Artykuły

Wspomnienie: Andrzej Bogucki (11.11.1904 - 29.07.1978).

W lipcu minęło 30 lat od śmierci wybitnego aktora Andrzeja Boguckiego. Przeuroczego człowieka, pogodnego i życzliwego ludziom. Pełnego radości życia, choć życie nie było dla niego takie radosne. Zwłaszcza kiedy urodził się jego jedyny syn, którego miał z Janiną Godlewską, niezupełnie sprawny umysłowo. Wymagał on nieustannej opieki i wielkiego poświęcenia. Ona nawet zrezygnowała z kariery aktorskiej.

Łączyła mnie z Andrzejem długoletnia przyjaźń. Był dużo starszy ode mnie, ale to nie miało znaczenia. Rozumieliśmy się doskonale. Przez długie lata pracowaliśmy w jednym teatrze. Zżyliśmy się bardzo. Był człowiekiem dobrym i szlachetnym, o wielkiej kulturze i wrażliwości. Ileż okazał mi serca, kiedy w roku 1960, tuż przed premierą "Szatana z siódmej klasy", umarła moja mama. Tego nigdy nie zapomnę. Nie opuszczał mnie na krok. Podtrzymywał na duchu, pomagał. Zawsze mogłem się do niego zwrócić. Jako aktor był niezwykle kontaktowy, czujący partnera.

Już przed wojną był sławny i cieszył się ogromną popularnością. Na początku jako piosenkarz radiowy, potem estradowy. Śpiewał urokliwie liryczne piosenki. Nazywano go polskim Chevalierem. To on wylansował głośny szlagier "A mnie jest szkoda lata", a po wojnie - "Warszawską piosenkę". Oboje z żoną Janiną Godlewską odnosili sukcesy w słynnym Chórze Dana, który koncertował nie tylko w kraju, ale i za granicą.

Pochodził ze słynnego rodu aktorskiego Rapackich. Był synem Stanisława Boguckiego i Róży z Rapackich, wnukiem wielkiego Wincentego Rapackiego. W roku 1920, po ukończeniu korpusu kadetów, wstąpił do Szkoły Podchorążych w Grudziądzu. Został zawodowym oficerem Wojska Polskiego. Służył w Pułku Ułanów w Mińsku Mazowieckim. Często brał udział w zawodach hippicznych. W roku 1929 na skutek złego stanu zdrowia zwolniono go zwój ska. Swoje zainteresowania przerzucił na teatr.

Początkowo brał udział w spektaklach dla dzieci organizowanych przez znakomitego aktora charakterystycznego Henryka Małkowskiego na scenie Teatru Polskiego. Tam też statystował w wieczornych przedstawieniach. Któregoś dnia zaproponowano mu niewielką rolę służącego w sztuce Bena Jonsona "Volpone". Był rok 1930.

Aktorstwo coraz bardziej go wciągało. Zdał egzamin eksternistyczny i uzyskał uprawnienia zawodowe. Śpiewał liryczne piosenki w radiu i na estradzie. Jako piosenkarz zaangażowany został do teatru kabaretowego Banda. Podobał się. Posypały się propozycje z innych teatrów. Grał w komediach muzycznych i w operetce, np. w "Księżniczce czardasza" w Operetce na Chłodnej. Grywał też gościnnie u Juliusza Osterwy w Teatrze Reduta. W roku 1937w Teatrze Ateneum u Stefana Jaracza zagrał Doktora w głośnej sztuce "Ludzie na krze". Potem aż do wybuchu wojny związany był z teatrem kabaretowym Małe Qui Pro Quo. Wojna zaskoczyła go we Lwowie. Kiedy weszli Rosjanie i otworzyli teatry, występował w rewii. Następnie przedostał się do okupowanej przez Niemców Warszawy i występował w kawiarniach, zarabiając na życie. Działał w konspiracji i brał udział w przygotowaniu "Męża i żony" Aleksandra Fredry. Powstanie Warszawskie przeżył w stolicy.

Po skończonej wojnie, w roku 1945, pojechał do Lublina i zaangażował się do Teatru Wojska Polskiego, którym kierował Władysław Krasnowiecki. Z teatrem tym przeniósł się do Łodzi, gdzie tamtejsi widzowie oglądali go w roli Ludmira w "Panu Jowialskim" Aleksandra Fredry u boku Mieczysławy Ćwiklińskiej i Aleksandra Zelwerowicza.

W roku 1947 na zaproszenie Juliana Tuwima i Mariana Mellera przyjechał do Warszawy, do Teatru Nowego. W inauguracyjnym przedstawieniu "Wesela Figara" z udziałem Damiana Damięckiego i Ireny Górskiej zagrał hr. Almawiwę. Kolejna jego świetna rola w Teatrze Nowym to Fadinard - narzeczony w "Słomkowym kapeluszu" Labicha, w znakomitym przedstawieniu z Ludwikiem Sempolińskim, Tadeuszem Fijewskim i Krystyną Sznerrówną w roli narzeczonej, w reżyserii Stanisławy Perzanowskiej.

W latach 50. był w zespole Teatru Polskiego u Bronisława Dąbrowskiego. Grał m.in. Starskiego w "Lalce" Bolesława Prusa. W roku 1954 przeniósł się do Teatru Młodej Warszawy (dzisiaj Rozmaitości). Na tej scenie, za dyrekcji Jana Kreczmara, zagrał swoją wymarzoną rolę Gucia w "Ślubach panieńskich" Fredry. Tyle, że trochę za późno. Powinien grać raczej Radosta niż Gucia. Ale rolę poprowadził bardzo pięknie, a wiersz w jego ustach brzmiał jeszcze piękniej. Grałem w tym przedstawieniu Albina. Po zmianie kierownictwa sztuka pozostała w repertuarze,bo cieszyła się ogromnym powodzeniem. Graliśmy ją przeszło 300 razy. Zmieniała się tylko częściowo obsada. Andrzej przejął rolę Gucia po Sławku Glińskim.

W życiu prywatnym nosił bardzo mocne szkła. Na scenie je zdejmował. Nie bardzo rozumiałem, jak daje sobie bez nich radę. Pewnego wieczoru zdarzyła się nieoczekiwana historia, która mogła niektórych śmieszyć, ale nie Andrzeja. Otóż w jednej ze scen, którą mieliśmy razem, Andrzej, zamiast usiąść na kanapie obok mnie, nie bardzo widząc, usiadł mi na kolanach. Był to moment, ale widziałem, ile go ten moment kosztował. Bardzo się speszył. Był jednak rasowym aktorem i natychmiast wybrnął z sytuacji, udając, że to niby żart. Dzisiaj z pewnością inaczej by to komentowano, szukając homoseksualnych podtekstów, których u Fredry nie ma.

Potem graliśmy jeszcze w kilkunastu innych sztukach za dyrekcji kolejnych dyrektorów. U Kreczmara w sztuce "Dombey i syn" Dickensa Andrzej wcielił się w antypatycznego Carkera, ukazując nowe możliwości swojego talentu, a ja w młodego złodziejaszka Robina. W "Legendzie o miłości" Nazima Hikmeta był Astrologiem, a ja Eszrefem. Kiedy w roku 1955 dyrekcję teatru przejmował po Kreczmarze Staś Bugajski, otrzymaliśmy drugą scenę w Pałacu Kultury (dziś Studio). Zagraliśmy tam w komedii Antoniego Cwojdzińskiego "Teoria Einsteina". Andrzej grał Profesora, a ja jego syna Włodka.

Duży sukces odniósł w roli Tola w "Skizie" Gabrieli Zapolskiej w reżyserii Władka Sheybala, gdzie partnerował wielkiej Irenie Eichlerównie na scenie Teatru Rozmaitości przy ul. Marszałkowskiej. Za dyrekcji Emila Chaberskiego graliśmy między innymi w sztuce Grzymały-Siedleckiego "Popas króla jegomości", tworząc świtę króla Henryka Walezego, i w Szekspirowskich "Dwóch panach z Verony". Andrzej grał Księcia Verony, a ja Walentyna, jednego z tytułowych bohaterów. Za dyrekcji Jerzego Kaliszewskiego - m.in. w "Dyplomatach" Zdzisława Skowrońskiego i w "Niepokoju przed podróżą" Jerzego Broszkiewicza. Jego aktorstwo cechowały prostota, wdzięk i naturalność, a nade wszystko kultura, tak rzadko dziś spotykana. U Chaberskiego po latach Andrzej spotkał się ponownie z Mieczysławą Ćwiklińską, która grała Szambelanową, a on rym razem Janusza w "Panu Jowialskim".

Kolejny dyrektor Teatru Klasycznego, Ireneusz Kanicki, wystawiając "Śluby panieńskie", obsadził go w roli Radosta. Pasował do tej roli idealnie. Miał klasę i wdzięk, a nade wszystko mądrość doświadczonego człowieka. Jego Radost był pełen ciepła i uroku. Grał też w głośnym przedstawieniu Kanickiego "Dziś do ciebie przyjść nie mogę", z którym pojechał do Stanów Zjednoczonych i Kanady.

W latach 70. przeniósł się do Teatru Narodowego. Pozostał tam do ostatnich chwil swojego życia. Jedna z ciekawszych jego ról w tym teatrze, znowu z Ireną Eichlerówna, to ta w węgierskiej sztuce "Zabawa w koty".

Był aktorem cenionym i lubianym zarówno przez kolegów, jak i publiczność. Ogromną część swojego życia, przed wojną i po wojnie, poświęcił Polskiemu Radiu. Przez długie lata prowadził programy dla dzieci, za które otrzymywał liczne nagrody. Pozostawił po sobie mnóstwo nagrań. Grał także w licznych filmach polskich, np. przed wojną w "Szpiegu w masce" z Hanką Ordonówna, w "Manewrach miłosnych" z Tolą Mankiewiczówną i Aleksandrem Żabczyńskim. A po wojnie m.in. w "Sprawie do załatwienia", "Karierze Nikodema Dyzmy" oraz w serialach "Stawka większa niż życie" i "Janosik". Był wielkim społecznikiem i Członkiem Zasłużonym ZASP-u.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji