Artykuły

Teatr w teatrze

Warszawski Teatr Współczesny, wystawiając na zakończenie tegorocznego sezonu sztukę Jerzego Szaniawskiego "Dwa teatry", dołączył nowy, i bardzo piękny, listek do laurów, których przysparza sobie już od lat - niemal każdym swym przedstawieniem. Premiera, o której mowa, to wieczór urzekający, w którym wszystkie elementy dzieła teatralnego tworzą niezwykle harmonijny zestrój: tekst autorski, rozwiązanie reżyserskie (Erwina Axera), kształt plastyczny (Ewy Starowieyskiej) i wykonania aktorskie. Do tego dochodzi jeszcze muzyka, która w tym wypadku nie jest tylko efektem inscenizatorskim, lecz wiąże się organicznie z materiałem samego utworu.

Tematem sztuki Szaniawskiego jest - teatr. Jak sam tytuł wskazuje, teatr w dwóch postaciach: teatr realistyczny, odzwierciedlający w sposób możliwie ścisły i wierny jakiś wycinek "prawdziwego" życia - i teatr poetycki, sięgający pod powierzchnię świata widzialnego, wydobywający na jaw tęsknoty, pragnienia i niepokoje, utajone w naszej podświadomości. Sztuka ukazuje tę antytezę w niezmiernie subtelnej i przemawiającej do wyobraźni formie. Bohaterem jej jest dyrektor niewielkiego teatrzyku "Małe Zwierciadło", który wierzy tylko w rzeczywistość oglądaną bezpośrednio, sprawdzaną doświadczeniem zmysłowym - i tylko taką rzeczywistość chce ukazywać na prowadzonej przez siebie scenie. I oglądamy takie dwie krótkie sztuki "z życia", zrealizowane w "Małym Zwierciadle" - obydwie zresztą świetnie napisane. Ale prawdziwa rzeczywistość zawiera więcej tajemnic, których Dyrektor nie przeczuwał

Dzieje ostatnich lat, kataklizmy, które przewaliły się nad światem, dostarczyły na to wstrząsających dowodów. Dyrektor "Małego Zwierciadła", który swą filozofią opierał na względnie ustabilizowanym, unormowanym porządku rzeczy - przeszedł okrutne doświadczenia, które stały się udziałem naszego pokolenia. I zrozumiał, że rzeczy "niewyobrażalne" mogą się okazać prawdziwe.

Dawniej odrzucał sztuki autorów, którzy starali się wyrazić swoje niejasne przeczucia: w tych sztukach przewijał się obraz miasta, które nagle rozpada się w gruzy; obraz niedorosłych chłopców, którzy z bronią w ręku podejmują jakąś heroiczną walkę - "krucjatę dziecięcą"; nie chciał tych sztuk przyjmować do swego teatru, bo uważał je za nierozumne i nieuzasadnione. Ale historia okrutnie z niego zadrwiła: doświadczył widoku walącego się miasta, widoku małych żołnierzyków, ginących w bohaterskim zrywie... I stracił ukochaną kobietę, uroczą, piękną artystkę swego teatru, która zginęła pod gruzami.

Ta tragiczna lekcja wiele nauczyła Dyrektora. Wyostrzyła Jego wrażliwość. W sztuce Szaniawskiego ten proces psychologiczny ukazany jest w formie oryginalnej i właśnie niezmiernie teatralnej - jako marzenie senne, majak wyobraźni, który zwiduje się bohaterowi, gdy bezpośrednio po wojnie, sterany i osłabiony ciężkimi przejściami, stara się znów odzyskać siły...

Trudno rozwodzić się tutaj szczegółowo nad sposobem przeprowadzenia tego niezwykle interesującego pomysłu przez autora. Sztukę trzeba obejrzeć. Tym bardziej, że jak wspominaliśmy. Jest to widowisko o niezwykłym uroku. I cóż za świetne osiągnięcia aktorskie! Nie wiadomo, kogo wysunąć na czoło: czy znakomitego w roli głównego bohatera, Jana Kreczmara, czy Henryka Borowskiego (wspaniałego Woźnego) czy Stanisławę Perzanowską lub Halinę Mikołajską? Wszystkim - "summa cum laude".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji