Artykuły

Prawdziwa nieobojętność

"Artysta nie musi być skromny (Wielbić siebie jako twórcę - program reżysera Jerzego Golińskiego przedstawiony na łamach Tygodnika Kulturalnego). Artysta nie musi być sprawiedliwy (Por. wywiad z reżyserem Andrzejem Żuławskim na łamach Ekranu). Artysta nie musi mieć poczucia humoru (L'homme de genie n'a jamais d/espritł Emil Zola). Takie są prawa artysty. A obowiązki? Tylko jeden: artysta musi być prawdziwy - pisał w jednym ze swych felietonów.

Rzeczywiście, Zygmunt Hübner - jeden z najwybitniejszych ludzi polskiego teatru, wielki i wielbiony reżyser, aktor, pedagog, wychowawca, eseista, dramaturg - dawał przede wszystkim świadectwo tak rozumianej prawdziwości. W trójmiejskim Teatrze Wybrzeże, w krakowskim Starym Teatrze, wreszcie w warszawskim Powszechnym był przede wszystkim twórcą artystycznego klimatu, który - także dzięki niezapomnianym, historycznym spektaklom, specyficznej atmosferze pracy, estetycznej wzniosłości - na trwale pozostanie niedoścignionym wzorem i marzeniem dla wielu pokoleń.

Teatr Hübnera był bowiem zjawiskiem skromnym, acz niezwykle wyrazistym, pełnym odcieni, znaczeń, często silnych emocji. Ci, którzy z Hübnerem pracowali, nie mają wątpliwości, że to dzięki jego artystycznym koncepcjom, wierze w sztukę, moralnej niezłomności był możliwy ten - jak pisał pewien krytyk - teatr niezależny, śmiały, prowadzący z rzeszą oddanych widzów mądry dialog o bolesnych problemach współczesności.

Z doświadczeń Hübnera, z jego charyzmy, skromności, rzetelności i pragmatyzmu korzystali inni twórcy teatru autorskiego, jak choćby Konrad Swinarski, Jerzy Jarocki czy Andrzej Wajda. Ale wśród tych artystów to właśnie Hübner określany jest mianem twórcy najbardziej poszukującego. Być może właśnie to odrzucenie poznawczych barier i granic pozwoliło mu lepiej rozumieć teatr i współtworzyć jego magiczną moc.

Kompozytor Stanisław Radwan, przez dekadę lat 80. dyrektor Starego Teatru, który tam właśnie spotkał Hübnera w połowie lat 60., uważa, że teatr nie był dla niego ani usprawiedliwieniem, ani wentylem bezpieczeństwa, ani psychologicznym ukojeniem nerwów. W ubiegłym roku pisał we wspomnieniowym tekście na łamach "Gazety Wyborczej": "Zygmunt inaczej zobaczył funkcję teatru. Nazwał to, co jest marzeniem każdego z nas: Teatr jest także od myślenia, nie tylko od zabawiania. Nagle przyszedł ktoś, kto zmienił potrzeby widza. W wyniku takiego rozumowania aktor stał się bardzo ważną poza swoim zawodem osobą. Dawał świadectwo słowu i to ze wszelkimi konsekwencjami".

Andrzej Łapicki w silnie patetycznym tekście, opublikowanym po śmierci Hübnera w 1989 roku na łamach "Przeglądu Katolickiego", napisał w formie prywatnego listu: "Gdybym był malarzem, namalowałbym Twój portret we wszystkich odcieniach szarości, od srebra do ołowiu. Byłeś wielkim artystą półtonów, myśli, refleksji, skupienia. Twój wygląd odpowiadał Twojemu wnętrzu. Twoja sucha, ascetyczna twarz bardzo rzadko rozjaśniała się uśmiechem, ale kiedy to już nastąpiło - nie znałem człowieka o większym wdzięku. Też pewnie słowo, którego nie lubiłeś. Byłeś świetnym reżyserem - tak, byłeś niezrównanym pedagogiem - tak, byłeś najlepszym z możliwych organizatorem i dyrektorem - tak, ale przede wszystkim byłeś Człowiekiem, człowiekiem najwyższego wymiaru. Twoje zasady etyki zawodowej były niewzruszalne. Twoja moralność twórcy - niepodważalna".

Zygmunt Hübner był właściwie związany z trzema scenami i z każdej z nich uczynił w swoim czasie prawdziwą instytucję teatralną. W Teatrze Wybrzeże pojawił się po ukończeniu wydziału aktorskiego (1952) i reżyserskiego (1956) w warszawskiej PWST i już po dwóch latach, jako dwudziestoośmiolatek, został dyrektorem trójmiejskiej sceny. Pracował wówczas z najlepszymi, dziś już legendarnymi aktorami: Zbigniewem Cybulskim, Bogumiłem Kobielą, Edmundem Fettingiem czy Zdzisławem Maklakiewiczem. Reżyserował głośne spektakle, między innymi Niepogrzebanych Sartre'a, Szewców Witkacego (odbyła się tylko próba generalna z udziałem publiczności, gdyż spektakl ten został w owym czasie zakazany) czy Nosorożca Ionesco.

U Hübnera na Wybrzeżu debiutował teatralnym spektaklem Andrzej Wajda, realizując prapremierowe przedstawienie Kapelusza pełnego deszczu, Konrad Swinarski wystawił tam, także prapremierowy, Smak miodu, a Zbigniew Cybulski zadebiutował jako reżyser inscenizując sztukę Jonasz i błazen. Hübner zaprezentował też w paryskim sezonie Teatru Narodów własną inscenizację Pierwszego dnia wolności z żelaznym składem aktorskim: Cybulskim, Kobielą, Fettingiem i Maklakiewiczem. Był to chyba najlepszy okres Teatru Wybrzeże w całej jego historii.

Hübner jest także autorem trwającej do dziś renomy Starego Teatru, gdzie trafił w 1963 roku. To on stworzył klimat tej sceny, wyznaczył jej charakter, określił rozpoznawalny styl. To za jego dyrektorskiej kadencji krakowska scena stała się instytucją o niezwykłych cechach. Jak pisał wspomniany już Radwan: "Miałem (...) wielokrotnie szczęście widzieć u Zygmunta Hübnera to prawie niemożliwe połączenie dyrektora i artysty. To, co wydawało mi się "bezdusznym urzędniczeniem było w istocie techniką szanowania rozmówcy i czasu, a także twardym przypomnieniem zobowiązań wobec teatru. Doświadczałem precyzji stawianych przez Niego pytań, które zawsze bardziej otwierały możliwości rozwiązań niż zawężały je do wspólnego stanowiska".

Wówczas w Starym Teatrze powstawało wiele wybitnych spektakli, między innymi Tango Mrożka, Matka Witkacego, Moja córeczka Różewicza, Zmierzch Babla (w reżyserii Jarockiego), Woyzeck Büchnera, Pokojówki Geneta czy Mizantrop Moliera, gdzie Hübner zagrał wspaniałą rolę Alcesta. Jako reżyser często polemizował w inscenizowanych przez siebie spektaklach z aktualnymi wydarzeniami politycznymi. Szukał interakcji, w których - co podkreślają jego dawni współpracownicy - zawsze jawił się jako moralny autorytet całego środowiska.

W 1974 roku Hübner otworzył w Warszawie Teatr Powszechny, który szybko stał się nie tylko jedną z najważniejszych scen w Polsce, ale też miejscem, gdzie artystyczne ideały, o których mowa, znalazły wyraz być może najpełniejszy.

Pisał o tym Piotr Cieślak - który debiutował właśnie w Powszechnym - w opublikowanym w "Polityce" pośmiertnym liście do Hübnera: "Miał Pan dar uruchamiania takich mechanizmów w zespołach, że działały bezbłędnie przez długie lata nawet po Pańskim odejściu. Działały tak bezbłędnie, że następcy często przypisywali sobie zasługi im nienależne. Stworzył Pan kilka przedstawień, które przejdą do historii teatru. W Powszechnym był to na pewno Lot nad kukułczym gniazdem, znakomicie wymyślony i tak społecznie trafiony, że śmiało mógł konkurować z obsypanym Oscarami filmem. Był inny, bo z inną publicznością toczył dyskusję o wolności. Ten bezbłędny instynkt publicystyczny, którym był Pan obdarzony, powodował, że Powszechny był i jest teatrem nieobojętnym. To Pana sformułowanie i zarazem najkrócej ujęty program artystyczny. Jest i Zemsta, która swą swobodną, nowoczesną formą odżyła jako komedia ludzi żywych. Zabił Pan Zemstę dla pewnej generacji widzów. Zabił to znaczy pozbawił ich Pan chęci oglądania innych Zemst, by nie psuć smaku wspomnień z Zemsty doskonałej. Tak jak Łomnicki zabił dla pewnego pokolenia rolę Artura Ui, a Holoubek Gustawa-Konrada".

W Powszechnym Hübner wyreżyserował - oprócz wspomnianych przez Cieślaka - między innymi takie spektakle, jak Odpocznij po biegu Terleckiego, Spiskowcy według Conrada czy Medea Eurypidesa. Tam też mogliśmy podziwiać Sprawę Dantona Przybyszewskiej w reżyserii Wajdy, a także Wroga ludu Ibsena w reżyserii Kazimierza Kutza czy Audiencję i Protest Havla w reżyserii Feliksa Falka.

Nie sposób, rzecz jasna, wymienić wszystkich zrealizowanych przez Hübnera spektakli, przedstawień, w których wystąpił, artystów teatru, których oczarował swoim artyzmem. Dziś wielkość Zygmunta Hübnera możemy podziwiać przyglądając się nielicznym kreacjom filmowym, miedzy innymi w Miejscu dla jednego Witolda Lesiewicza, Westerplatte Stanisława Różewicza, Zbrodniarzu, który ukradł zbrodnię Janusza Majewskiego czy Szpitalu Przemienienia Edwarda Żebrowskiego. Możemy wspominać jego genialnego Meursaulta z monodramu według Obcego Camusa oraz inne kreacje teatralne, czytać eseje i felietony. Przede wszystkim jednak musimy pamiętać, że bez Hübnera współczesny polski teatr byłby inny i na pewno uboższy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji