Artykuły

Polityka samopoznania

"T.E.O.R.E.M.A.T." to spektakl na wskroś polityczny - pisze w cotygodniowym felietonie specjalnie dla e-teatru Igor Stokfiszewski

O "T.E.O.R.E.M.A.C.I.E" Piera Paolo Pasoliniego w reż. Grzegorza Jarzyny pisano w różnych kontekstach - jako miłosnej elegii, seksualnym epitecie, czy spektaklu religijnym. Moją uwagę w omówieniach najnowszej produkcji TR-u przykuło marginalne zdanie z recenzji Anna R. Burzyńskiej (Ten, który nie wraca, "Tygodnik Powszechny" nr 6, 2009): "Dziwi (...) fakt, że twórcy zbagatelizowali ważny aspekt polityczny sztuki, wyjątkowo subtelnie analizującej etyczne, artystyczne, filozoficzne i religijne implikacje kapitalizmu". Przykuło dlatego, że w moim odbiorze twórcy w żadnym razie nie zbagatelizowali politycznego aspektu sztuki. Być może nieporozumienie polega na tym, że "T.E.O.R.E.M.A.T" dotyka nade wszystko zagadnienia ideologii jako zespołu praktyk homogenizujących drogi analizy i oceny rzeczywistości, nie zaś kapitalizmu jako sposobu organizacji wspólnotowego życia. Jeśli miałbym złożyć Grzegorzowi Jarzynie pokłon, uczyniłbym to podkreślając dyscyplinę myśli oraz filozoficzną subtelność rozważania problemu samopoznania (indywidualnego i zbiorowego); jeśli miałbym wykrzyknąć: nie! - byłby to protest przeciw swoistej dekadencji, smudze cienia, która podąża za bohaterami bogatszymi o świadomość (bez)sensu własnego życia. Ale po kolei...

W przestrzeń marszu dni rytmicznie wybijanego przez kościelny dzwon, w czas prostej opowieści, w której każdy z bohaterów (matka, ojciec, córka, syn, służąca) ma jasno określoną rolę, zespół czynności przynależnych jego miejscu w hierarchii świata (to właśnie nazywam ideologią) wkrada się "różnica". Przybycie tajemniczego młodzieńca sprawia, że nasi bohaterowie dokonują aktu samopoznania (grana przez Sebastiana Pawlaka postać nie jest w istocie bohaterem spektaklu, lecz wydarzeniem, momentem odarcia życia z uśpienia, podporządkowania, podległości normom), odkrywają w sobie wszystko to, co nie mieści się w ramach dominującego obrazu rzeczywistości. Paolo (Jan Englert) - charyzmatyczna głowa rodziny, przedsiębiorca, okazuje się być duchowym inwalidą, niepełnosprawną kukłą w teatrze nie swojego życia. Lucia (Danuta Stenka) - jego piękna żona, wychodzi z roli ułożonej pani domu odnajdując we wnętrzu własnej mumii eksplodującą, życiodajną seksualność. Pietro (Jan Dravnel) - synek rodziny, odkrywa w sobie homoseksualną pasję, której istotą jest dostrzeżenie podwójności, bliźniactwa, różnicy we własnych szeregach tożsamości. Wreszcie Odetta (Katarzyna Warnke) - jego siostra, odtajnia kazirodztwo jako wpisany w społeczną tkankę pakt kontynuacji tradycji. Oto jeden z najbardziej dojmujących obrazów teatralnych, starających się wychwycić moment odarcia ideologii (homogeniczności porządku społecznego) z jej fałszu poprzez odnalezienie wewnętrznej różnicy. Tak jak rodzina w spektaklu jest pozornym, spójnym, samowystarczalnym monolitem, który rozpada się wraz z odkryciem wpisanej w nią inności, tak ideologia - demokracja, rynek, liberalizm - ukazuje swoją pozorność za dotknięciem czarodziejskiej różdżki samopoznania: każdej odmienności. I tu pojawia się mój protest...

Cóż bowiem dzieje się z bohaterami "T.E.O.R.E.M.A.T.U"? Pietro popada w obłęd, Lucia błądzi w korowodzie seksualnego niespełnienia gwałcąc młodych chłopców, Odetta zapada się w powtarzalności bezsensu życia, Paolo zaś - w embrionalnym skurczu definiuje siebie jako "apokaliptyka". Grzegorz Jarzyna powiada, że "różnica" rozbija ideologię, fragmentaryzuje rzeczywistość (jak scenę, która w części pierwszej pozostaje spójnym planem, w drugiej zaś rozbija się na poszczególne miejsca-obrazy) i oddaje nam, choćby i złe, bolesne, ale własne życia. Ta obserwacja jest dramatycznie immanentna. "Różnica" bowiem nie definiuje nas, lecz świat, w którego otoczeniu trwamy. Afirmowanie momentu samopoznania powinno otwierać nas na to, co zewnętrzne, nie zaś wpędzać w instynkty i obłęd. Piękno "różnicy" polega na zdjęciu zasłony z oczu normy i obyczaju. To nie my stajemy się "inni", gdy na naszej drodze napotkamy "tajemniczego młodzieńca", to świat okazuje się dużo bardziej wartościowy.

Wewnętrzna apokalipsa samopoznania jest w istocie poczuciem wolności, jeśli tylko zechcemy zdjąć zasłony z oczu i dojrzeć rzeczywistość, w której szaleństwo jest piękne, seksualna eksplozja porywająca do działania, a embrionalny skurcz to raptem przygotowanie do skoku w przyszłość. "T.E.O.R.E.M.A.T." to zdyscyplinowany esej o ideologii, momencie jej obalenia poprzez wtargnięcie "różnicy" i konsekwencjach samopoznania. To spektakl na wskroś polityczny, gdzie polityka staje się równolegle filozofią człowieka i wspólnoty społecznej. Spór, jaki winniśmy wokół tego spektaklu toczyć, dotyczy pytania: Czy właśnie takiego człowieka, czy taką wspólnotę chcemy wziąć za rękę?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji