Dresiarz Wołodyjowski
"Trylogia" w reż. Jana Klaty w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Iga Nyc we Wprost.
Trzy części, sześć tomów, 2603 strony - Jan Klata zmieścił całą "Trylogię" Henryka Sienkiewicza w czteroipółgodzinnym spektaklu. Klatę można lubić lub nie, ale mało kto wywołuje w środowisku teatralnym taki ferment jak on.
Gdy dyżurny prowokator ogłosił, że ma zamiar przenieść na scenę "Trylogię", część naszego dziedzictwa narodowego, wybuchł skandal. Bo przecież to zadanie karkołomne i - zdawałoby się - z góry skazane na niepowodzenie. Jednocześnie od razu było wiadomo, że niezależnie od artystycznej wartości będzie to jedna z najważniejszych i najgłośniejszych premier sezonu.
Wbrew opinii malkontentów Klata zrobił dobry, sprawnie skonstruowany i przede wszystkim świetnie zagrany spektakl. Rozczarować może on jedynie maturzystów, którzy - jeśli potraktują go niczym ściągawkę z lektury - dwóję na świadectwie mają jak w banku.
Na pierwszy rzut oka ta kompilowana "Trylogia" przypomina wesołą parodię. Pan Wołodyjowski, zamiast być mężnym herosem o pięknym licu, wygląda na stetryczałego emeryta ubranego w wyświechtany dres niczym z Jarmarku Europa. Kmicic, którego brawurowo gra Krzysztof Globisz, to narwaniec w skórze, skrzyżowanie harleyowca z butnym kogucikiem. Basia Jeziorkowska w wykonaniu Anny Dymnej też w niczym nie przypomina delikatnej, wiotkiej blondynki z powieści Sienkiewicza. Ponadto książę Janusz Radziwiłł występuje w obstawie rapujących Murzynów, a zniewieściały Bogusław Radziwiłł paraduje w markowych majtkach od Cevina Kleina.
Tak jak bohaterowie nie budzą stosownego podziwu, tak oblężenie Zbaraża nie budzi grozy. Zamek, którego bronił książę Jeremi Wiśniowiecki, to u Klaty okop zbudowany z rozpadających się szpitalnych łóżek, gdzie do obrony służą tu fruwające w powietrzu poduszki.
Komediowa otoczka to jednak tylko pozory. Bo hasło "Bóg, honor, ojczyzna" jest w spektaklu potraktowane bardzo poważnie. Pod płaszczykiem śmiechu reżyser skrywa ważkie pytania o nasze narodowe mity - o symbole, które czasem są już tylko wydmuszką, o tradycję męczeństwa i martyrologię. "Trylogia" Klaty świetnie pokazuje polską ksenofobię i religijność graniczącą z fanatyzmem. Choć takie może być pierwsze wrażenie, nie jest to wcale "Balladyna" na motorach z inscenizacji Adama Hanuszkiewicza sprzed lat.