Artykuły

Nowa płyta Krzywańskiego i Bończyka

"Terapia Jonasza" to najnowsza płyta byłego gitarzysty Republiki Zbigniewa Krzywańskiego i śpiewającego aktora Jacka Bończyka. Nagrania pochodzą ze spektaklu, który przygotowali w Teatrze Muzycznym w Chorzowie. Rozmowa ze Zbigniewem Krzywańskim w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Grzegorz Giedrys: Toruńska publiczność w grudniu 2008 r. poznała "Obywatela" - widowisko muzyczne, które zrobiliście z Jackiem Bończykiem na podstawie repertuaru Republiki. "Terapia Jonasza" była waszą pierwszą wspólną pracą dla teatru.

Zbigniew Krzywański: To był debiut Jacka jako scenarzysty i jako reżysera. Jacek - od wielu lat typowy wolny strzelec w zawodzie - postanowił się sprawdzić w czymś dla niego zupełnie nowym. Sztukę zagraliśmy ze 20 razy. Zobaczyło to kilka tysięcy ludzi. Nas cieszy to, że spektakl przypadł do gustu i widowni, i krytyce, co jest rzadkim zjawiskiem. Wspomagała nas cała wielka infrastruktura Teatru Muzycznego w Chorzowie. To było prawdziwe widowisko: na scenie kilkadziesiąt osób, chór, balet, nasz zespół. Na początku pracy Jacek po prostu pokazał mi jego konspekt - od razu sięgnąłem po płyty Franka Zappy i pomyślałem, że właśnie w tej estetyce trzeba to przedstawienie zrobić. Dużo ironii, zabawy i pastiszu.

Słyszałem nawet fragment "Lambady".

- Tak, ale to jeden z niewielu cytatów muzycznych w przedstawieniu i na płycie. Nawiązanie do idei Zappowskich otwierało przed nami niekończące się możliwości stylistyczne. Nie było rzeki, do której nie moglibyśmy wejść. Nie byłoby obszaru muzycznego, po który nie mogliśmy sięgnąć. Niektóre piosenki wręcz narzucały nam taką a nie inną postawę twórczą. Dzięki temu ta płyta jest tak kolorowa i różnorodna. Nawet nad niektórymi piosenkami Republiki unosił się duch Zappy. W końcu "Mamona" to całkowicie ironiczna historia w sensie muzycznym i literackim.

Jacek Bończyk znów się zmierza ze swoją depresją.

- Ale na sposób prześmiewczy. Mówienie o sprawach poważnych w sposób lekki na pewno pozwolił nam dotrzeć do odbiorcy. Jacek nazywa depresję "alergią na życie". Jak się mówi o tej poważnej chorobie, na myśl przychodzą pigułki i długotrwała psychoterapia. Ale gdybyśmy porzucili ten medyczny kontekst i nadali tematowi lekkości, okazuje się, że człowiekowi dotkniętemu depresją łatwo można pomóc - trzeba tylko wysłuchać go, zrozumieć, wyzwolić w nim pogodę ducha i odnaleźć dla niego sens. Za pomocą piosenek charakteryzujemy wszystkich bohaterów związanych z Jonaszem. To jednocześnie wzbogaca tę niełatwą postać o psychologiczny rys jego otoczenia.

Czy to autobiograficzna wypowiedź Jacka?

- W wielu momentach. Jacek pogrywa motywami ze swojej biografii. Postać wuja Wiecha jest niemal w pełni autentyczna. Inne postaci rozpracowane są bardziej uniwersalnie.

Gdy słucha się płyty, spokojnie można zrekonstruować fabułę.

- To bardzo dobrze, bo to normalne przedstawienie - z dialogami i fragmentami, które jedynie ilustrowaliśmy muzyką. Na płycie brakuje na przykład opisów konfliktów, jakie toczą najbliższych Jonasza. Wszyscy w pewnym momencie muszą wybrać się na różne formy psychoterapii: matka ma biblioterapię i czyta książki, Hortensja korzysta z silwoterapii i spaceruje po lesie, wuj Wiech, który jest typowym burakiem ze złotym łańcuchem, musi pisać wiersze, a ksiądz idzie na choreoterapię - leczenie przez taniec.

Kilka piosenek z tej płyty nadaje się na single.

- "Piosenka Hortensji", którą wykonuje Renata Przemyk, jest nagraniem promującym album. Ten utwór swobodnie można było wyrwać z kontekstu całej płyty. Opowiada o żonie Jonasza - wielkiej gwieździe, która skarży się na jego nieudacznictwo. Temat i sama muzyka brzmi dość poważnie, ale tekst jest ze wszech miar ironiczny. I Zappowski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji