­kie te fakty nic nie znaczą, więc wy­słano milicjantów na wszystkie po­czty i do wszystkich oddziałów PKO, aby pilnowali porządku, osłaniali upadające ze zmęczenia kasjerki i przedłużono godziny urzędowania do późnych godzin nocnych. Tego dnia nie można było zapłacić za mieszkanie i telefon, nie można by­ło wysłać nawet poleconego listu. Wszystkie okienka przyjmowały pie­niądze. A złodzieje szaleli z uciechy wśród tłumu, organizowali sztuczny tłok i nie opuszczali posterunków przez cały dzień. Ale milicjanci wy­ławiali z kolejek podejrzanych osob­ników i grzecznie prosili o pokaza­nie oszczędności przeznaczonych na wpłacenie. Tych z pustymi kieszeniami usuwano z sal. A swoją dro­gą: ciekawa jestem ile razy więk­sze były wpłaty oszczędnościowe 31 października od sumy wpłaconej przez warszawiaków w ciągu całe­go Miesiąca Oszczędności?

Zostawmy jednak w spokoju plot­kę i zajmijmy się sprawami kultu­ralnymi. Na małej scenie Teatru Dramatycznego śmiałe przedsięwzię­cie Gogolewskiego. Wyciągnął on mianowicie "Śnieg" Przybyszewskiego, przeczytał na nowo ten mło­dopolski dramat i wystawił bez zmrużenia oka, bez fałszywych uśmieszków, bez kpiny ale i bez prze­jaskrawień. Sceptycznie zapatrywali się poniektórzy na ową propozycję Gogolewskiego. Wydawało się że Przybyszewski nie wytrzyma próby czasu, że Gogolewski, próbując re­żyserii, pośliźnie się na melodramatycznym tckście. Stało się jednak inaczej. Wygrał. Przybyszewski a wraz z nim reżyser - wygrali chy­ba dzięki Traczykównie i Zapasiewiczowi - parze, która niemało przyczyniła się do teatralnego sukcesu. Traczykówna jest w tym przedstawieniu nerwowa i wrażli­wa, naiwna, a Zapasiewicz w roli Kazimierza - jak zwykle opano­wany i subtelny, ścieniowany. Ten aktor tworzy na deskach scenicz­nych już którąś z kolei znakomi­tą postać. Po każdej kolejnej pre­mierze w Teatrze Dramatycznym, żałuję, że nie mam - jak Czajka - srebrnego widelca, indywidualnej nagrody za twórczość. Nie ulega wątpliwości, że w dziedzinie aktorstwa przyznałabym widelec Zapasiewiczowi.

Tyle o teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji