Artykuły

Pełnoletni musical

Korytarz Studia Buffo. Tłum nastolatków i gdzieś w kącie wciśnięta grupka staruszek. Wszyscy czekają na spektakl "Metra". Numer tysiąc czterysta ileś, ale biletów od dawna brak. I tak już od 18 lat - pisze Edyta Błaszczak w Metrze.

- Już trzecie pokolenie przychodzi na nasz spektakl - mówi Janusz Stokłosa, kompozytor muzyki do pierwszego polskiego musicalu. Matki zabierają dzieci, babcie przychodzą z wnuczkami. Kolejni młodzi ludzie poznają historię ulicznych grajków, śpiewaków i tancerzy, którzy stają u progu wielkiej kariery, ale muszą wybrać między mamoną a sztuką. Odpowiedzieć na pytanie, czy warto dążyć do celu po trupach?

Pomysłodawczynią scenariusza była Zuzanna Łapicka-Olbrychska, którą zainspirowało życie paryskiego metra.

Libretto stworzyły Agata i Maryna Miklaszewskie, pisarki i scenarzystki. Janusz Józefowicz i Janusz Stokłosa przejechali Polskę wzdłuż i wszerz, by znaleźć ludzi do swojego przedstawienia. Nie bali się stawiać na naturszczyków i artystów z zupełnie czystą kartą. Dzięki "Metru" usłyszeliśmy o talentach Edyty Górniak, Roberta Janowskiego, Katarzyny Groniec czy Michała Milowicza. Przez "Metro", choć nie w głównych rolach, przewinęli się też Cezary Pazura, Katarzyna Skrzynecka, Olaf Lubaszenko, a nawet Bogusław Linda.

- Na początku lat 90. to była kuźnia talentów - mówi Halina Tabęcka ze Studio Buffo.

Na deskach teatru zaczynała też Dorota Rabczewska, choć, jak mówi reżyser Janusz Józefowicz, Doda wówczas tylko "machała nogami".

Pierwsze recenzje "Metro" miało fatalne. Krytycy wieszczyli mu kompletną klapę i najwyżej 100 przedstawień. Pisali, że żadna z piosenek nie jest przebojowa, że nikt niczego nie zapamięta.

Stało się inaczej. "Metro" zagrano ponad 1420 razy w Polsce, 40 razy na Broadwayu, ponad 200 razy w Rosji i we Francji, w sumie dla ponad 1,4 mln widzów. Płyta z przebojami "Wieża Babel" i "Na strunach szyn" osiągnęła status złotej, a potem podwójnie platynowej.

- Dziecko Józefowicza i Stokłosy to legenda, "Metro" jest jedyne w swoim rodzaju - mówi Konrad Imiela, dyrektor Teatru Muzycznego "Capitol" we Wrocławiu. Choć przyznaje, że teksty piosenek to zlepek cytatów z wielu amerykańskich produkcji tego typu, to "Metro" niezależnie od wszystkiego uruchomiło polskich twórców do robienia musicali. - Teraz, kiedy powstaje w Polsce musical, to nie jest już odkrycie. Oni wtedy pokazali kawałek zgniłego Zachodu, ale od tej undergroundowej strony. I to było fajne, pociągające.

- To była szkoła dla wielu znakomitych artystów, jak Edyta Górniak czy Basia Melzer - mówi dyrektor Teatru Muzycznego "Roma" Wojciech Kępczyński. - Gratuluje obu Januszom, bo to fantastyczny, 18-letni sukces.

O tym, że "Metro" było czymś więcej niż tylko pierwszym polskim musicalem, świadczy też to, że wyrażenia z piosenek weszły do języka potocznego, np. "życie to głupi żart". A na początku lat 90. wszyscy nosili kurtki parki i spodnie ogrodniczki - właśnie tak, jak ubrana była Edyta Górniak, "metrowa" Anka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji