Artykuły

Osobowość

Dotkliwie i boleśnie odczułem śmierć Zygmunta Hübnera (23 III 1930-12 I 1989). Darzyłem go szacunkiem za upór i wyjątkową godność, z jaką wykonywał swoje powinności artysty, zwłaszcza w latach nie sprzyjających sztuce. Podziwiałem za niezłomną postawę wobec teatru i niepokorny stosunek do rzeczywistości.

Był człowiekiem utalentowanym. Wszechstronność zainteresowań i wielość działań - to cechy, które wyróżniały go spośród ludzi sceny. Dyrektor, pedagog, reżyser, aktor teatralny i filmowy. Sprawnie i rzetelnie władający piórem, także aktywny działacz teatralny. Niepodobna zapomnieć postaci scenicznych, filmowych i telewizyjnych, które obdarzył swoją osobowością. Alcest w Mizantropie Moliera (Stary Teatr, Moczarski w Rozmowach z katem (warszawski Teatr Powszechny), czy znana milionom Polaków kreacja w roli majora Sucharskiego (Westerplatte w reż. Stanisława Różewicza), a przecież do tych wybitnych osiągnięć można by dopisać jeszcze sporo aktorskich sukcesów. Na osobne omówienie czeka bogaty dorobek reżyserski Hübnera. Chętnie sięgał po klasykę, ale najlepiej czuł się, gdy mógł rozmawiać z publicznością, inscenizując współczesną literaturę.

Tworzył teatr, w którym właśnie literaturę i słowo obdarzał szczególnym szacunkiem, z dużą wrażliwością interpretując dzieła pisarzy. Nie biegł truchcikiem w peletonie "twórczych" reżyserów; był mu obcy typ inscenizatora traktującego tekst pisarza jako pretekst do budowania efektownych pomysłów. Stąd też często określano jego twórczość niezbyt modnym epitetem - teatr literacki i aktorski. Spośród wielu prac reżyserskich najwyżej krytyka oceniła jego inscenizację Ulissesa Słomczyńskiego wg Joyce'a (Teatr Wybrzeże - 1970) i Lot nad kukułczym gniazdem Wassermanna (Teatr Powszechny - 1977).

Ale za najwspanialsze dokonanie Hübnera uznać przyjdzie tworzenie zespołów teatralnych. Czynił to z rzadko spotykaną umiejętnością. Posiadał bowiem dar niezwykły: potrafił skupiać wokół siebie twórców zdolnych i wybitnych. Debiutował jako 25-letni reżyser w Teatrze Wybrzeże (1955); wkrótce objął jego kierownictwo artystyczne. Mierzył wysoko. Ambitny repertuar (m. in. Niepogrzebani Sartre'a, prapremiera Szewców Witkacego w 1957, zdjęta przez cenzurę, Nosorożec Ionesco) i świetne inscenizacje szybko uczyniły z gdańskiego teatru scenę znaną i poszukującą. To u Hübnera zadebiutował Andrzej Wajda (1959) jako scenograf i reżyser sztuką Kapelusz pełen deszczu Gazzo; później reżyserował tu Hamleta i Dwoje na huśtawce. Z tym artystą Hübner będzie odtąd stale współpracował.

Tak zaczęła się jego wielka kariera dyrektorska, wcale nie usłana różami. Był uparty i konsekwentny w realizowaniu planów. I często płacił wysoką cenę za swoją postawę. Obejmując w sezonie 1963/64 dyrekcję Starego Teatru, otworzył zupełnie odmienny rozdział bogatej historii tej sceny. Nic nie uronił z dorobku poprzedników, a zbudował nowy model Starego Teatru. Bez Hübnera dziesięciolecie 1970-1980 J.P.Gawlika, obfite wybitnymi i głośnymi inscenizacjami Jarockiego, Swinarskiego i Wajdy, nie zaistniałoby w takim wymiarze. Twórcze odkrywcze inscenizacje klasyki zapoczątkował u Hübnera Andrzej Wajda Weselem Wyspiańskiego (1963), a Jerzy Jarocki, pracujący tu już za dyrekcji Krzemińskiego, osiągnął pełną dojrzałość artystyczną, odnosząc sukcesy Matką Witkacego, Tangiem Mrożka, Wyszedł z domu i Moją córeczką Różewicza. U Hübnera rozpoczął swą błyskotliwą pracę reżyserską w Starym Teatrze Konrad Swinarski (m. in. Nie-Boska Komedia, Woyzeck, Fantazy, Sędziowie i Klątwa).

Rozstanie Hübnera ze Starym Teatrem było gorzkie i smutne. Mam przed sobą list, jaki do mnie wystosował, datowany 13 XI1983 r. Przeprasza, że broniąc go przed zarzutami pewnego "artysty", sam oberwałem. Pisze z ujmującą skromnością, że "sprawa jest mała i nie warto sobie strzępić pióra", zniechęcając mnie do polemiki. "Chciałem tylko, aby Pan wiedział jak to było naprawdę. Nie piszę pamiętników, niech więc zostanie jakiś ślad". Jest okazja, by choć fragment tego arcyciekawego listu-dokumentu zacytować: "Ostatnia "moja" premiera (w Starym) - to Kurdesz Brylla, zdjęty pod koniec września 69 z nakazu Wydziału Kultury po nagonce w "Gazecie Krakowskiej" (wkrótce potem wystawiony w "Ateneum"). W połowie października tenże Wydział zdjął z prób Paternoster Kajzara w reż. Szajny (wkrótce potem wystawiony z wielkim sukcesem we Wrocławiu w reż. Jarockiego). Nie zezwolono mi na realizację w Starym Teatrze Ulissesa, którego bezpośrednio po odejściu z Krakowa wystawiłem w Teatrze Wybrzeże (premiera 14 II 1970)".

Hübner odszedł na zawsze po 15-letnim kierowaniu warszawskim Teatrem Powszechnym (1974-1989). Prowadził go w trudnym okresie, a miał zawsze widownię pełną. Jego fascynująca osobowość znów przyciągnęła znakomitych artystów, którzy współtworzyli z nim teatr otwarty na współczesność, a z całą powagą i surowością osądzający naszą rzeczywistość. Budował model teatru dla tych wszystkich, którzy chcą myśleć na spektaklach. I nie zawiodła go publiczność. Był autorytetem w środowisku teatralnym, ale też jego nazwisko na afiszu gwarantowało, że wchodzimy do teatru, który ogromnie serio chce prowadzić dialog z widzami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji