Artykuły

Laboratorium ciała

"Performer" w stołecznej Zachęcie jest nietypowym pokazem: zestaw filmowych dokumentów emitowanych non stop na kilkudziesięciu dużych ekranach i małych plazmach - pisze Monika Małkowska w Rzeczpospolitej.

10. rocznica śmierci Grotowskiego i 50-lecie jego teatru. Wystawa "Performer" uświadamia związki między eksperymentalnymi spektaklami a artystycznymi akcjami.

"Performer" w stołecznej Zachęcie jest nietypowym pokazem: zestaw filmowych dokumentów emitowanych non stop na kilkudziesięciu dużych ekranach i małych plazmach. Opisy prac leżą (!) na podłodze podświetlone specjalnymi lampkami. Uprzedzam: tego nie da się szybko zaliczyć.

Słynny "antropolog teatru" Jerzy Grotowski wycofał się w momencie największych sukcesów. 25 lat temu (kolejna okrągła rocznica) Laboratorium zawiesiło działalność, a mistrz zajął się wykładami.

Tak naprawdę nie był pionierem. Powoływał się na doświadczenia Juliusza Osterwy i zespołu Reduty. Dorzuciłabym osiągnięcia choreograficzne Isadory Duncan i Wacława Niżyńskiego, a z innej kultury - japoński teatr butoh. Do tablicy trzeba też wywołać Freuda i jego badania praprzyczyn psychicznych wykoślawień. A z branży plastycznej - autorów happeningów (poprzednik performance'u), którzy skorzystali z pomysłów dadaistów i surrealistów.

Zasada była ta sama: wszyscy ci twórcy usiłowali się otrzepać z kultury, sięgnąć do podświadomości, poddać się dyktatowi instynktu. W latach 60. i 70. trend propagujący powrót do pierwotności był u szczytu mody. Dotyczył zjawisk popkultury, panował w sztukach plastycznych, na eksperymentalnych scenach, ba, przeniknął do nauk humanistycznych.

Toteż miał rację Maciej Nowak, dyrektor Instytutu Teatralnego, rzucając hasło: odebrać Grotowskiego teatrowi! Bo wpływy Laboratorium sięgały daleko poza scenę. Ideą ekspozycji w Zachęcie jest właśnie wydobycie międzygatunkowych pokrewieństw. I wyłapanie najgorętszego trendu tamtych dekad - sztuki ciała.

W Zachęcie najstarsze dokumenty pochodzą sprzed półwiecza, większość - z lat 70. Są rejestracje wczesnych performance'ów najgłośniejszych artystów tego gatunku - m.in. Mariny Abramović, Vito Acconciego, Bruce'a Naumana, Hermana Nitscha. Obok - filmowy zapis Ryszarda Cieślaka w roli Księcia Niezłomnego i prowadzone przez niego oraz Stanisława Ścierskiego warsztaty z aktorami i amatorami na aktorów Laboratorium.

Jeśli ktoś nie miał kondycji wyczynowca akrobaty i psychiki z żelaza, odpadał. Wyczerpujący trening ruchowy szedł w parze z ćwiczeniami podświadomości. Miały doprowadzić do tego, by samo ciało przemówiło. Podobnie w przypadku performance'u. Artysta porozumiewa się z odbiorcami pozawerbalnie, gestami. Eksploatuje się fizycznie i psychicznie, czasem nawet z narażeniem życia. Niezwykłe wrażenie wywarł na mnie zapis akcji Abramović "Uwalnianie ciała" (1976). Oglądamy nagą, zamaskowaną Marinę podrygującą rytmicznie przy wtórze bębna. Stoi w miejscu, poruszając całym ciałem. Trudniejsze niż taniec. Już sam widok męczył

Współczesne prace stanowią zaskakującą puentę. Grzegorz Sztwiertnia stworzył parodię Księcia Niezłomnego, ustawiając w stosownych pozach a la Cieślak modela z ASP. Następnie puścił wideo w przyspieszonym tempie. Odbrązowił pomnik.

Roman Dziadkiewicz w instalacji "C - D - G" doszukał się związków pomiędzy koncepcją Grotowskiego a dokonaniami Robinsona Crusoe. Od czapy? Nie: w obydwu przypadkach pojawia się ten sam problem ożywienia elementarnego instynktu. Użyteczne zwłaszcza teraz, kiedy straciliśmy kontakt z naturą. I samym sobą.

Wystawa czynna do 24 marca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji