Artykuły

Molly Sweeney

Dziś w Teatrze Powszechnym odbędzie się premiera "Molly Sweeney" w reżyserii Piotra Mikuckiego. Spektakl będzie pokazywany na małej scenie. W rolach głównych wystąpią Dorota Landowska, Krzysztof Stroiński i Tomasz Sapryk.

Główna bohaterka - piękna, dojrzała kobieta - ociemniała w dziesiątym miesiącu życia. Jej mąż i przegrany lekarz namawiają dziewczynę na operację, która ma przywrócić wzrok. Tak w skrócie można przedstawić sztukę Briana Friela. Jest to już drugi dramat tego autora prezentowany w Powszechnym. Pierwszym z nich były "Tańce w Ballybeg". W obu spektaklach gra Dorota Landowska.

Aktorkę udaje się namówić na rozmowę w przerwie między próbami. Jest zmęczona. Próba trwa od kilku godzin.

MG: Wyróżnienie na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, nagroda im. Leona Schillera, nagroda na Ogólnopolskim Festiwalu Jednego Aktora w Toruniu za monodram "Jordan". Jaki wpływ na twoją karierę miały te sukcesy?

DL: Niewielkie. Gram tyle samo co kiedyś. I zupełnie mnie to zadowala. Przy większym napięciu, nie dałabym już rady. Ten sezon był dla mnie bardzo pracowity. Zrobiłam kilka spektakli w Teatrze Telewizji, "Molly Sweeney" jest moją czwartą premierą na deskach Powszechnego. Kończę też zdjęcia do filmu o Poświatowskiej. Czy mogę chcieć czegoś więcej?

MG: Czy można powiedzieć o tobie "młoda gwiazda"?

DL: Nie chcę tego. Nie mam takich ambicji. Dążenie do tego, żeby ktoś nazwał cię gwiazdą, śmieszy mnie. Pracuję, bo sprawia mi to przyjemność. Aktorstwo jest moją pasją. Nie oznacza to jednak, że nie chciałabym odnaleźć się w innym zawodzie.

MG: Czy wykorzystałaś wszystkie szanse?

DL: Staram się postępować tak, aby oglądając się za siebie powiedzieć - niczego nie żałuję. Jestem szczęśliwa...

MG: Czyli generalnie - sielanka.

DL: Przecież ja uogólniam. Praca kosztuje mnie bardzo dużo nerwów i stresów. Dlatego dbam o to, żeby czasami mieć trochę spokoju i czasu dla siebie. Znajduję czas na przeczytanie książki czy zwykły spacer po lesie.

MG: Spokój w życiu aktora nie jest rzadkim zjawiskiem.

DL: Pracę aktora można porównać do huraganu - ciągle w pędzie. Uciekam od tego. Zamieszanie, niepewność, o co najłatwiej w moim zawodzie, działa destrukcyjnie. Czasami prowadzi do szaleństwa, zatracenia się w sukcesie.

MG: Nie miałabyś na to ochoty?

DL: Po sukcesie "Jordana" dostałam mnóstwo propozycji. Byłam zaskoczona. Nie wiedziałam jakie kryteria przyjąć przy doborze roli. Sądziłam, że nie dam rady. Poddałam się losowi. I stało się tak, że nie miałam czasu, aby odpocząć. Zorientowałam się, że coś tu nie gra. Zmusiłam się do uporządkowania spraw. Z czasem wszystko uspokoiło się i wróciło do rytmu, który mi odpowiada.

MG: Czyli praca, a potem wymarzony dom i wyprowadzanie psa.

DL: Nie mam jeszcze psa. Zamierzam go dopiero kupić. Nie mam też wymarzonego domu, tylko taki, na jaki mnie stać i jaki jest mi potrzebny.

MG: "Molly Sweeney" to już twoje drugie spotkanie z Brianem Frielem. Cztery lata temu zagrałaś w "Tańcach w Ballybeg".

DL: Lubię, gdy "Tańce..." wracają na afisz. Bardzo odpowiada mi klimat jego sztuk. Ale na pewno nie będę tego opisywała. Tylko w teatrze można się przekonać

Dorota Landowska w roli Molly na czym polega magia jego dramatów. Dlatego zapraszam na przedstawienie. A teraz przepraszam, muszę wracać na próbę. Reżyser będzie zły...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji