Artykuły

Odwet kobiet

Nie ujmując honoru wielkim artystom płci męskiej, łatwo się zgo­dzić, że aktorskie talenty hojniej są przez naturę rozdawane paniom niż panom. A mimo to były długie okre­sy w naszej kulturze, gdy dostęp do publicznych występów aktorskich warowano mężczyznom.

Gdy trzeba było zrobić w domu scenę mężowi podejrzanemu o zdradę lub obronić się przed podejrzeniem z jego strony - to inna rzecz, ale grać na scenie było damom np w czasach szekspirowskich bez­względnie zakazane, tak że role ko­biece musieli brać na swe barki mężczyźni. Tacy aktorzy byli na wagę złota. Może dlatego Szekspir pisał sztuki, w których ról męskich było znacznie więcej niż kobiecych. Ale kiedy panowie występowali w teatrze Glob co wieczór kilka godzin przed publicznością, wśród której było także niewiele kobiet, bo tylko zuchwalsze pozwalały sobie na tego rodzaju rozrywki, co wtedy po do­mach czyniły małżonki artystów? Kiedy ich mężowie zbierali oklaski i szylingi swoimi popisami, ich żony, najczęściej będące sąsiadkami, nie ograniczały się do pilnowania garn­ków i wrzecion, ale odgrywały bez widzów, tylko dla siebie, przedsta­wienia jeszcze znakomitsze. Przedrzeźniały mężów, naśladowały ich grę, znając na pamięć teksty wkuwane przy nich. Musiał to być wspaniały teatr, kameralny i tajny, lecz niezmiernie żywotny. Zaoszczędzona mu była nuda grania z obowiązku. I oto w roku 1976, kiedy pono już, nastąpiło całkowite zrównanie kobiet z mężczyznami w prawach, komuś z wiosną przyszło do głowy, nie wiem , czy reżyserowi Janowi Kulczyńskiemu, czy gospodarzowi Starej Prochowni czyli Wojciechowi Siemionowi, żeby namówić tuzin pań, jedna w drugą znakomitych artystek, na straszliwy odwet na kolegach za wieki zahamowań i ograniczeń.

"Wieczór Trzech Króli" Szekspira wożna zobaczyć późnymi wieczorami w Starej Prochowni w obsadzie wy­łącznie kobiecej, 12 pań, które są chlubą i ozdobą naszych scen, a widać nie są aż tak eksploatowane, by im zabrakło sił i dobrej woli na opracowanie 15 ról. Czytelnik może zapytać czy nie pomyliłem się w rachunku. Zapewniam, że umiem liczyć i na palcach, i na liczydłach. Różnica płynie stąd, że trzy objęły po parę ról. Ewa Lemańska wciela żwawego Valentino, a potem sentymentalnego Żandarma, Helena Gruszecka groźnego Kapitana, a potem, zabawnego Księdza, zaś Jadwiga Jankowska wzięła na siebie obie role bliźniaczego rodzeństwa - Sebastiana i Violi.

W dzisiejszym normalnym teatrze koedukacyjnym gra je para możli­wie podobnych do siebie, względnie upodobnionych przez charakteryzację, artystów różnej płci. Widząc jak Jankowska rozwiązuje sprawę owych nieporozumień, które tworzą intrygę sztuki, pomyślałem sobie, że być może u Szekspira grała to także jedna osoba - tyle że mężczyzna. Ale czy on to robił tak inteligentnie?

A także wątpię czy jest wielu mężczyzn, którzy potrafiliby tak przedrzeźniać zapędy miłosne księcia Orsino jak Hanna Stankówna; stworzyć tak efektownego korsarza Antonio jak Barbara Marszelówna i tak imitować opilstwo Tobbiego Czkawki jak Hanna Skarżanka; być tak sugestywnym Andrzejem Chudogębą jak Irena Kwiatkowska; dokonać takiego przeistoczenia jak Ryszarda Hanin w roli Malvolia; budzić taki respekt przed pięścią jak Teresa Lipowska w roli Fabiana; być tak wzruszającym błaznem jak Zofia Rysiówna i tak jak ona zaśpiewać końcową piosenkę?

Może zabawa byłaby jeszcze peł­niejsza, gdyby na odwrót powierzo­no role Oliwii i Marii mężczyznom, ale gdzie wśród nich szukać tak ład­nych jak Gabriela Kownacka i Kry­styna Chmielewska? Nie sprowadzaj­my rzeczy do absurdu.

Jesteśmy wdzięczni za wieczór zna­komitej zabawy, skłaniającej do artystycznej pokory wobec płci pięknej. Tym bardziej że i muzyka, i kierownictwo muzyczne należą także do kobiet: Katarzyny Gaertner i Ha­liny Prejzner-Karkochy. Tylko sześ­ciu mężczyzn jest zamieszanych w tę całą sprawę: tłumacze dwu skom­plikowanych przekładów - Stanisław Dygat i Leon Ulrych, opiekun sce­nografii Andrzej Przeworski oraz już wymienieni: reżyser Jan Kulczyński i dyrektor Wojciech Siemion, który nie odmówił widzom krótkiego spiczu prezenterskiego na początku. Szóstym spiskowcem jest Roman Ziemiański, który przycupnął obok sceny, by zagrać na gitarze klasycznej. Być może dopuszczenie męskich posiłków nastąpiło tylko przez łaskawość ze strony triumfujących dam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji