Artykuły

Przyjechali, zwiedzili, odjechali

Widz sam staje się turystą. Biuro podróży Pałyga & Ratajczak wywiązało się dobrze ze swojej roli, ale nie zaserwowało nam przygody życia. Robimy zdjęcie. Wsuwamy do jednego z albumów i odstawiamy na półkę - o "Turystach" w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Polskim w Bydgoszczy pisze Borough of Islington z Nowej Siły Krytycznej.

III RP świętuje w tym roku dwudzieste urodziny. Zaczyna się czas rozliczeń i podsumowań. W mediach pełno artykułów, audycji i programów na ten temat. Zawiedzeni mówią o swoich bolączkach, apologeci suwerennej Polski o jej sukcesach, nawet obojętni czasem coś szepną. Wszystkie dysputy krążą gdzieś wokół terminów, które dla przeciętnego Kowalskiego niewiele znaczą. Tak samo zresztą jak "iluśtam" procentowy wzrost PKB, wysokość stopy referencyjnej, czy dziura w budżecie Ministerstwa Obrony. Po dwudziestu latach intelektualiści na śniadanie trawią pojęcie antysystemowości, po obiedzie na czynniki pierwsze rozkładają liberalną demokrację, a wieczorami dociekają czy wojna na górze mogła być mniej krwawa. Artur Pałyga w "Turystach" odcina się od fundamentalnego sporu, od trwającej od 20 lat dyskusji o biało-czerwonych uniwersaliach. Z salonów przenosimy się na ulice. Zamiast rozważań inteligentów udajemy się w podróż z trzema wiekowymi Polakami - ludowym katolikiem Kaziem (Jerzy Pożarowski), miłośnikiem PRL-u Wiesiem (Mieczysław Franaszek) i podstarzałym birbantem Mieciem (Marian Jaskulski), któremu nie jest wszystko jedno.

Jedziemy przed siebie. Na ślub córki Kazia do Bielska-Białej. Trójka kolegów spontanicznie ustala marszrutę. Bohaterowie to urokliwy zestaw. Są podobni do Jacka Lemnona i Waltera Matthaua z filmu o "Bardzo zgryźliwych tetrykach". Filmowe są również spektaklowe sceny. Podstarzałych mężczyzn, o których zwykło się myśleć, że "Ci to już wystarczająco dużo przeszli!", poznajemy w czasie piłkarskiego meczu Polski z Austrią na ostatnich Mistrzostwach Europy. Bohaterowie klną, wrzeszczą i skaczą. W tle przeróbka utworu "Jump" grupy Van Halen. Jest słodko. Obrazek jak z połączonej reklamy Mentosów i Biovitalu. Pałyga nie ukrywał, że po "Żydzie" chce napisać dramat "fajny", o szczęściu. "Niech ludzie wyjdą z niego zadowoleni" - pisał na swoim blogu. Mimo to, spektakl ma coś wspólnego ze starymi polskimi komediami. W beczce miodu nie brak łyżki dziegciu.

"Turyści" są o ludziach, których transformacja wypchnęła z kręgu uprzywilejowanych. Bohaterowie mają tego świadomość, jednak rzeczywistość wciąż beznamiętnie im o tym przypomina. Im są starsi, tym głośniej jest o ich niezrealizowanych marzeniach, nieudanych małżeństwach i świństwach z przeszłości. Niewinna przyjacielska podróż wybrukowana jest pułapkami samotności, odrzucenia i poczucia winy. W momentach goryczy nie ma Kazia, jest za to kapuś i donosiciel, Wiesiu czasami musi wrócić do czasów, kiedy przez jego inżynierski błąd zginął człowiek, a uwodzicielskiego Miecia zastępuje skurwysyn, który zapomniał o własnej matce. Prosta historia. Za poczciwymi twarzami ukryte są błędy, których nie da się w życiu uniknąć. Nie wymaże ich żaden ideologiczny sztandar, żadna moralność, żadne szaleństwo, ani sumiennie przez lata hodowane poczucie niewinności.

Bohaterowie wyruszają z Bydgoszczy. Odwiedzają gnieźnieńską katedrę, płocką Petrochemię, Stadion Dziesięciolecia w Warszawie, knajpę w Krakowie i Jasną Górę. Pałyga dobrze rozkłada akcenty. Komediowość "Turystów" nigdy nie jest kompletna, tak samo, zresztą jak powaga. Treść szarego życia podlega w końcu niewytłumaczalnemu prawu: po burzy zawsze jest spokój i chwila wytchnienia. Slalom między humorem i jego brakiem nie jest jedynym. Tak samo ukształtowane są relacje realizmu i sennych wyobrażeń, które nawiedzają bohaterów. Kazio śni o roznegliżowanej Matce Boskiej, Wiesio o kraju rad, który nie wiedzieć czemu został przeniesiony w przestrzeń kosmiczną. W jednej ze scen dandys Miecio odwiedza raj. Niestety okazuje się, że to muzułmanie mieli rację. Nici z pozagrobowego życia. Miecio uzyskuje na wieczność status "niewiernego psa" - nadaje mu go sam Mahomet. Nadzieje i marzenia o powrotach do pozytywnych wydarzeń z przeszłości stają się komicznymi koszmarami.

Spektakl porusza również zapomnianą w III RP kwestię starości. Wiek jest czynnikiem najbardziej determinującym postawy bohaterów. Ideologiczne i biograficzne różnice nie stawiają ich w opozycji do siebie. To starość i społeczne odrzucenie kształtują fabułę i konfliktują bohaterów z otaczającym światem. Trójka kolegów to dinozaury, z którymi nie warto rozmawiać. Tęsknota Wiesia za czasami demokracji ludowej to dla młodych bolszewizm, a ludowa wiara Kazia jest dowodem zaściankowości. Pałyga nie daje swoim bohaterom zrobić krzywdy. Zwyciężają, ponieważ są razem, zwyciężają, ponieważ "Turyści" to bajka opowiedziana na przekór społecznym faktom.

Zamierzeniem Pałygi i Ratajczaka było odarcie spektaklu z publicystyki. W żadnym razie nie może to być zarzut. Coś jest jednak nie tak, skoro momentami twórcy silą się na komentarz i poszukują antidotum na bolączki grupy współczesnych Polaków. Konwencja niewinnej opowieści, która ma uszczęśliwiać ludzi, zostaje złamana. Przezroczysta, przewidywalna i lekka treść zbudowana na trzech postaciach (nie są to wyrafinowane typy bohaterów, za każdym stoi jedna z fundamentalnych biało-czerwonych ideologii) musi unieść poważny sąd na temat katolicyzmu, historii, czy społecznej alienacji. Nie zdaje to niestety egzaminu. Widz sam staje się turystą. Biuro podróży Pałyga & Ratajczak wywiązało się dobrze ze swojej roli, ale nie zaserwowało nam przygody życia. Robimy zdjęcie. Wsuwamy do jednego z albumów i odstawiamy na półkę. Niech się kurzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji