Artykuły

Komediowe perypetie?

Spektakl nie rozprawia się z poprawnością społeczną ani polityczną, raczej uderza w błahe jej ogniwa, kładzie widzowi pod głowę poduszeczkę dla wygody. Czy Centrum Współczesnej Komedii zależy na klepaniu widza po ramieniu? - o "Next-ex" w reż. Justyny Celedy w Teatrze Powszechnym w Łodzi pisze Marta Olejniczak z Nowej Siły Krytycznej.

Komedia. "Gorsza siostra tragedii" zawsze pozostawała na marginesie zainteresowań dramaturgicznych. Teatr decydujący się na komediową linię repertuarową, z różnych względów musi liczyć się z trudnościami w poszukiwaniu materiału literackiego. Dramaty potrafią się zestarzeć, a zwolnione przez nie miejsca pozostają długo niewypełnione. Odpowiedzią na "komediowy kryzys" jest stworzenie Centrum Współczesnej Komedii w Teatrze Powszechnym w Łodzi. O ile cieszy podjęta przez teatr inicjatywa, o tyle zastanawia wynik pierwszej edycji Ogólnopolskiego Konkursu na tekst komediowy. Spośród nadesłanych tekstów jury wybrało jedynie dwa. W listopadzie ubiegłego roku obejrzeliśmy "Psychoterapolitykę" Dominika Rettingera w reżyserii Marcina Sławińskiego. W styczniu zobaczyliśmy drugi z nagrodzonych tekstów - komedię "Next-ex" Juliusza Machulskiego wyreżyserowała Justyna Celeda.

Dramat z pewnością posiada swoje gatunkowe wyznaczniki. Mamy komediowe role w postaci inteligenckiej rodziny, w której Karol (Grzegorz Pawlak), głowa rodziny znana z telewizyjnych programów i publikowanych książek, przebiera w kolejnych narzeczonych córki, czyniąc z nich "next-ex". Ojcowskie argumenty: "za gruby, to za chudy" urastają do samonapędzających się tyrad. Kontrastuje je matczyne stanowisko wdzięcznie reprezentowane przez Zytę (Barbara Lauks), dla której rosół z kury to podstawa. Jak łatwo się domyśleć przez dom przewinie się Marcel (Jakub Firewicz) i Eustachy (Jacek Łuczak), nowi absztyfikanci. Kogo wybierze Marysia (Marta Górecka), kto zyska aprobatę ojca?

Jak przystało na komedię zakończenie jest pomyślne, "następuje w sposób łagodny i przyjemny". Lekkość zawiązania intrygi najczęściej przesądza o powodzeniu komedii. Podobnie jest z jej rozwiązaniem. Szkoda, gdy oba elementy zostają ustanowione zbyt blisko siebie. Znika cała przyjemność oglądania sztuki. Jak o niej mówić, jeśli pojawiająca się na scenie postać, zostaje zrealizowana w kilku replikach dialogowych. Zastosowanego skrótu nie jestem stanie obronić farsowymi mechanizmami, gagowymi scenami, słownymi kalamburami, zwrotami akcji czy w dalszej perspektywie pomysłami scenicznymi z zespołem w tle i piosenkami- przerywnikami, które nie tworzą przestrzeni na dystans.

Komedie trzeba grać na poważnie, jeśli ma być śmieszna, to znaczy ma bawić widza. A ten śmieje się, gdy odczuwa porozumienie z postacią bądź ma poczucie wyższości wobec niej. Śmiech staje się bezpieczną granicą między widzem a sceniczną rzeczywistością. Czy "czuciowe znieczulenie" albo żywą afirmację zapewni mu dowcip a la "pewnie jest gejem" lub "nie potrafił wymienić wszystkich stanów Ameryki, Barack też nie potrafi"? Spektakl nie rozprawia się z poprawnością społeczną ani polityczną, raczej uderza w błahe jej ogniwa, kładzie widzowi pod głowę poduszeczkę dla wygody. Czy Centrum Współczesnej Komedii, które "stara się na nowo uszlachetnić ten gatunek i wypracować polską specyfikę humoru" (cyt. program teatralny), zależy na klepaniu widza po ramieniu?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji