Artykuły

Demony sztuki i Grzegorzewskiego

Z pozoru wygląda to niewinnie: "Cztery komedie równoległe" (na razie dwie, druga porcja w czerwcu) - nowy, autorski spektakl Grzegorzewskiego. Odcisnęły się w nim zadawnione fascynacje tego maga teatru - "Sonata widm", "Idiota", w chwile potem "Otello" i {#au#80}Manna{/#} "Śmierć w Wenecji"... Pomieszane, splątane, nierozerwalnie odtąd złączone, niepostrzeżenie stają się czymś więcej: za wczesną summą artysty. Coś mistycznego dzieje się w teatrze i wszyscy to czujemy. Nigdy okrucieństwo nie było tak piękne, a piękno tak bolesne, sceniczna prawda nie dotykała szaleństwa tak blisko, że nie wiadomo już czy to jeszcze demony teatru, czy już obłęd twórcy...

Grzegorzewski bez najmniejszej kokieterii mówi o swojej histerycznej miłości do życia. To dlatego zamknął w tych miniaturach wszelkie lęki człowiecze, strach przemijania, osamotnienia, a może nawet obłęd trwania pomimo wszystko. "Należy o tym milczeć" - radzi jedna z postaci.

Ale jak tu milczeć, kiedy dookoła kłębi się "tak zwana ludzkość w obłędzie"? Fascynujące w teatrze Grzegorzewskiego są nie tylko intelektualne rebusy, ale właśnie ta biologiczna niemal więź z emocjami innego człowieka. Jego strach - mój niepokój, jego bezradność - moje zagubienie. Wobec wszystkiego. Nawet w samym teatrze, gdzie postaci potrafią oświadczyć "pójdę, jak mi się spodoba" - omijając reżyserski dyktat...

Portret własny we wnętrzu. Gęsty od podtekstów i autocytatów (m.in. sławny Hades w kanale orkiestrowym, ten sam sprzed 20 lat, z "{#re#9572}Wariacji I{/#}" w Dramatycznym). Spektakl bezwstydnie balansujący nastrojami (występ kontratenora), ale przede wszystkim niezwykle zmysłowy. Temu przedstawieniu trzeba się poddawać jak seansowi magii...

W partyturze bezbłędnie zapisane instrumenty: aktorzy. Wielki powrót Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej (niech nam będzie już zawsze zdrowa). Aż troje młodych po szkole - Natasza Sierocka, Magdalena Warzecha, Jerzy Łazewski, Chodakowska, Irena Laskowska, Żentara, Blumenfeld, teatralne bliźniaki Bajor i Strużycki. No i - nieoczekiwanie - zapomniana gwiazda, epoka baletu Stanisław Szymański - okrutne lustro tego, o czym mówi przedstawienie.

Jest to niewątpliwie teatr arystokratyczny. Wielki i piękny. Chociaż, nie wiem sama, czy to jeszcze teatr, czy już spowiedź...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji