Artykuły

Zenonowi Butkiewiczowi do sztambucha

Nie ma już Zenona Butkiewicza w Teatrze Współczesnym. Zamienił Szczecin na Warszawę. I od początku roku pełni funkcję zastępcy dyrektora w Teatrze Powszechnym. Dla wielu widzów, szczególnie młodych, którzy się wychowali na repertuarze prowadzonego przezeń Współczesnego, jest to sytuacja szczególna. Zupełnie nowa. Większość nie pamięta innego kierownictwa tej sceny. Przecież Butkiewicz - wraz z Anną Augustynowicz - dyrektorował przy Wałach Chrobrego lat piętnaście. I był to dla Współczesnego ważny czas. Czas stabilizacji i sukcesu - pisze Artur D. Liskowacki w Kurierze Szczecińskim.

Butkiewicz odszedł dość niespodzianie, w trakcie sezonu. Zastąpił go Mirosław Gawęda, związany ze Współczesnym od lat. Co ta zmiana przyniesie?

Rewolucja, ewolucja czy kontynuacja?

Każda zmiana dyrekcji jest dla teatru wyzwaniem. Bywa, że burzy spokój, rozbija zespół, bywa, że stwarza coś nowego, wartościowego. Zdarza się skądinąd, że następuje w momencie trudnym - wśród konfliktów programowych (to pół biedy) albo personalnych (to gorzej), w efekcie nagłych urzędowych decyzji, w atmosferze wojny, przy głośnym biciu medialnych werbli.

Najlepszym - czy raczej najgorszym właśnie - przykładem może tu być Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie, w którym (liczne!) zmiany dyrekcji na przestrzeni ostatnich lat odbywały się każdorazowo w aurze skandalu.

We Współczesnym nie obyło się bez napięć i obaw, ale zmianę przeprowadzono sprawnie i z klasą. Tradycja zobowiązuje. Bo i Butkiewicz tak właśnie przejmował dyrektorski fotel, choć przychodził do Współczesnego w chwili trudnej. Nie wynikało to jednak z narastających w teatrze konfliktów, a z dramatu życia. Dyrektor naczelny Współczesnego Kazimierz Krzanowski przez lata stanowiący gwarancję stabilności tej sceny, zmagał się z ciężką chorobą. Zmarł w marcu 1993 roku, zostawiając na swym stanowisku Annę Augustynowicz, którą ściągnął do siebie w sezonie 1992/1993, by pełniła funkcję dyrektora artystycznego.

Początki samodzielności Współczesnego wyglądały inaczej, bo kształtowały je jednoosobowe dyrekcje Macieja Englerta (1976/1979) i Andrzeja Chrzanowskiego (1979/1981) - silnych osobowości, które co prawda z różnym skutkiem prowadziły tę scenę, ale nadały jej wyraźny, osobny rys artystyczny.

Od przejęcia dyrekcji przez Krzanowskiego, związanego z tym teatrem, można rzec, od zawsze (najpierw jako pracownik techniczny, z czasem zastępca kolejnych dyrektorów), stało się zwyczajem, że naczelny miał partnera w kierowniku, potem w dyrektorze artystycznym. Najpierw były to lata współpracy Krzanowski - Ryszard Major (1981-1989), potem Krzanowski - Bogusław Kierc (1990-1992). Augustynowicz, która jeszcze przed przyjściem do Szczecina na dyrektorską posadę zadebiutowała tu znakomitą, choć niedocenioną "Klątwą" (1991), miała być trzecim artystycznym partnerem Krzanowskiego. Po jego śmierci przejęła i sprawowała do końca sezonu obowiązki naczelnego.

Było coś z memento w fakcie, że ostatnią premierą tego sezonu był właśnie... "Naczelny" Larssona ze świetnym w roli tytułowej Tadeuszem Zapaśnikiem.

Nowy naczelny miał się pojawić w sezonie 1993/1994. Wpisując się właśnie w opisaną wyżej formułę, zapewniającą teatrowi ciągłość personalną, a i programową.

I tym razem się udało. Przyjście Butkiewicza sprawiło, że uniknięto rewolucji (zwłaszcza tej najpłytszej, pałacowej), ale też, że kontynuacja dotychczasowej formuły (współpraca naczelnego z artystycznym) nabrała cech ewolucji. Stał się bowiem Współczesny teatrem dwóch dyrektorów. Dzielących się obowiązkami, ale i współdziałających twórczo - jako duet właśnie.

Razem, czyli w duecie

Zenon Butkiewicz przyszedł do Szczecina z Torunia, z Teatru im. Horzycy, w którym był wicedyrektorem u boku Krystyny Meissner (od 1990 roku). Można więc powiedzieć z uśmiechem, że przed "dyrektoriatem" z Augustynowicz miał już spore doświadczenie we współpracy z artystkami o silnej osobowości.

Mówiąc zaś zupełnie serio, doświadczenie, które w pracy w teatrze przydało mu się pewnie najbardziej, wyniósł z Kontaktu, odbywającego się w Toruniu międzynarodowego festiwalu teatralnego, którego był sekretarzem. Ale również z Festiwali Teatrów Polski Północnej, które poprzedzały Kontakt i były przez lata najważniejszym dla szczecińskiej Melpomeny miejscem ogólnopolskich spotkań.

A że towarzyszył temu festiwalowi m.in. jako dziennikarz (po latach zebrał wiedzę na ten temat w pracy doktorskiej, opublikowanej w książkowej formie), do dyrektorskich obowiązków w Szczecinie przygotowany był wszechstronnie.

Doświadczenia jednak na nic, jeśli nie ułoży się współpraca między ludźmi. A emocjonalna, intelektualna zgodność jest w teatrze niezbędna. Między Butkiewiczem i Augustynowicz związek taki - to pozytywne iskrzenie - zaistniał od razu. I przez lata nie tylko nie stracił na wartości, ale stał się nawet silniejszy. W spojrzeniu obojga na teatr było tyle punktów zbieżnych, że istniejące też przecież różnice uzupełniały się, tworzyły całość dynamiczną, twórczą właśnie.

Charakterystyczne były np. - wspominane przez oboje - okoliczności wyboru do repertuaru "Młodej śmierci" Nawrockiego. Jako że "wymyślili" tę sztukę dla Współczesnego niezależnie od siebie. Nic dziwnego, że przedstawienie, które wyreżyserowała wkrótce Augustynowicz, stało się swego rodzaju kamieniem węgielnym ich sceny. Sceny odważnej, ostrej, bardzo współczesnej, ale też zawsze stawiającej na pierwszym miejscu teatr, nie publicystykę; teatr świadomy swego czasu, obecny tu i teraz, unikający jednak łatwych odpowiedzi na trudne pytania.

Nie ulega wątpliwości, że reżyserskie sukcesy Augustynowicz niosły w górę i Butkiewicza. Ale z drugiej strony to także dzięki niemu teatr Augustynowicz miał czas i miejsce, by rozwijać się i dojrzewać. Co ważne, owo dyrektorskie partnerstwo nie było tylko wynikiem umiejętnego podziału zadań i ról, ale - przede wszystkim - efektem wspólnej i spójnej wizji teatru, podobnego myślenia o sztuce.

Od Obary do Obary

Butkiewicz zdobywał prestiż i autorytet, współtworząc sukcesy Współczesnego, ale jego osobisty prestiż był ważnym wkładem własnym w sukcesy teatru. Ceniono dyrektora naczelnego za profesjonalizm, konsekwencję w realizacji planów, za ich dalekosiężność. Współczesny Butkiewicza pracował na długim oddechu. "Dyrektoriat" Butkiewicza firmował ponad 80 przedstawień. Zbieg okoliczności sprawił, że zaczęła się, gdy trwały prace nad 88 spektaklem TW, "Poskromieniem złośnicy" Szekspira w reżyserii Tomasza Obary, a skończyła na "Chorym z urojenia" Moliera w reżyserii. .. Tomasza Obary. Ten 183. spektakl - odbierany już przez nowego naczelnego Gawędę, planowany był jeszcze przez Butkiewicza. Nic dziwnego, że były zjawił się na premierze i oceniał efekt razem ze swoim następcą.

W ciągu piętnastu lat miał Współczesny wiele wspaniałych realizacji, ale też - bo inaczej być nie mogło - niemało średnich, słabszych, a i chybionych.

Ale co najważniejsze, nie zszedł nigdy z obranej drogi. Nie ugiął się przed tanią komercją, nie zagubił w polityce. Pozostał wierny sobie i swej publiczności. A można użyć tego zaimka bez przesady - bo była to w istocie Jego" widownia. Młoda (na pewno duchem), wierna, ciekawa, acz niebezkrytyczna.

Co najwyraźniej zaistniało w bogatej ofercie Współczesnego przez owe lata? Czas niesie swoje miary i weryfikuje dawne. Ale do szczególnych osiągnięć zaliczyć należy bez wątpienia "Iwonę, księżniczkę Burgunda" Gombrowicza, "Zagładę ludu" Schwaba i "Wesele" Wyspiańskiego - wszystkie w reż. Anny Augustynowicz.

Z własnej listy dodałbym jeszcze kilka, np. "Wyzwolenie" - ważne, gorzkie, trudne, "Samobójcę" - inscenizację błyskotliwą i inteligentną oraz "Napis" na scenie Teatru Małego (będącego skądinąd bardzo udanym dzieckiem dyrekcji Butkiewicza). A że i te spektakle są dziełem Augustynowicz? Cóż, udawanie, że Współczesny Butkiewicza i Augustynowicz nie był "teatrem Augustynowicz", nie ma sensu. Ale Współczesny to przecież również wartościowe realizacje innych reżyserów: Pasiecznego, Zawodzińskiego, Zadary, Bubienia, Obary, Kamzy, Jun...

Inna kwestia, czy siła inscenizacji Augustynowicz nie zdominowała jej sceny za bardzo? To również pokaże czas. Ten nowy czas, już bez Butkiewicza.

***

Po Butkiewiczu stanowisko naczelnego objął Mirosław Gawęda. Tak jak we Współczesnym chciano. A chciano, by dopełniła się tradycja przekazania pałeczki w biegu, bez szarpaniny. Miasto zrozumiało to, i pomogło. Obyło się bez konkursu na dyrektora. Augustynowicz ma partnera, któremu ufa. Będzie więc, jak było?

Zobaczymy. Zresztą, nie ma być tak, jak było, ale tak, jak jest. W końcu ten teatr to teatr współczesny nie tylko z nazwy.

Jeśli zaś o przeszłości mowa. Gawęda był obecny we Współczesnym od lat - jako aktor (kto pamięta "Amadeusza" Schaeffera, pamiętać musi i Gawędę w roli Mozarta), ale i wicedyrektor. Dobrze do tej roli przygotowany. Również jako prawnik z wykształcenia. A sprawował tę funkcję, nie narzucając mediom swej osoby, już w roku 1993!

Nie ulega wątpliwości i warto o tym rzec głośno: Zenon Butkiewicz wpisał się mocno w historię szczecińskiego teatru, a i szczecińskiej kultury w ogóle. Był jej ważną postacią. A teraz... dajmy szansę Gawędzie. Mówiąc nieco żartem, niech Zenon Butkiewicz zazdrości, że wybierając dalszą, nową drogę, zostawił za sobą teatr, który i bez niego ma się świetnie. O ile jednak znam Zenona, bardzo by się z tego cieszył. Bo przecież tak udany dalszy ciąg, byłby w końcu i jego sukcesem

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji