Artykuły

Kupić miłość

"Love me tender" w reż. Doroty Stalińskiej. Przedstawienie w Gdańsku obejrzała Grażyna Antoniewicz z Dziennika Bałtyckiego.

Na scenie jasna luksusowa łazienka. Za oknami widok na oświetloną wieżę Eiffla lub błękitne morze. Tutaj multimilionerka Afrodyta przyjmuje gości, kąpie się, śpi i ukrywa przed szpiegami ojca. Przedstawienie "Love me tender" Jacka Koprowicza -to historia najbogatszej kobiety świata.

Sztuka powstała bowiem w oparciu o fakty z życia Kristiny Onassis. Rolę tę gra nieprawdopodobnie Dorota Stalińska. Najpierw pojawia się jako gruba, nieforemna kobieta z brzuszyskiem. Jest antypatyczna, brzydka i zwariowana. Udaje, że pocięła sobie żyły, straszy i tyranizuje młodziutką pokojówkę (Joannę Koroniewską). Potem zaczyna nas wzruszać i bawić. Z każdą sceną coraz bardziej przejmujemy się losami Afrodyty. Pozbawiona prawdziwego dzieciństwa i normalnego domu za wszystko płaci, kupuje też miłość. Wspaniała jest, gdy ucieka do Moskwy, aby wyjść za mąż za ukochanego Kolę. Ta histora wydarzyła się naprawdę, a Kola jeszcze żyje. Po roku Afrodyta wraca. Zjawia się w futrze i z harmoszką, a publiczność nagradza aktorkę brawami.

W tej tragikomedii są prawdziwe perełki humoru. Ale Stalińska nie tylko nas bawi, także gra na emocjach - jako zdradzana, niekochana kobieta. Jedynie pokojówka Ligea okaże się jej wierna i oddana. Joanna Koroniewska stworzyła liryczną (ale nie ckliwą) postać młodziutkiej dziewczyny, która początkowo dla pieniędzy zgadza się na wszystko. Z czasem między kobietami rodzi się prawdziwa przyjaźń. Młoda aktorka gra prościutko, używając delikatnych środków wyrazu.

A jaka jest Stalińska? Świetna, całkowicie panuje nad widownią. Jej rola to kreacja. Przedstawienie utrzymane jest w znakomitym tempie. Funkcjonalną i pomysłową scenografę zaprojektowali: Dorota Stalińska i Marek Chwaniec. Reżyseria - Dorota Stalińska.

Po premierze

Dorota Stalińska zwołała wczoraj [6 grudnia] konferencję prasową. Obiecała, że przedstawienie "Love me tender..." zobaczymy 17 i 18 stycznia w Operze Bałtyckiej. Teraz spektakl wędruje po Polsce.

- Cieszę się, że mogłam zadebiutować na deskach opery - żartowała aktorka. Zdradziła też kulisy przygotowania spektaklu. Okazało się, że próby trwały 18 miesięcy. Pierwotnie tekst był stanowczo za długi. Gdyby zagrać go zgodnie z wolą autora, Jacka Koprowicza, trwałby sześć godzin. Dlatego Stalińska zrobiła adaptację. Aktorka twierdzi, że zawsze ma tremę. Od czasu debiutu teatralnego nic się nie zmieniło. W spektaklu "Love me tender..." płacze. Zdradziła, że są to prawdziwe łzy. - To nie jest tylko technika. To magia tego zawodu, że płacze się łzami bohaterki. Zbudowanie tego nastroju jest prawdziwe - zapewniała. - Nie jestem przekonana, że to, co robię, jest fantastyczne. Nad spektaklem pracuję bardzo długo. Wiem, że stawiam na szali swój honor i swoje nazwisko. Komuś może się podobać, komuś nie. Natomiast artystycznie musi to być dzieło skończone, perfekcyjne. Za dwa lata ta znakomita aktorka będzie obchodziła 30-lecie pracy artystycznej. Prawdopodobnie w Gdańsku, gdzie ma swoją wierną publiczność.

Na zdjęciu: scena ze spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji