Iwona ezoteryczna
Po sukcesie "Bzika tropikalnego" w Teatrze Rozmaitości w Warszawie, Grzegorz Jarzyna, absolwent reżyserii krakowskiej PWST, zadebiutował w Starym Teatrze. Jego inscenizacja "Iwony, księżniczki Burgunda" Witolda Gombrowicza wywołała zamieszanie. Zwolennicy śmieli twierdzić, że tak dobrego przedstawienia dawno już nie było, Gombrowiczowscy ortodoksi (których oburzenie zapewne rozbawiłoby pisarza) poczęli bić na alarm z powodu "błędów i wypaczeń". Niewątpliwie jednak reżyser (tym razem pod pseudonimem Horst Leszczuk) zaproponował własną, interesującą i konsekwentną wizję, która chłodny, absurdalny, błyskotliwy styl oryginału poszerza o wymiar, by tak rzec, ezoteryczny. Na szczęście nie tracąc nic z ciętego dowcipu tekstu.
W krakowskim spektaklu punkt ciężkości uległ znaczącemu przesunięciu: z Gombrowiczowskiej obsesji uwikłania w formę, która decyduje o międzyludzkich relacjach - w stronę mrocznych, nieznanych sił tkwiących w człowieku. Zasadnicze pytanie, na które musi sobie odpowiedzieć inscenizator "Iwony", brzmi: kim jest tytułowa bohaterka? Z czego wynika jej drażniąca inność i jak odczytywać jej funkcjonowanie na dworze?
Iwona, grana przez Magdalenę Cielecką, aktorkę o niepospolitej, chłodnej urodzie, nie jest ułomnym fizycznie straszydłem. Brak makijażu i szpetny kapelusik nie czynią z niej pomiotła. Wydaje się raczej dotknięta rodzajem autyzmu, stąd niemożność nawiązania kontaktu z otoczeniem. Aktorka gra zwróconą do wewnątrz postać z przejmującą, niemą ekspresją. Jej inność wyraża się w nieustannej potrzebie zamknięcia się i odizolowania oraz w spojrzeniach, których bezsilność i marazm podszyte są cichą determinacją. Z czasem zaczyna przypominać medium (nie wiadomo do jakiego stopnia świadome swej mocy), którego obecność wydobywa mroczne zakamarki ludzkich dusz. Bohaterka przeżywa wyraźną metamorfozę: kobieta-zjawisko, która, jak w transie, krok po kroku powoli cofa się w efektownej nocnej scenie, to zupełnie inna osoba, niż bezwolne czupiradło z początku dramatu. Zdaje się uosabiać coś pierwotnego, jakąś niemal mistyczną tajemnicę, intryguje. Od samego początku wiemy, że Iwona cierpi - to nie jest osoba ogarnięta stępiającym wrażliwość stuporem. Nie dziwimy się więc, gdy w finale, po rozpaczliwych próbach ucieczki (które jednakże ograne zostają zbyt nachalnie), z pełną świadomością popełnia samobójstwo.
Atutem spektaklu jest aktorstwo polegające na wyciągnięciu ostatecznych konsekwencji z tekstu. Książę Marka Kality (który wraz z dwójką towarzyszy może stanowić ironiczne odbicie postaci Hamleta) jest takim właśnie znużonym, nieco upozowanym na księcia Danii dandysem. Jego błazenada wynika tyleż z ciekawość, co z nudy, a jego nonszalancja zaprawiona jest lękiem przed nieznanym, które symbolizuje Iwona. Gra Kality to ryzykowne, lecz udane, balansowanie pomiędzy sztucznością i pozą a przebłyskami psychologizmu.
Elementy farsy czystej wody w wykonaniu takich mistrzów, jak Anna Polony i Mieczysław Grąbka, dochodzą do głosu przede wszystkim w postaciach Królowej i Króla. Prosty chłop o niezbyt wyszukanym słownictwie i gustach oraz leciwa dama z pretensjami do zwiewności i poetyczności bawią i przerażają. Niby służy - a właściwie manipuluje nimi - nieco demoniczny Szambelan (Roman Gancarczyk) o łysej czaszce ascety i przenikliwym spojrzeniu.
Reżyser bardzo dba o detale, światło, pracowicie cyzeluje sceniczny świat, lecz także bawi się prostymi efektami (niby walki Wschodu w nocnej scenie Królowej, pomysł na grę w tenisa). Jego sukces polega na umiejętnym łączeniu liryzmu, a nawet patosu z komizmem. (Zagubiona Iwona w ponętnym negliżu błąka się w tyle sceny, po chwili znika i słyszymy odgłos spłuczki klozetowej, a skrzywienie się Króla dobitnie wskazuje odrazę, jaką jej osoba budzi w pałacu.) Jarzyna ma talent do komponowania malowniczych obrazów, którym towarzyszy piękna muzyka - dawna i współczesna, Wschodu i Zachodu. Sprawnie żongluje klimatami, estetyzuje, także za pomocą wyrafinowanej scenografii Barbary Hanickiej. I choć te zabiegi mogą wywoływać lekki przesyt, daj Boże częściej formułować podobne zarzuty.