Artykuły

Boss Grotowski

Podobno mówiono do niego per "Boss", co było eufemizmem "Mistrza". W tonie apologetów wyczuwa się respekt, powagę i ton proroczy, w którym Grotowski wyrasta niemal na półboga, a w najgorszym wypadku na "guślarza", "eremitę", "uzdrowiciela", "guru", pochłoniętego duchowością, poszukiwaniem esencji - człowieka niemalże nie z tej ziemi o Jerzym Grotowskim pisze Paweł Sztarbowski w tygodniku Wprost.

Zjawiska pod nazwą Grotowski w Polsce się nie analizuje. Grotowskiego się celebruje. Rok Grotowskiego pozwoli na zmianę tego nastawienia? Okazja jest dobra, bo mamy 50-lecie założenia Teatru 13 Rzędów w Opolu i 10-lecie śmierci artysty.

Gdy przyjrzeć się relacjom badaczy i ludzi, którzy Grotowskiego znali, powstaje wrażenie, jakby nie chodziło o jednego człowieka, ale o co najmniej kilka grup artystycznych, wciąż zmieniających swój image. A jeszcze działających na różnych kontynentach, na nowo formułujących cele działań, rzucających światu na żer kolejne manifesty.

W pisaniu o Jerzym Grotowskim nie da się uniknąć sprzecznych relacji, wspomnień oscylujących między totalnym uwielbieniem a skrajną nienawiścią. Gdyby dawać im wiarę, wyłania się obraz schizofrenika - osoby wewnętrznie sprzecznej.

Po ukończeniu krakowskiej PWST i studiach reżyserskich w Moskwie Grotowski zaczął pracę w teatrach repertuarowych, realizując m.in. "Krzesła" (1957, przy współpracy Aleksandry Mianowskiej) i "Wujaszka Wanię" (1959) w Starym Teatrze w Krakowie, oraz "Fausta" (1960) w Teatrze Polskim w Poznaniu. Recenzenci w większości nie zostawili na tych spektaklach suchej nitki.

Sławnym na cały świat reżyserem i reformatorem teatru uczynił zatem Grotowskiego nie teatr "bogaty", lecz "ubogi" maleńki Teatr 13 Rzędów w Opolu, przejęty przez niego i kierownika literackiego Ludwika Flaszena w l959r.

Zaskakuje rozrzut zainteresowań artysty w tym czasie. Pierwsze spektakle zrealizowane w Opolu to "Orfeusz" Jeana Cocteau, "Kain" George'a Byrona i "Misterium Buffo" według Włodzimierza Majakowskiego. Poszukiwania awangardowe i poetyckie Grotowskiego szły w tym czasie w parze z "faktomontażami" opartymi na dokumentach, zdjęciach i nagraniach filmowych, realizowanymi pod szyldem "Estrady Publicystycznej".

Instynkt polityczny pozwolił Grotowskiemu uratować teatr przed zamknięciem. Oskarżany przez opolskie władze, że nie robi kabaretu dla robotników, nakazał członkom zespołu zapisać się do PZPR. Na zebraniu z aktywem stwierdził, że chętnie by teatr zamknął, ale bez zarzutu działa przy nim Podstawowa Organizacja Partyjna, więc prosi również o decyzję o jej rozwiązaniu. Poskutkowało. Teatr przetrwał w Opolu jeszcze kilka lat.

I niech teraz ktoś mądry poszuka związku między fascynacjami politycznymi i jednoczesnym wystawieniem staroindyjskiego dramatu "Siakuntala" według Kalidasy, o który była cała ta awantura? Zresztą fascynacja kulturą orientalną i różnorodnymi przejawami religijności cechowała ponoć Grotowskiego od dzieciństwa. Wspominał, że w biblioteczce jego matki stały książki poświęcone tej tematyce. Jeszcze jako asystent w krakowskiej szkole teatralnej realizował słuchowiska radiowe oparte na legendach tybetańskich i indyjskich, a w studenckim klubie Pod Jaszczurami prowadził serię wykładów o filozofii orientalnej.

Będący u szczytu sławy Grotowski nagle zdecydował, że porzuca realizację spektakli, nie chce już uprawiać teatru i zamierza się zająć "kulturą czynną". A działo się to po realizacjach ,Akropolis" (kilka wariantów realizowanych w latach 1962-1967 we współpracy z Józefem Szajną), a potem, już we Wrocławiu - "Księcia niezłomnego" (1965), ze słynną rolą Ryszarda Cieślaka i ,Apocalypsis cum figuris" (trzy kolejne wersje powstały w latach 1968-1973). Grotowski był zapraszany na najważniejsze festiwale teatralne na świecie, owacyjnie przyjmowany podczas zagranicznych tourneé.

Przemianę obrazuje wygląd samego Grotowskiego, który do końca lat 60. przypominał raczej partyjnego aparatczyka -otłuszczonego, starannie ogolonego, wciśniętego w źle skrojony garnitur, w ciemnych okularach, perorującego sztucznym tonem. Trudno się więc dziwić, że nawet najbliżsi współpracownicy mieli kłopot z rozpoznaniem go, gdy wrócił z trzeciej wyprawy do Indii, połączonej z transkontynentalną podróżą autostopem przez Stany Zjednoczone. Z tej wyprawy wrócił wyluzowany, długowłosy hipis w indiańskim poncho.

Co się wydarzyło podczas tych wojaży? Stworzono mit duchowego poszukiwania własnej drogi w Indiach. Zapomina się, że w Stanach musiał się zetknąć z kulturą hipisowską. I z połączenia obu wpływów powstała zapewne mieszanka wybuchowa.

Nie byłoby Grotowskiego, albo byłby zupełnie inny, gdyby nie grupa jego współpracowników. Podobno mówiono do niego per "Boss", co było eufemizmem "Mistrza". W tonie apologetów wyczuwa się respekt, powagę i ton proroczy, w którym Grotowski wyrasta niemal na półboga, a w najgorszym wypadku na "guślarza", "eremitę", "uzdrowiciela", "guru", pochłoniętego duchowością, poszukiwaniem esencji - człowieka niemalże nie z tej ziemi. Człowieka, któremu najwybitniejszy badacz jego twórczości, Zbigniew Osiński, poświęcił drobiazgowy dziennik rozmów i spotkań. Można w nim przeczytać nie tylko notatki z wystąpień i wykładów Grotowskiego, czy szczegółowe ewidencje osób, które dostąpiły zaszczytu uczestniczenia w spotkaniach z mistrzem, ale również wiadomości o stanie jego zdrowia i opisy aktualnej pogody. Dopiero w ostatnich notatkach pojawia się rozczarowanie niektórymi postawami Grotowskiego. Ale całość jest utrzymana w tonie eposu o legendarnym bohaterze, którego każde słowo i gest powinny być drobiazgowo zapisane, niczym w Ewangelii.

W jaki sposób pogodzić powagę opisu działań Grotowskiego z fragmentami o upodobaniu Mistrza do powieści Karola Maya o Indianach? Jak obraz natchnionego "guru" połączyć ze wspomnieniami Richarda Schechnera, który przywoływał taki oto incydent: "Pamiętam jego czterdzieste dziewiąte urodziny. (...) Grot wlał w siebie sporo wódki i szampana, ja trochę mniej, Carol tylko szampana. W pewnej chwili Grotowski zaczął śpiewać: Fucky birthday to you, fucky birthday to you, fucky birthday to you!. Potem chwycił butelkę szampana, wstrząsnął nią i zaczął lać na nas strugi piany. Odpłaciłem mu pięknym za nadobne. Po chwili większość towarzystwa polewała się wzajemnie, zaśmiewając się przy tym i śpiewając".

Grotowski słynął z tego, że namawiał aktorów do najintymniejszych zwierzeń, zachłannie reagował na przejawy seksualności, a jednocześnie z własnego wyboru pozostał samotny do końca życia. Mówił o tym Jerzy Gurawski, twórca przestrzeni do większości spektakli Grotowskiego: "Mistrz w ogóle był erotyczny, ale z kobietami z daleka i lubił się dowiadywać, jak to wszystko się odbywa. Sam chyba nie praktykował".

Ze wspomnień wyłania się obraz ciągłego mistyfikatora, sprawnego gracza, który potrafi rozkochać w sobie ludzi i zdobyć nad nimi całkowite panowanie. Potwierdzają to wspomnienia Osińskiego, który relacjonuje stanowisko Mistrza: "Ja jestem typem przywódczym. Kiedy trzeba, staję się zimny jak głaz i bardzo szybko to absorbuję". Wynika z tego, że był świadomy swoich metod wpływania na ludzi i chętnie z nich korzystał. Próbował wszystko ściśle kontrolować. I ta potrzeba nieustannej kontroli, wywiedziona być może z doświadczeń PRL, sprawiła, że Grotowski wciąż ma bezkrytycznych apologetów, wiernych apostołów, którzy robią wszystko, by jego obraz wybielić.

Na drugim biegunie czyhają apostaci, którzy chcieliby go widzieć jako szarlatana, twórcę sekty, dla którego teatr był jedynie przykrywką dla niecnych działań, czego dobrym przykładem jest choćby powieść "Mistrz" Bronisława Wildsteina.

Nie ulega wątpliwości, że był to artysta wielu wcieleń, wciąż nakładający kolejne maski, mylący tropy. Jakby całe życie bawił się w Indian i próbował zagrać na nosie wszystkim czyhającym na jego wolność. Być może ten, który nieustannie wzywał: "odrzućcie grę!", sam był złożony tylko z ciągłej gry.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji