Artykuły

Big Zbig. Z fotela przed telewizorem

Usilnie starałam się nie popaść w święta w ów tradycyjny i męczący rytm: jedzenie, telewizja, mycie naczyń, jedzenie, telewizja, mycie naczyń. Zauważyłam, że nie tylko ja. Skałki Twardowskiego od rana do późnego popołudnia pełne były spacerujących rodzin: z dziećmi, z psami, w odświętnych, eleganckich strojach.

Z obfitego programu TVP czyhałam na jedną głównie pozycję - na "Big Zbig Show", czyli wielki popis możliwości aktorskich Zbigniewa Zamachowskiego.

Dobrych aktorów mamy w Polsce wielu. Ale Zamachowski to szczególny jego rodzaj: dane mu było zabłysnąć niezwykle wcześnie, niemal tuż po ukończeniu szkoły aktorskiej. Już na przykład Janusz Gajos - jeden z naszych największych aktorów - czekał na to kilkadziesiąt lat. Najpierw przez długi okres ciążyło na nim piętno blondwłosego, milutkiego Janka z "Czterech pancernych".

W efekcie inni reżyserzy obsadzali go niechętnie, a jeżeli już, to w podobnych, nijakich rolach. Gajos miał już prawie czterdziestkę, gdy Olga Lipińska odkryła jego wielki talent komiczny, obsadzając w roli Tureckiego w swoim "Kabareciku". Musiało znowu minąć trochę lat, zanim bodajże Kazimierz Kutz dostrzegł, że Gajos - poza talentem komicznym - kryje w sobie wielki talent dramatyczny. Odkrywanie Gajosa trwało zatem długo i był to proces żmudny. Przez wiele lat aktor był w ogóle nie wykorzystany.

Z Zamachowskim dzieje się wręcz przeciwnie: robi karierę niemal od dziecka. I może pomaga mu w tym wygląd. Do szkół aktorskich pchają się na ogół ładne dziewczęta i ładni chłopcy. Zamachowski odbiega daleko od tego schematu. Ma twarz, którą trudno zapomnieć. Umie nią wygrać zarówno rolę żula z podmiejskiego marginesu, jak i romantycznego Płatonowa, za którym szaleją piękne kobiety. Umie być smutny - i zaraźliwie wesoły, rozśmiesza - i wzrusza. Zabawne, ale odkryła go jego własna koleżanka-aktorka i przywołała do publicznej pamięci.

Adrianna Biedrzyńska, odbierając kilka lat temu zaszczytną Nagrodę Młodych im. Cybulskiego powiedziała z oburzeniem:

- Nie ja powinnam ją dostać, ale Zbyszek Zamachowski...

Wywołała rodzaj małego skandalu, a skandale mają to do siebie, że się je pamięta. Wokół Zamachowskiego narosła ciekawość. I nie zawiódł jej. Aż do dziś. "Big Zbig Show" - to jednak nie tylko wielki talent Zamachowskiego, który na dodatek umie jeszcze i śpiewać, i parodiować. To również talenty Magdy Umer, która wymyśliła scenariusz (przegląd głośnych festiwali piosenki w PRL). To dowcip Krzysztofa Materny i Wojciecha Manna, którzy jako jedyni umieją prowadzić takie programy nie wpadając ani w sztampę, ani w nieudolność. To również zdolności taneczno-aktorskie Janusza Józefowicza. Powstał w efekcie jeden z - dosłownie liczonych na palcach - dobrych programów rozrywkowych naszej TVP.

Dla mnie w te dwa świąteczne dni telewizor warto było uruchomić między innymi po to, aby zobaczyć Zamachowskiego. Reszta czyli normalnie nudna lub normalnie interesująca. Z przyjemnością obejrzałam też - i wysłuchałam - po raz trzeci lub czwarty musicalu "Jesus Christ Superstar", Świetna muzyka, doskonałe wykonawstwo. I pomyśleć, że przed laty ten film szokował i oburzał. Ba, wydawał się herezją!

Ostrożnie zatem z odsądzaniem od czci i wiary różnych dzieł - i ich twórców. Przemija czas i bulwersujące staje się zwykłym. Dzieło pozostaje - a ośmieszeni są jego niegdysiejsi krytycy. Przypuszczam, że podobnie stanie się z "Ostatnim kuszeniem" Scorsese...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji