Artykuły

Szklani emigranci

Odkryta zostaje przestrzeń, w której hibernowane są paradoksy życia, życia Polaka i jego psychologicznych uwarunkowań, motywacji, obsesji - o "Emigrantach" w reż. Witolda Mazurkiewicza w Teatrze Provizorium pisze Marta Zgierska z Nowej Siły Krytycznej.

Używanie "kryterium wyświechtania" w stosunku do środków technicznych wykorzystywanych w teatrze (choćby projekcji telewizyjnej) wydaje się błędne z założenia. Choć przez ostatnie lata do przestrzeni teatralnej weszło wiele nowych rozwiązań, dziś już ich wykorzystanie nie może i wcale nie chce aspirować do rangi nowości. Zupełnie niepotrzebne są tu jakiekolwiek sądy wartościujące ex ante, dokonywane poprzez pryzmat zużycia czy powtarzalności. Zmianie charakteru rzeczywistości towarzyszy oczywista zmiana, czy raczej rozbudowa, wachlarza środków wykorzystywanych w teatrze. Wraz z rozrostem świata rzeczywistego, w teatralny kanon włączane zostają kolejne środki, nie jest on bowiem światem oderwanym, a jest czerpiącym. Bywa odpowiedzią na sytuację zewnętrzną, próbą diagnozy, czy jak coraz częściej ostatnio - próbą obnażania tego, jak skonstruowane są dzisiejsze realia. Zasadna zaś i jednocześnie niezbędna pozostaje, tak jak i w przypadku wszystkich innych środków technicznych, elementów scenografii czy rekwizytów, ocena celowości ich użycia oraz jakości artystycznej.

Ostatnia premiera Teatru Provisorium i Kompanii Teatr "Emigranci" w reżyserii Witolda Mazurkiewicza jest przykładem na to, jak użycie zmultiplikowanego przekazu telewizyjnego może pozwalać na głębsze odczytanie dramatu. Zastosowanie tego medium jest tu umotywowane praktycznie w każdym aspekcie, zgoła inaczej niż w przypadku poprzedniego spektaklu Provisorum - "Homo Polonicusa", gdzie jeden ekran, może po części przez to, że ustawiony na uboczu, wyglądał jakby był "na doczepkę" i w istocie nie pogłębiał przekazu spektaklu, nie poszerzał jego przestrzeni, nie wprowadzał znaczących kontekstów.

W "Emigrantach" scena to schematycznie zbudowana suterena, której nieprzekraczalną barierę zamknięcia wyznaczają telewizory, kilkanaście odbiorników poprzedniej generacji, z których większość co jakiś czas wyświetla znaczące przekazy (scenografia Jarosław Koziara). Telewizory swoim wyglądem przynależą do rzeczywistości scenicznej, która w realizacji Mazurkiewicza pozostaje zgodna z czasem, w jakim pierwotnie został osadzony dramat Mrożka. Jednocześnie poprzez telewizyjne ramy dokonuje się nieustanna aktualizacja. Już sama obecność odbiorników telewizyjnych, pomimo ich nienowoczesności, otwiera miejsce na takie skojarzenia jak: show, kultura masowa, produkt globalny, a tym samym determinuje współczesne odczytywanie problemu emigracji - tej realnej, zarobkowej, do wielkiego świata; jak i dalej, w obliczu usieciowienia czy znoszenia barier - tej wirtualnej, zapośredniczonej. Natomiast emitowany przekaz dotyczy już bezpośrednio wydarzeń współczesnych i tym samym ostatecznie problematyzuje inscenizację.

Przez spektakl prowadzi nas dźwięk kontrabasu. Nieustanna obecność kontrabasisty (Mariusz Bogdanowicz), niejako odwiecznego świadka akompaniującego wydarzeniom, jest swoistym spoiwem dla poszczególnych zderzeń, które budują "Emigrantów". Konfrontacja pozornie nieprzystających do siebie elementów, a w efekcie warunkujących się nawzajem i stanowiących całościowy obraz danego zagadnienia, odbywa się na kilku poziomach.

Pierwsze to oczywiście wynikające z samego tekstu Mrożka zderzenie osobowości, postaci inteligenta (Jarosław Tomica) i postaci chama (Michał Zgiet), sposobu ich funkcjonowania i myślenia. Wewnątrz każdej kreacji kłębią się sprzeczności marzeń i ograniczeń, przyzwyczajeń i pragnień, możliwości i niemożności. Aktorzy obsadzeni zgodnie z predyspozycjami, choć obciążeni dużym i nieustannym wysiłkiem, odgrywają swoje role bardzo dobrze i jednocześnie nie popadają w stereotypizację swoich bohaterów. Połączenie gry aktorskiej i samego zamysłu inscenizatorskiego, który niewątpliwie urozmaica przekaz, sprawia, że około dwugodzinny, kończący się tragicznie, dialog dwójki emigrantów, przez cały czas skupia uwagę. Tekst Mrożka ożywa na scenie, wydobyte zostają tkwiące w nim pokłady humoru, tekst okazuje się nie zdezaktualizowany, stanowi czytelny obraz sytuacji z przeszłości, który jednocześnie jest bardzo ważnym kontekstem przy odczytywaniu współczesności.

Szklane ekrany powielają i odbijają rzeczywistość dramatu, a jej odzwierciedleniem staje się codzienność. Każdy odtwarzany fragment pozostaje w korelacji z odgrywanym na scenie dramatem, tworząc dla niego poszerzające problematykę tło, które momentami wchodzi w rolę pierwszoplanową. Mamy tu nieustanną grę całkiem niedawnej przeszłości z teraźniejszością. Pomimo oczywistej i niewymagającej objaśnień odrębności uwarunkowań społeczno-politycznych, czy przesunięcia znaczeń niektórych pojęć, w istocie są to płaszczyzny silnie paralelne. Ich nałożenie prowadzi do wyodrębnienia się nowej jakości. Odkryta zostaje przestrzeń, w której hibernowane są paradoksy życia, życia Polaka i jego psychologicznych uwarunkowań, motywacji, obsesji.

Poprzez to nałożenie, a także poprzez kontekst samego teatru, na wierzch wypływa również cała groteskowość zarówno rozrywki, jak i "poważnego" życia politycznego, w którym niezależnie od orientacji wciąż otrzymujemy obietnice bez pokrycia. W migawkach emigracja została przedstawiona poprzez miks obrazów, powiązanych z nią w różnym stopniu. Nie padają, jak często się to zdarza, agresywne liczby czy wartościujące sądy, które stanowiłyby bezpośrednią wykładnię interpretacyjną. Mamy za to obietnice przedwyborcze o cudzie gospodarczym, radość z wygranych wyborów, wszystko to, co natychmiast możemy skonfrontować z rzeczywistością. Mamy też skrajne efekty problemu emigracji - bezdomność, zamieszki, oskarżenia. Twórcy spektaklu z jednej strony wyzbywają się natrętnej dydaktyki, a z drugiej strony czerpią ze strategii informowania powszechnie stosowanej w mediach. Przekaz taki, złożony z wyselekcjonowanych z całej rzeczywistości, zwykle dramatycznych, a w przypadku "Emigrantów" także celnie określających Polskę, faktów, pozostawia widzowi przywilej dopisania ostatecznego komentarza i zdefiniowania tożsamości Polaka oraz problemów współczesności.

W obrębie emitowanych nagrań dochodzi do kolejnego zderzenia, które ukazuje problem tożsamości jednostki w aspekcie postępującej globalizacji. Światowy hit "Macarena" pojawia się wespół z krajowym szlagierem disco-polo, co razem wzięte i umieszczone w teatrze wybrzmiewa bardziej absurdalnie niż w zwyczajnym, załóżmy, że przypadkowym, odbiorze. Dopiero na widowni, wyodrębnieni na moment z codzienności, jesteśmy zdolni obnażyć śmieszność niektórych parawartości. Na tym tle silnie wybrzmiewa wiele prostych wypowiedzi pana XX, który pomimo utkwienia w maszynie emigracji, wciąż podkreśla swoją odrębność, tożsamość narodową, przywiązanie do rodzimego kraju.

Idąc na premierę, zastanawiałam się nad możliwościami aktualizacji dramatu Mrożka. I muszę przyznać, że droga, jaką wybrało Provisorium jest optymalna. Bezapelacyjnie lepsza niż pozostawienie sztuki w wersji kanonicznej, bez jakichkolwiek aktualnych odniesień, których brak wydawałby się, w zderzeniu z dzisiejszą rzeczywistością, co najmniej dziwny. Ale lepsza także od dosłownych i nachalnych aktualizacji, które niosą często ze sobą bolesne i nie do końca broniące się ingerencje w sam tekst.

Mazurkiewiczowi w "Emigrantach" udało się nie tylko stworzyć spójny przekaz - łatwy, a nie płytki, w odbiorze. Udało się mu także skondensować polski świat, tym razem bez jakichkolwiek uprzykrzonych, bądź budzących wątpliwości diagnoz, a za to z odniesieniem do sytuacji na świecie. Kluczem do sukcesu są tu powielane wciąż zderzenia, które najpełniej wydobywają wszystkie potrzebne dziś w sztuce, podejmującej temat emigracji i globalizacji, sensy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji