Artykuły

Pamiętnik wyśpiewany

Kronika sześćdziesięciu dwóch dni powstańczej Warszawy, nieodparcie przypomina okolicznościową akademię, jedną z tych, które w ostatnich latach powstają przy okazji rozmaitych wspomnień i rocznic - o "Pamiętniku z powstania warszawskiego" w reż. Jerzego Bielunasa w PWST we Wrocławiu pisze Aleksandra Konopko z Nowej Siły Krytycznej.

"Pamiętnik z powstania warszawskiego" Mirona Białoszewskiego nieczęsto gości na teatralnych deskach. W zeszłym tygodniu można było obejrzeć jego sceniczną realizację we wrocławskim Teatrze PWST. Przedstawienie dyplomowe studentów IV roku Wydziału Aktorskiego wyreżyserował Jerzy Bielunas. Reżyser potraktował specyficzny pod względem lingwistycznym utwór jako dobry materiał do stworzenia spektaklu muzycznego. Odnosząc się do ostrej rytmizacji i muzyczności języka tej prozy podzielił tekst na fragmenty "do zagrania" i "do zaśpiewania". Część dramatycznych wspomnień autora z 1944 roku zamieniała się zatem w (niekiedy naprawdę ciekawie zinterpretowane) piosenki w aranżacji muzycznej Mateusza Pospieszalskiego. Na tym został oparty cały koncept inscenizacji. W przypadku Bielunasa, który chętnie tworzy widowiskowe przedstawienia muzyczne (przede wszystkim dla dzieci) to żadne zaskoczenie, może nawet pójście na łatwiznę. A jednak ta muzyczna formuła mimo wszystko scaliła w pewnym stopniu przedstawienie i sprawiła, że stało się ono znośne do obejrzenia. Gdyby bowiem całe miało wyglądać tak, jak jego sceny dramatyczne byłoby nudne i nieciekawe. A aktorskie niedociągnięcia studentów dużo bardziej rzucałyby się w oczy. Młodzi aktorzy pamiętając o poruszającej i przejmującej treści "Pamiętnika" zapomnieli zupełnie, że aby oddać dramatyzm zdarzeń wcale nie trzeba budować roli na egzaltacji, patosie i krzyku. Częste formy wokalne sprytnie tuszowały tę tendencję. Inna sprawa, że włożone w usta wielu postaci wspomnienia Białoszewskiego oraz wybrana przez reżysera formuła spektaklu nie dała młodym aktorom możliwości stworzenia pełnych, większych kreacji. Najlepiej udało się to w przypadku roli Mirona (Jarosław Książek). Trzeba natomiast przyznać, że cały zespół doskonale poradził sobie w dynamicznych grupowych scenach choreograficznych. Ruch sceniczny (choreografia Maciej Florek) w połączeniu z przystosowaną do niego wielofunkcyjną scenografią (Honorata Mochalska) okazał się zdecydowanie największym atutem spektaklu. Aktorzy sprawnie pokonują różne poziomy. Wdrapują się na rusztowania, szklaną konstrukcję - pomieszczenie, czy wciąż zmieniające położenie i znaczenie ciężkie stoły. Raz są w schronie, raz wspinają się na mury i wzgórze, by znów przeczołgać się po ciasnych korytarzach piwnic, czy niemal fizycznie dotknąć opadający na nich sufit schronu (opuszczany z góry na leżących aktorów, odwrócony do góry nogami ciężki stół). Wiele z tych scen wymagało od studentów niemal akrobatycznej sprawności.

Przedstawienie Bielunasa , mimo niestandardowej narracji Białoszewskiego i języka utworu, nie jest trudne w odbiorze. Może nawet zbyt proste, bo ta szczególna kronika 62 dni powstańczej Warszawy, nieodparcie przypomina w przypadku tej realizacji okolicznościową akademię, jedną z tych, które w ostatnich latach powstają przy okazji rozmaitych wspomnień i rocznic w Telewizji. I mimo, że akademię zrealizowaną ambitnie i z rozmachem to jednak wciąż bardziej okolicznościowy program niż teatralne przedstawienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji