Artykuły

Witkacy

Po czterdziestu latach od pierwszych wystawień obserwujemy od niedawna na naszych scenach renesans sztuk Stanisława Ignacego Witkiewicza. W Warszawie po Teatrze Dramatycznym ("Wariat i zakonnica", "W małym dworku") pałeczkę przejął Teatr Narodowy świetnym spektaklem. "Kurki wodnej", a obecnie przedstawieniem "Mątwy" i "Jana Macieja Karola Wścieklicy". Więc jeszcze jedna próba sprawdzenia walorów artystycznych i teatralnych dramatu Witkacego, jego wytrzymałości i odporności wobec potęgi czasu. Wanda Laskowska, reżyser premiery w Teatrze Narodowym, wystawia równocześnie na scenie 61 w Ateneum "Lekcje" i "Łysą śpiewaczkę" E. Ionesco. Jakby dla konfrontacji z późniejszą awangardą zachodnią, konfrontacji robionej już nie na papierze, ale, co bardziej istotne, praktycznie na scenie. Ten podwójny warszawski egzamin zdaje Witkacy bardzo dobrze. Oczywiście nie bez wydatnej pomocy twórców spektaklu.

Dramat Witkiewicza nie wywoła już dziś tak gorących sporów i dyskusji. Zagrany dobrze, zyska aprobatę; spektakl gorszy wywoła uczucie pewnego znużenia, ujawni istniejące miejscami dłużyzny tekstu. Współczesny widz boi się naiwności, przychodzi chytrze uzbrojony w wiedzę, że w teatrze wszystko możliwe, nie da się tak łatwo zaskoczyć autorowi. Oto "Mątwa": w jednym pomieszczeniu prowadzą dyskurs posąg Alice d'Or, Juliusz II, papież z XVI w. i żyjący współcześnie poeta Paweł Bezdeka - czemu nie? Trup zabitej Elli ożywa, wstaje, rozmawia -- proszę bardzo! Jak teatr to teatr. Wszystkie fantazje i nadrealistyczne pomysły sytuacyjne dramaturga przyjmowane są ze spokojem i taktem, jako przedni żart. A jeśli w tych udziwnionych sytuacjach toczy się normalna dysputa, tym lepiej! Zagra właśnie kontrast pięknie sformułowanych zdań, retoryki, uczonej teorii, błyskotliwych powiedzonek z fantastyką miejsca, czasu i postaci. Wszystko istotne dzieje się tu w dialogach, rozmowie. Króluje słowna dialektyka; dramat bazuje na spięciu logicznie brzmiącego zdania z dowolnością konstrukcji teatralnej rzeczywistości.

Kierunek natarcia autora: sztuka, filozofia, miłość, nauka, władza, społeczeństwo, słowem, wielka "kasza". Ostre podchwycenie fałszu, pozy artystów w twórczości i życiu, ich groteskowej schyłkowości. Wykpiono "przeintelektualizowany erotyzm połączony z oscylacją między perwersją a klasycyzmem w sztuce", odrodzenie przez upadek, hyrkaniczne pożądania, czyli dążenie do absolutyzmu w życiu, które zdemaskowane jest niczym innym, jak tylko zwykłym bandytyzmem, brutalizmem, totalnym egoizmem nadludzi, którzy chcą "przeżywać na sztychach, to nędzne życie na tej gałce". Wszystkie postaci sztuki ulegają wezwaniu króla nierzeczywistego królestwa Herkanii, gdzie włada rozkosz panowania i użycia.

W dramacie bez trupów, "Janie Wścieklicy", sceneria faktów jest zwyczajniejsza, możliwa. Chłop, w dzieciństwie świniopas, aktualnie były poseł, po długich namowach i zabiegach daje się ubłagać i przyjmuje funkcję prezydenta. Ustawicznie przerzuca się w skrajne nastroje i decyzje: kochanka - klasztor - władza. Nowa wersja kariery "z chłopa król". Gra tu komiczną i satyryczną siłą przejaskrawiona psychologia Wścieklicy, który stale dopasowuje i przymierza swoje wielkie ambicje opatrznościowego, niezwykłego męża do faktów, które mogłyby je zaspokoić. Purchawka żądzy władzy i ambicji, a obok tego mechanizm społeczny i polityczny windujący jednostkę w górę. Świetnym tłem jest wiejskie i "światowe" towarzystwo, jako rezonans i partner w odbijaniu dialektycznej piłeczki.

W Teatrze Narodowym bawimy się szczerze i swobodnie a równocześnie gdzieś w kąciku uwagi przewija się refleksja. W realizacji warszawskiej szczególnie udana jest druga część spektaklu. W "Mątwie" słuchamy z zainteresowaniem partii dyskusyjnych, patrzymy z uznaniem na scenografię i kostiumy, które przekazują nam dziwność i intencje autorskich "perwersji", doceniamy reżyserską kompozycję obrazu. Aktorzy przekazują tekst inteligentnie, ale osobiście niewiele wnoszą twórczych momentów. Natomiast we "Wścieklicy" mamy pełną satysfakcję. Tu już całkowicie współgra dowcip tekstu, sprawna ręka reżysera, zabawne pomysły scenografa i autentyczny komizm dobrej roboty aktorskiej. Jan Kobuszewski, dobrze obsadzony i poprowadzony, miał tu popisową rolę. Aktor ten, o prawdziwej sile komicznej i zabawnej ekspresji, odpowiednio dozujący swój temperament i dynamizm, sprawił widzom wiele radości. Właściwie mały koncert witkacowski, rozpisany na głosy, dali wszyscy wykonawcy: Łuczycka, Krafftówna, Ciecierski, Dzwonkowski, Voit, Gliński i inni. Śmiertelna powaga przerażonej nauczycielki podstawionej na wabia (Krafftówna), dowcipna rodzajowość żony (Łuczycka), charakterystyczna figurka żydowskiego sługi (Ciecierski) są tak plastyczne, że długo zostaną w pamięci. Spektakl ten, to dobra przysługa dla autora.

Stanisław Ignacy Witkiewicz: "Mątwa, czyli hyrkaniczny światopogląd"; "Jan Maciej Karol Wścieklica". Teatr Narodowy w Warszawie. Reż. Wanda Laskowska. Scen. Zofia Pietrusińska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji